Kontrola NIK dotycząca koordynacji polityki rodzinnej trwała rok. Izba zbadała 40 działań państwa i wszystkich zaangażowanych w nią sześciu ministerstw (m.in. pracy, finansów i edukacji). Z opracowania pokontrolnego wynika, że mimo dramatycznej sytuacji demograficznej w Polsce, państwo nie wypracowało całościowej i długofalowej polityki rodzinnej. Prowadzone działania są doraźne i nieskoordynowane, nie wiadomo nawet, czy są skuteczne! Nie ma wyznaczonych celów i systemu oceny skuteczności dochodzenia do nich. Do tego wiele działań ma doraźny podtekst polityczny.
 
 
Okazuje się, że na porządku dziennym jest rutynowe waloryzowanie pieniędzy w poszczegolnych resortach - bez sprawdzania, które wydatki skuteczne i gdzie warto przesunąć środki. Do tego często elementy polityki prorodzinnej nie są dopasowane do kryteriów, jakimi kierują się Polacy, decydując się na dziecko.
 
W 2012 r. w wieloletnim planie finansowym państwa wspieranie rodziny było priorytetem. Przestało być jednak już rok później, mimo że ogłoszono go rokiem rodziny. W efekcie ok. 2 proc. PKB na politykę w tym obszarze, czyli tyle, ile wydajemy na obronność, nie przekłada się na wzrost dzietności. A według OECD jesteśmy na 24. miejscu w zestawieniu wydatków prorodzinnych.
 
Według badań przeprowadzonych przez TNS Polska polityka prorodzinna odbierana jest jako doraźna, służąca rodzinom, które już mają dzieci, na dodatek głównie wielodzietnym i ubogim. Polacy podejmując decyzję o posiadaniu dziecka, przede wszystkim chcą mieć poczucie ekonomicznego bezpieczeństwa. Równie ważne jest tworzenie miejsc pracy dla młodych ludzi. Dopiero na trzecim miejscu jest pomoc rodzinom w trudnej sytuacji materialnej. 
 
NIK podaje, że dla ponad jednej piątej badanych obecnie oferowane instrumenty polityki rodzinnej nie pomagają w podjęciu decyzji o powiększeniu rodziny, stanowią jedynie miły dodatek, gdy dziecko przyjdzie już na świat.