Zgodnie z obowiązującym regulacjami w razie wystąpienia w szkole zakażenia koronawirusem szkoły na wniosek dyrektora, w porozumieniu z organami prowadzącymi i przy pozytywnej opinii inspektora sanitarnego, mogą na czas określony przejść na system mieszany (łączący kształcenie stacjonarne i kształcenie na odległość), bądź całkowicie na nauczanie zdalne.

 

Wiceszefowa MEN: liczba niewielka

Wiceszefowa MEN w Programie I Polskiego Radia podkreśliła, że liczba ta jest "naprawdę niewielka". - Aczkolwiek podchodzimy do tego z wielką ostrożnością. Dzisiaj mija tydzień od rozpoczęcia roku szkolnego, kiedy zabrzmiał dzwonek (szkolny - PAP) po wielu miesiącach przerwy - mówi. 

W poniedziałek po południu Ministerstwo Edukacji Narodowej podało, że według staniu na 7 września, na godzinę 14.30 w zdalnym w całym kraju pracuje 45 placówek (tj. 0,09 proc. wszystkich w kraju), a w trybie mieszanym – 35 placówek (tj. 0,07 proc. wszystkich). Poinformowano, że dane te dotyczą szkół i placówek, w których powiatowa inspekcja sanitarna – po szczegółowym przeanalizowaniu sytuacji – wydała pozytywną zgodę na pracę szkoły w innym, niż stacjonarny tryb nauki. 

Czytaj: Minister podpisał zmiany mające ułatwiać zdalne nauczanie​>>

Wcześniej w poniedziałek na konferencji prasowej w Białymstoku minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski podał informacje o pracy placówek oświatowych według stanu na 7 września z godzin porannych. Poinformował, że w całym kraju na ponad 48,5 tys. szkół, przedszkoli i placówek oświatowych w całym kraju w trybie zdalnym pracują 44 placówki, a 33 w trybie mieszanym.

Szef MEN dodał, że część placówek, które w pierwszych dniach września po decyzjach sanepidu przeszły na nauczanie zdalne, wróciła w poniedziałek do nauczania w stacjonarnej formie. Mówił, że przerwa w nauce stacjonarnej powinna trwać nie dłużej niż dwa tygodnie, czyli mniej więcej tyle, by stwierdzić, czy dana osoba jest zakażona koronawirusem – mówił Dariusz Piontkowski.