Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura chciała dla oskarżonego dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 10 tys. zł grzywny oraz trzyletniego zakazu wykonywania zawodu inżyniera budowlanego. Obrona i oskarżony - uniewinnienia. Po wyroku I instancji obie strony nie wykluczają apelacji.
Do wypadku doszło w marcu 2008 r., w czasie budowy galerii handlowej Alfa Centrum w Białymstoku, wzniesionej w miejscu dawnej fabryki włókienniczej. Jej stare zabudowania - niektóre nawet stuletnie - zostały wkomponowane w nową część obiektu.
W czasie prac budowlanych w adaptowanej, zabytkowej części budynku, zawaliła się 15-metrowa ściana oraz stropy na wysokości trzech kondygnacji. W wypadku zginął jeden robotnik, drugi został ranny.
Projektanta konstrukcji Andrzeja M. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku oskarżyła o nieumyślne doprowadzenie do katastrofy budowlanej. Według śledczych, oskarżony nieprawidłowo obliczył nośność ściany, która runęła.
Postawiony zarzut dotyczył nieumyślnego doprowadzenia do katastrofy budowlanej, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.
Oskarżony, który od lat projektuje konstrukcje budowlane i ma na swoim koncie m.in. przebudowy zabytkowych obiektów w Gdańsku, od początku nie przyznawał się do zarzutów. W śledztwie wyjaśniał, że do wypadku doszło nie z powodu niewłaściwie wyliczonej nośności, ale w wyniku nieprawidłowego prowadzenia prac na budowie.
Po trwającym kilka lat procesie w grudniu 2013 r. Sąd Okręgowy w Białymstoku - jako sąd I instancji - uniewinnił Andrzeja M. Ten wyrok prokuratura skutecznie zaskarżyła; w czerwcu 2014 r. sąd apelacyjny go uchylił i sprawę zwrócił do ponownego rozpoznania.
Zgodził się z argumentacją śledczych, że orzekając o uniewinnieniu, sąd I instancji wybiórczo potraktował opinie biegłych i świadków, a w uzasadnieniu nie wyjaśnił, dlaczego nie uwzględnił tych opinii, które były niekorzystne dla oskarżonego.
Ponowny proces w I instancji trwał od początku 2015 r. Sąd m.in. zlecił wykonanie dodatkowych opinii; w sumie w sprawie powołano trzy zespoły specjalistów.
Uzasadniając wyrok, sędzia Anna Hordyńska przyznała, że opinie były bardzo szczegółowe i skomplikowane, ale ze wszystkich wynikała taka sama konkluzja: nośność muru została obliczona nieprawidłowo, współczynnik stanowiący podstawę projektowania i wykonania konstrukcji był zaniżony.
"Odpowiedzialność za prawidłową konstrukcję spoczywa na projektancie tej konstrukcji. Jeżeli projektant nie był pewny co do wartości przyjętych w ekspertyzie bądź w inwentaryzacji, to powinien był sam dokonywać odpowiednich ustaleń w tym zakresie" - mówiła sędzia.
Dodała, że projektant tego nie wykonał; na tej podstawie przyjęto jego winę nieumyślną w doprowadzeniu do zawalenia się ściany. Przywołując opinie biegłych, sędzia Hordyńska przyznała, że "szczęściem w nieszczęściu" było to, iż do zawalenia się muru doszło w trakcie budowy, a nie już w czasie użytkowania obiektu, bo ofiar mogłoby być wtedy więcej.
Sąd skazał oskarżonego na grzywnę, skorzystał bowiem z przepisów, które zezwalają orzec tylko taką karę finansową. Wziął pod uwagę nieumyślność działania oskarżonego; zwrócił też uwagę, że przy katastrofie budowlanej odpowiedzialność zwykle rozkłada się na wiele osób. W tej sprawie biegli ocenili, że były też błędy w samym wykonaniu muru.
Sąd zwrócił też uwagę, że błąd przy projektowaniu konstrukcji mógł być jeszcze naprawiony. Co prawda wady muru były ukryte, ale kierownik budowy i inspektor nadzoru budowlanego mieli stosowne obowiązki i możliwość wstrzymania robót, w przypadku stwierdzenia wad konstrukcji, których nie było wcześniej. Tak się jednak nie stało.
Kara adekwatna do stopnia winy i społecznej szkodliwości czynu, nie ma konieczności orzekania kary więzienia - uzasadniał sąd. Przyjął też, że po tylu latach od wypadku nie ma powodu orzekania zakazu wykonywania zawodu.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk