Decyzja o połączniu związkowych sił zapadła w piątek wieczorem w Kościelisku koło Zakopanego podczas Walnego Zjazdu Delegatów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych.

"Pierwsza rzecz, której będziemy się domagać od rządu to podniesienie płacy ratowników medycznych, ponieważ nastąpiła totalna pauperyzacja zawodu. W odniesieniu do np. dodatków dla pielęgniarek, to w tej chwili mimo, że jesteś na tożsamych stanowiskach to zarabiamy dużo mniej" – argumentował Roman Badach-Rogowski, przewodniczący Komisji Zakładowej Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego.

Przewodniczący mówił, że od 2009 r. nie były podnoszone nakłady na ratownictwo medyczne.

"Dość mamy obietnic wszelakich rządów. Mieliśmy pewną nadzieję po expose premier Beaty Szydło, w którym powiedziała o wzroście wynagrodzeń, a po drugie powiedziała, że nastąpi upublicznienie państwowego ratownictwa medycznego, że będzie w pełni państwowe. Jak widzimy teraz te obietnice nie są spełnione. Wydaje mi się, że Ministerstwo Zdrowia sabotuje poczynania samej pani premier, ponieważ wszystko na to wskazuje, że prywaciarze nadal będą na rynku do końca 2020 r. Na to nie wyrażamy żadnych zgody" - mówił przewodniczący.

Zapowiedział, że w przyszłym tygodniu związkowcy wystąpią z listem otwartym do premier Szydło obligującym do spełnienia obietnic z expose.

 [-DOKUMENT_HTML-]

Ratowników niepokoją zapisy projektu nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, które ich zdaniem "rujnują de facto obietnice tego rządu".

"Najniższe wynagrodzenie nie jest dla nas w jakikolwiek sposób zadowalające, ponieważ to jest jałmużna dla ratownika za jego codzienną, trudną, niebezpieczną, wbrew fizjologii pracę" – mówił związkowiec.

Dodał, że choć mówi się o ratownikach "służba medyczna", to ta grupa zawodowa nie ma przywilejów mundurowych, ani wcześniejszej emerytury. "Pracujemy dzień i noc narażeni na choroby czy na ataki pacjentów. Pracujemy jak w fabryce śrubek" – mówił.

Badach-Rogowski powiedział PAP, że widełki płacowe ratowników medycznych są granicach netto 1 700 zł do 3 tys. zł, przy czym zarobki wyższe są z reguły w miejscach, gdzie funkcjonują wojewódzkie stacje.

Ratownicy zwracali uwagę, że środki przeznaczane na ratownictwo medyczne często są przekazywane przez dyrekcje placówek na utrzymanie szpitali lub na ich długi. Zwracali także uwagę na zatrudnianie ratowników na tzw. umowy śmieciowe.

Decyzje o ogólnopolskim proteście mają zapaść na najbliższym zjeździe.

"Nie możemy sobie pozwolić na strajk i odejście od karetek, bo czuwa nad nami kodeks karny, w którym jest mowa, że za nieudzielenie pomocy grozi wyrok. Protest nie uderzy na pewno w pacjentów, ani w pracodawców bo to nie ich wina, że jest taka sytuacja" – zakończył Badach-Rogowski. (PAP)