- Codziennie odbieram telefony, czy nie wzięłabym paru godzin w tej czy innej szkole. Kolega właśnie odszedł z pracy. Myślę, że mężczyźni będą uciekać, bo warunki płacowe są coraz gorsze. Trzy koleżanki są na zwolnieniach lekarskich. Jednej, młodej, poszedł kręgosłup od nauki online. Będzie miała operację. Słyszę też o urlopach dla poratowania zdrowia - opowiada polonistka z okolic Łodzi. - Na pewno będzie brakować nauczycieli, jak dziś brakuje pielęgniarek. Na stronach kuratoriów, na różnych portalach dla nauczycieli wisi mnóstwo ogłoszeń o pracę. Poszukiwani są matematycy, angliści, germaniści, a przede wszystkim nauczyciele wychowania przedszkolnego - wylicza polonistka.

Epidemia wstrzymuje zmiany w Karcie Nauczyciela, ale MEN planuje je jeszcze w tym roku>>

 

Maleje prestiż zawodu

Wkrótce oświata może się zmierzyć z poważnym kryzysem kadrowym. Statystyczny polski nauczyciel to dziś prawie 45-letnia kobieta. Jej następców nie widać. Od czasu strajku nauczycieli nasiliły się migracje między szkołami. Wielu młodych, załamanych atmosferą po strajku, odeszło z zawodu. Teraz frustrację powiększyła pandemia, bo pokazała, że oświata dla rządu jest piątym kołem u wozu. Maleje prestiż zawodu.

Zdaniem Beaty Pośpiech, dyrektorki LO w Zgierzu im. S. Staszica to właśnie ten upadający prestiż czyni najwięcej złego. - Od strajku obserwuję rosnące wypalenie. Starsi nauczyciele mocno dostali w kość z powodu nauczania zdalnego, teraz jak tylko mogą uciekają na emerytury. Nigdy tak nie było. Zawsze pracowali długo albo przynajmniej dorabiali do emerytury. Teraz nie chcą mieć nic wspólnego ze szkołą. W dodatku od siedzenia przed komputerami nauczyciele zaczynają chorować. Wysiadają im oczy i kręgosłupy. No i pensje są jakie są, a w perspektywie dwie godziny pracy za darmo. Już mocno odczuwalny jest brak nauczycieli przedmiotów ścisłych. Sama będę szukać biologa. Rośnie popularność języka hiszpańskiego, brakuje iberystów, w Łodzi jeden pracuje w pięciu szkołach. Jeśli jest zmęczony, jakość jego pracy spada - mówi Beata Pośpiech.

 

Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, mającego 6 tys. członków oraz ok. 33 tys. sympatyków, również obserwuje zniechęcenie wśród nauczycieli.

- Rzeczywiście, kto może ucieka na emeryturę, a urlopy dla poratowania zdrowia są dość popularne. Trudno bowiem znaleźć nauczyciela bez choroby: siada głos, robi się nadciśnienie. A teraz bolą oczy i kręgosłupy od pracy zdalnej. Ale najgorsze jest to, że ludzie nie wiedzą, na czym stoją. Po pierwsze zamęt w głowach wywołuje sama pandemia, bo nie wiadomo, co przyniesie jutro. Po drugie jest chaos odnośnie samego uprawiania zawodu nauczyciela. Jeśli minister Przemysław Czarnek zapowiada zmianę pensum, nie mam wątpliwości, że ci nieliczni w fachu mężczyźni zaczną uciekać - mówi Pleśniar. Z jego obserwacji wynika, że dziś dyrektorzy nie myślą o rozwoju placówki, bo ten odkładają na przyszłość. Jedyny stały trend, jaki da się zaobserwować, to walka o dobrostan psychiczny uczniów i nauczycieli po powrocie z nauczania zdalnego.

 

Zwiększenie pensum spowoduje odejścia?

- Dziś sporo osób komunikuje, że odchodzi z zawodu. Wkrótce przekonamy się, czy te słowa przełożą się na arkusze organizacyjne, czy są tylko wyrazem rozgoryczenia - mówi Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Pomysły ministra Czarnka nie przysłużyły się oświacie ani nie przysporzyły mu sympatii. Pokazały jedynie, że jest coraz gorzej - podsumowuje Broniarz.

- Gdy minister Czarnek zwiększy pensum, to rzeczywiście może spowodować wysyp urlopów dla poratowania zdrowia. Skoro w nauczaniu początkowym jest 18 godzin, to co oznaczają te dwie godziny więcej dla nauczycieli? Przekwalifikowanie się? Zresztą, proszę mi pokazać inny zawód, gdzie każe się pracować dwie godziny tygodniowo za darmo. Takie działanie na pewno nie podniesie prestiżu zawodu nauczyciela - wylicza Lidia Więckowska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 391 w Warszawie. - Minister zrobił fatalną robotę: zamiast nas i uczniów emocjonalnie wyciszać, biegał po mediach dając sprzeczne komunikaty odnośnie powrotu do szkół. Nauczyciele, którym pozostał rok do emerytury, wybierają się obecnie na urlop dla poratowania zdrowia. Mają takie prawo. A już dziś jest ciężko o nauczycieli wspomagających, o nauczycieli matematyki, fizyki, chemii. Dyrektorzy przedszkoli kadry szukają tylko po znajomości, taki jest kryzys. Ponadto w szkołach nie widać młodych nauczycieli i to o czymś świadczy. Zniechęcać do zawodu może zmiana awansu zawodowego. Teraz trzeba będzie zdawać egzamin. Młodych zniechęcają też przeładowane podstawy programowe nie przystające do XXI w - konkluduje Więckowska.

- Poszukuje się i będzie się poszukiwać coraz więcej nauczycieli. Od kilku lat najbardziej pożądany towar na runku to nauczyciel wychowania przedszkolnego. I to mnie nie dziwi. Od strajku rosło zmęczenie tej grupy. W pandemii pokazano im, że są nauczycielami drugiej kategorii i mają pracować, gdy wszyscy siedzą w domach. Takie sytuacje muszą wpłynąć na ruch kadrowy. Dołożenie do pensum to ruszenie czegoś, co od lat nie było ruszane. Słowa ministra edukacji, który stwierdza, że nauczyciele nie muszą się uczyć, bo skończyli studia i wszystko umieją, świadczą o kompletnej ignorancji - wylicza Pleśniar.

Dramat w szkołach branżowych

Dla absolwenta politechniki lub AGH praca nauczyciela zawodu nie jest szczytem marzeń. Z badania „Barometr zawodów 2020” przygotowanego na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że nauczyciele praktycznej nauki zawodu i przedmiotów zawodowych znaleźli się wśród najbardziej poszukiwanych profesji.

Resort we współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego powołał w Polskiej Komisji Akredytacyjnej odrębny zespół do oceny jakości kształcenia nauczycieli na uczelniach. Kryzys kadrowy już jest faktem, a co będzie za 10-15 lat? Nauczyciele się starzeją, odchodzą z zawodu do lepiej płatnych profesji, zmniejsza się rekrutacja na studia nauczycielskie. Nie pomaga trwająca w nieskończoność reforma systemu, bałagan prawny, a od roku pandemia i pomysły ministra.

 

Polska nie jest wyjątkiem. Inne kraje UE również mierzą się z problem starzenia się nauczycieli i braków kadrowych. Muszą się znaleźć rozwiązania, które pozwolą zatrudnić i utrzymać najlepszych nauczycieli. Z Monitora Kształcenia i Szkolenia 2019, zaprezentowanego we wrześniu 2019 r. w Brukseli, wynika, że w Unii jest 5,7 mln nauczycieli w szkołach podstawowych i średnich; ponad jedna trzecia przekroczyła 50 lat. W Polsce średnia wieku nauczycieli wynosiła w roku szkolnym 2017/2018 43,9 (dla kobiet 43,7, a dla mężczyzn 45,2), w 2018/2019 – 44,1 (dla kobiet 43,9, dla mężczyzn 45,4).