Reforma polegająca na ozusowaniu umów zleceń wygląda na zupełnie prostą do wprowadzenia – popierają ją związkowcy, pracodawcy i pracownicy. Gdzie zatem tkwi problem? Otóż konieczny jest czas (vacatio legis), które pozwoli przedsiębiorcom, jak również ich klientom (w tym instytucjom publicznym i samorządom), na zmianę budżetów, renegocjowanie umów i dostosowanie do nowych warunków prawnych. Trzy miesiące to zdecydowanie za mało, by zmienić tysiące kontraktów i wprowadzić nowe zasady. O wydłużenie okresu dostosowawczego wnioskuje także Komisja Wspólna Rządu i Samorządu.
Rząd już wcześniej wprowadzał w szybkim trybie niektóre akty prawne, nie bacząc na konsekwencje społeczne takiego działania. W ten właśnie sposób tylko w styczniu i lutym 2014 roku (czyli na miesiąc przed wejściem stosownej ustawy w życie) wysłał aż 7,5 tys. osób niepełnosprawnych na bruk, zlikwidowano 23 zakłady pracy chronionej, a na rynku otwartym 450 firm przestało zatrudniać osoby niepełnosprawne. Tylko dlatego, że w listopadzie przyjęto nowe, absolutnie zaskakujące dla wszystkich uczestników rynku pracy (w tym także samych niepełnosprawnych i ich pracodawców) zmiany w dofinansowaniach dla przedsiębiorstw i ustanowiono 3-miesięczne vacatio legis. A to dopiero początek bolesnej reformy, która wyrzuci na bruk tysiące osób niepełnosprawnych, pozbawiając ich nie tylko pracy, ale przede wszystkim wykluczając z życia społecznego. Przypomnę tym, którym skala się nie wydaje duża, że na rynku pracy zatrudnionych jest ok 250 tys. osób niepełnosprawnych.
Innym problemem, który może pojawiać się przy krótkim vacatio legis jest bezpieczeństwo obiektów publicznych, zwłaszcza wojskowych czy szpitalnych. Przedsiębiorcy szukając mechanizmów zachowania płynności rozwiążą długoterminowe kontrakty, które nie uwzględniają tak znaczącego obciążenia fiskalnego – choćby w oparciu o art. 475 par.1 Kodeksu Cywilnego, dający taką możliwość - „jeżeli świadczenie stało się niemożliwe skutkiem okoliczności, za które dłużnik odpowiedzialności nie ponosi, zobowiązanie wygasa”. W efekcie obiekty wojskowe i publiczne mogą zostać z dnia na dzień pozbawione ochrony, a szpitale gwarancji utrzymania czystości, dezynfekcji i dostaw żywności dla chorych w przypadku cateringu zewnętrznego. To oznacza paraliż usług niezbędnych z punktu widzenia państwa i rządu – zwłaszcza w obliczu obecnej niestabilnej sytuacji geopolitycznej.
Warto podkreślić, że to właśnie pracodawcy jako pierwsi – bo już w 2009 roku - apelowali do rządu o zatrudnianie w zamówieniach publicznych na umowę o pracę lub zlecenia z obowiązkiem odprowadzenia składki na ubezpieczenie społeczne do wysokości nie mniejszej niż minimalnego wynagrodzenia. Przez 5 lat mało kto interesował się tym problemem – a dziś chce się go rozwiązać w 3 miesiące. To wielki błąd, a jego konsekwencje będą dotkliwe i długotrwałe. Najwyższy czas, aby rząd przemyślał kwestie, na które od dłuższego czasu zwracają uwagę liczne organizacje podczas konsultacji społecznych. Bo po lekkomyślnym wprowadzeniu zmian, zatrzymanie lawiny konsekwencji i rosnącego bezrobocia nie będzie już możliwe.
Oskładkowanie umów zleceń jest konieczne. Rozumieją to przedsiębiorcy, dojrzał do tego, jak widać, rząd i oczekują tego pracownicy. Każdy co prawda kieruje się innymi pobudkami: przedsiębiorcy chcą zlikwidować w ten sposób nieuczciwą konkurencję, rząd zamierza zwiększyć wpływy do budżetu, a pracownicy pragną zapewnić sobie godziwą emeryturę. Cele te jednak tylko wtedy zostaną osiągnięte, bez negatywnych skutków ubocznych, gdy ustawę wprowadzimy z rozwagą i z uwzględnieniem realiów gospodarczych w jakich ją będziemy wprowadzać. Czyli z odpowiednim, minimum 12-miesięcznym vacatio legis, które pozwoli na dostosowanie wszystkich stron do nowych realiów prawnych, a pracownikom rzeczywiście zagwarantuje bezpieczeństwo zatrudnienia.
W przeciwnym razie grozi nam skokowy wzrost bezrobocia w 2015 roku. Tylko w kontraktach usługowych w ramach zamówień publicznych zatrudnionych jest aż 290 tys. osób. Można łatwo przewidzieć, że już w pierwszym miesiącu obowiązywania ustawy 60 tys. z nich stanie w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych.

 

26 maja 2009 r pracodawcy zrzeszeni w Polskim Związku Pracodawców „Ochrona” zwrócili się w liście otwartym do premiera z prośbą o „ustawowe ustalenie minimalnej kwoty za godzinę pracy, wynikającej z przepisów prawa pracy i wynagradzania pracowników, z jednoczesnym zakazem zatrudniania w realizacji zamówień publicznych inaczej niż na umowę o pracę lub umowę zlecenia z jednoczesnym obowiązkiem odprowadzania od niej składki na ubezpieczenie społeczne w wysokości nie mniejszej niż należnej od minimalnego wynagrodzenia miesięcznego. Ponadto zamawiający powinien zapewnić sobie prawo do kontroli a wykonawca obowiązek wykazania tego wymogu.”
Odpowiedzi w imieniu Rządu udzielił ówczesny Prezes Urzędu zamówień publicznych, stwierdzając, że „uniemożliwienie dostępu do rynku zamówień publicznych wykonawcom z powodu zatrudnienia przez nich pracowników na podstawie innej niż umowa o pracę lub zlecenie uznać należy za przejaw działania o charakterze dyskryminacyjnym, naruszającym fundamentalną dla systemu zamówień publicznych zasadę równego traktowania”.
 
Autor: Marek Kowalski, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Czystości, ekspert Konfederacji Lewiatan: