"Chcieliśmy uprzejmie donieść o bardzo kiepskim poziomie zabezpieczeń systemów Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Przekonywaliśmy się o tym i w 2009r.(1), i w 2010r.(2), i w 2012r.(3). Możliwe, że takich włamań było więcej, poszukajcie już sami. W tym roku postanowiliśmy zmobilizować informatyków z CKE do podniesienia zabezpieczeń w inny sposób. Poniżej przedstawiamy treść (planowaną) tegorocznych obowiązkowych matur z maja 2014r.
Informacja ta została przesłana do wszystkich największych serwisów informacyjnych w Polsce oraz umieszczona na portalach społecznościowych, a jak wiadomo “Co raz znajdzie się w Internecie nie zniknie z niego nigdy”." - głosi wiadomość o rzekomym przecieku (za portalem niebezpiecznik.pl).
Informacja szybko zdobyła ogromną popularność wśród użytkowników portali społecznościowych.
Ministerstwo Edukacji Narodowej dementuje plotki i zapewnia, że do żadnych przecieków nie doszło.
"Po mediach krąży informacja o rzekomym włamaniu na serwery Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. To nieprawda. Arkusze maturalne są bezpieczne. Nie było żadnego włamania." - zapewnia MEN na swoim profilu na Facebooku - "Jakikolwiek z przygotowanych arkuszy egzaminów maturalnych nie został wykradziony. Informacje zawarte w przesłanym do większości redakcji e-mailu są NIEPRAWDZIWE." - podkreśla resort.
Plotki na temat przecieków pojawiają się co roku. W 2013 r. rzekomo wykradzione z CKE arkusze można było kupić w internecie za 100 zł.
W rzeczywistości w Polsce do przecieku egzaminacyjnego doszło tylko raz - w 2009 r. Woźna jednej ze szkół udostępniła swojemu synowi arkusze części humanistycznej egzaminu gimnazjalnego.

O tym, jak wyglądało to w zeszłym roku pisaliśmy tutaj>>

Do prawdziwego przecieku arkuszy maturalnych doszło natomiast w 2013 r. w Rosji. W sprawę mogło być zamieszane tamtejsze ministerstwo edukacji.

Za przecieki maturalne w Rosji może odpowiadać ministerstwo

Źródła: MEN, niebezpiecznik.pl