Sąd stwierdził, że nie trzeba stu procentowej pewności, aby orzec chorobę zawodową wywołaną narażeniem zawodowym. Rzadko kiedy medycyna daje całkowitą pewność powstania choroby i przepisy nawet tego nie wymagają, bo mówią o wysokim prawdopodobieństwie - dodał Naczelny Sąd Administracyjny.

Grażyna W. była od października 1988 r. do 2000 roku zatrudniona w spółce Legrand w Ząbkowicach Śląskich. Pracowała na wydziale montażu i wykonywała 20 tys. jednostajnych ruchów ręką na dobę. Dopiero 15 grudnia 2011 r. Wojewódzki Ośrodek Medycyny Pracy we Wrocławiu wydał orzeczenie lekarskie o rozpoznaniu u Grażyny W. choroby zawodowej w postaci przewlekłego zapalenia kości ramiennej prawej. Leczenie specjalistyczne przyniosło efekty na krótki okres. Powrót do pracy nasilał dolegliwości bólowe łokcia. Lekarze z Ośrodka orzekli, że istnieją podstawy do rozpoznania choroby zawodowej.

Odwołanie spółki

Od tego rozpoznania spółka złożyła odwołanie do Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego wskazując, że lekarz nie rozpatrując wszechstronnie okoliczności faktycznych zupełnie bezpodstawnie przyjął, że narażenie zawodowe wraz z rodzajem wykonywanej pracy musi być przyczyną rozpoznanego u pracownicy schorzenia. Ponadto, odwołujący się zakwestionował wydane w sprawie orzeczenia lekarskie, wskazując inne czynniki, które przyczyniają się do powstania zapalenia kości ręki.

Jednak II instancja administracyjna utrzymała orzeczenie w mocy. Spółka złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Spółka dostrzegła naruszenia art. 2351 kodeksu pracy. Określa on chorobę zawodową, jako chorobę, wymienioną w wykazie chorób zawodowych, jeżeli w wyniku oceny warunków pracy można stwierdzić bezspornie lub z wysokim prawdopodobieństwem, że została ona spowodowana działaniem czynników szkodliwych dla zdrowia występujących w środowisku pracy, albo w związku ze sposobem wykonywania pracy, zwanych "narażeniem zawodowym".

WSA jednak oddalił skargę. Analiza akt sprawy dowodzi, że przed wydaniem opinii uwzględnił informacje o zagrożeniach zawodowych w środowisku pracy, dokumentację dotyczącą przebiegu zatrudnienia jak również stosowną dokumentację medyczną, popartą wynikami badań.

Spółka nie zgodziła się z tym orzeczeniem i złożyła skargę kasacyjną. Spółka zarzuciła w niej automatyzm działania lekarzy orzeczników z Ośrodka Medycyny Pracy.

- Nikt takiego orzeczenia nie weryfikuje, w sprawie Inspekcja Sanitarna nie powołała biegłego - twierdził na rozprawie radca prawny spółki Rafał Kania. - Nie ma równości stron, gdyż pracodawca nie ma prawa wglądu w akta medyczne pracownika, a Inspekcja nie podała przyczyn choroby zawodowej - dodał.

Spółka toczy kilkadziesiąt procesów w sprawie chorób zawodowych swoich pracowników. Jeśli sąd administracyjny stwierdzi chorobę zawodową, to będzie podstawa do wydania orzeczenia o odszkodowaniu przez sąd cywilny dla poszkodowanych pracowników.

NSA oddala skargę

Naczelny Sąd Administracyjny nie dostrzegł błędów w wyroku sądu I instancji. Sędzia Robert Sawuła podkreślił, że nie trzeba stu procentowej pewności, aby orzec chorobę zawodową wywołaną narażeniem zawodowym. Rzadko kiedy medycyna daje całkowitą pewność powstania choroby i przepisy nawet tego nie wymagają. Art. 2351 kp mówi jedynie o "wysokim prawdopodobieństwie".

NSA stwierdził, że większość spraw trafiających do sądu dotyczy skargi pracowników, wobec których nie orzeczono choroby zawodowej, a orzecznicy nie chcą ustalić choroby. W omawianej sprawie akurat - lekarze nie mieli wątpliwości.

Grażyna W. była narażona w środowisku pracy. Sposób wykonywania pracy obciążał kończyny górne, jak również zostało wykazane wysokie prawdopodobieństwo, że rozpoznane schorzenie zostało spowodowane sposobem wykonywania pracy. Skoro okoliczności te zostały wykazane, to nie zachodziła konieczność prowadzenia postępowania wyjaśniającego możliwość pozazawodowej etiologii choroby. Zarzut strony skarżącej w tym zakresie nie jest więc zasadny.

Sygnatura akt II OSK 1342/13, wyrok z 30 grudnia 2014 r.

Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska