Beata Igielska: W sytuacji masowego napływu ukraińskich uczniów do szkół dyrektorzy boją się podejmowania pewnych decyzji, bo mówią, że za dwa lata wejdzie kontrola i ich rozliczy, że tu złamana dyscyplina finansowa, a tam coś innego.

Ewa Radanowicz: Tak jest. Bardzo wielu dyrektorów dziś działa na pograniczu zdrowego rozsądku i sytuacji prawno-finansowej. Jest duże prawdopodobieństwo, że będą kontrole, jak została przygotowana pomoc dla uchodźców, jest duże prawdopodobieństwo, że działania dyrektorów będą podlegały analizie finansowej i prawnej. A w szkole za wszystko odpowiada dyrektor. Zostaje sam ze sobą w bardzo wielu sytuacjach. Są dyrektorzy, którzy podejmują decyzje, nie myśląc, co będzie jutro, chociaż boją się, a są tacy, którzy mają barierę i nie podejmują decyzji, które nie wynikają z przepisów prawa. Nie oceniam ani jednych ani drugich, bo to wynika z osobowości, charakteru człowieka. Sama nie wiem, jak zachowałabym się w konkretnej sytuacji.

 

Pierwsza część wywiadu: Ewa Radanowicz: Dzisiaj dyrektorowi trudno podjąć decyzję, z którą czułby się dobrze>>

 

 

Czy więc podejmować trudne decyzje czy nie?

Podejmować. W zgodzie z własnym rozumem, rozsądkiem i sumieniem. Podejmować decyzje, bo od tego jesteśmy w szkole i w każdym innym urzędzie, instytucji. W życiu trzeba podejmować decyzje. I trzeba wiedzieć, że będzie się za nie ponosiło odpowiedzialność. Na tyle na ile się da, trzeba starać się być w zgodzie z literą prawa, bo tylko to jest do sprawdzenia.

Kalendarz zadań dyrektora - Kwiecień 2022 >

I jednak teraz, przy takim napływie ukraińskich dzieci do szkół można być w zgodzie z literą prawa?

Tak. Dyrektor, który widzi potrzebę zorganizowania oddziału przygotowawczego, niech wnioskuje jego utworzenie do organu prowadzącego, nawet jeśli ten mówi: proszę tego nie robić. Powinien wnioskować, mieć to odnotowane - złożyłem arkusz, nie został zaakceptowany. W związku z tym nie mogę przyjmować więcej dzieci do swojej szkoły. Na tym też polega podejmowanie decyzji.

 

Znam dyrektorkę, która nie przyjmuje więcej dzieci ukraińskich w trosce o dobro polskich uczniów. Przyjęła wcale nie tak wiele, powiedziała, że nie ma miejsca i koniec. Nasze dzieci też muszą się uczyć.

Nie znam całego kontekstu tej decyzji ale uważam, że to dobra decyzja. Jeśli organy prowadzące odmawiają dyrektorom otwierania oddziałów przygotowawczych, zwiększania zatrudnienia, dyrektorzy mają pełne prawo odmówić przyjmowania kolejnych dzieci ponad stan. Problem wtedy zostanie po stronie organu prowadzącego, który musi znaleźć jakieś rozwiązanie, żeby zaopiekować dzieci przybywające z Ukrainy.

Sprawdź też: Organizacja pracy szkół i przedszkoli z uczniami przybywającymi z Ukrainy od 24.02.2022 r. >

Czy o to chodzi?

Oczywiście, że nie. Ale nie ma innej drogi dla dyrektorów.

A czy wyobraża sobie pani wrzesień, kiedy do szkół trafi około miliona dzieci z Ukrainy? Bo pewnie, jeśli dalej Rosjanie będą bombardować Ukrainę, w maju przybędzie kolejna fala uchodźców.

Wyobrażam sobie, bo teraz w szkołach jest niż demograficzny. Natomiast, czy jesteśmy na to gotowi w sensie mentalnym i organizacyjnym? Przecież można zmieniać sieci szkół i zamiast pakować do klas nieskończoną liczbę dzieci, może warto co którąś szkołę zagęścić i przyjmować tam dzieci uchodźców. Nie wiem, głośno myślę. Dopóki takich pomysłów nie sprawdzimy, nie będziemy wiedzieli, czy są dobre czy złe. Można też tworzyć typowo ukraińskie szkoły. Rodzice skarżą się już do kuratoriów, że przez dzieci ukraińskie nasze dzieci mają w plecy. Jak nauczyciele zaczną promować tylko za to, że dziecko przyjechało z Ukrainy, będzie mnóstwo skarg na promocję uczniów polskich.

WZORY DOKUMENTÓW:

Deklaracja o kontynuacji kształcenia ucznia w ukraińskim systemie oświaty - WZÓR >

Oświadczenie o sumie lat nauki szkolnej ucznia w ukraińskim systemie oświaty - WZÓR >

 

Jeden z dyrektorów powiedział, że nie chce krzywdzić polskich uczniów, nie chce ich demoralizować, gdyż prawo w Polsce jest takie, że uczeń musi mieć 50 proc. obecności, żeby zdać. Jeśli nie ma, organizuje się dla niego egzamin klasyfikacyjny.

No właśnie. Nasi dyrektorzy w większości mają serca na dłoni dla Ukraińców, co jest dla mnie oczywiste i zrozumiałe. Jednak, jak zaleca MEiN pierwsza rzecz, jaką powinni zrobić dyrektorzy, to zapewnić dobrą edukację naszym dzieciom, a dzieci ukraińskie tak zaopiekować, żeby nie straciły, ale żeby proces edukacyjny zapewniony był bez szkody jednym i drugim dzieciom. Zaczynamy popadać w totalne skrajności. A to nie na tym polega. Jak nie będzie, gdzie dzieci przyjąć, to państwo w końcu będzie musiało zacząć myśleć, jak tę sytuację rozwiązać. A dopóki my wszyscy do każdej „dziupli” wkładamy przybyłe dzieci, państwo myśli, że wszystko gra i nic nie musi robić.

Czytaj też: Zatrudnianie nauczycieli i osób niebędących obywatelami polskimi w związku z kształceniem uczniów przybywających z Ukrainy >

Na koniec powiedzmy o spotkaniu w Goleniowie, gdzie prof. Roman Leppert z wydziału pedagogiki w Bydgoszczy prowadził na żywo swoje Akademickie Zacisze, które zazwyczaj prowadzi przez internet. Był blok dyskusyjny i wykładowy prowadzony przez studentów, uczniów szkół średnich i podstawowych. Co wynikło z tego spotkania?

Skrytykowali system i to, jak nauczyciele podchodzą do uczenia. Na podstawie badań, najnowszej wiedzy prezentowali, jak oni się uczą, mówili, czego im potrzeba. Student opowiadał o samorządności w szkole. Na żadnym z etapów edukacyjnych nie trafił na prawdziwy samorząd. Sam go więc budował, opowiadał, jak to ewaluowało. Młodzi pokazywali nam też doświadczenia, eksperymenty, obsługiwali tę konferencję. Byli naprawdę zaangażowani. Zrozumieliśmy, że na pewno warto, żeby młodzi ludzie mogli występować ze swoimi nauczycielami, żeby pokazywać różnicę pokoleń i sposoby na dogadywanie się.

Ewa Radanowicz, obecnie jest dyrektorem Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu w Goleniowie, wspiera i doradza dyrektorom szkół i przedszkoli, prowadzi warsztaty szkoleniowe i daje profesjonalne wsparcie oparte na doświadczeniu i wiedzy