O opracowywanym przez parlamentarny zespół ds. regulacji rynku farmaceutycznego projekcie mającym zmienić zasady jego funkcjonowania dyskutowano podczas debaty "Polskie apteki na zakręcie"; spotkanie zorganizowała "Gazeta Polska".

Przewodniczący parlamentarnego zespołu Waldemar Buda (PiS) wskazywał, że kluczową zasadą planowanej regulacji jest możliwość prowadzenia aptek przez farmaceutów.
- To jest klucz. Jeżeli ustawa miałaby mieć jeden artykuł, to powinna mieć taki, który mówiłby że tylko farmaceuta może aptekę prowadzić i uzyskiwać nowe zezwolenie - powiedział.

Drugie ważne rozwiązanie – jak sygnalizował - to ograniczenie ilościowe, jeśli chodzi o apteki prowadzone przez jedną osobę; obecnie planowane jest, by były to cztery placówki. Dodał, że planowane jest wprowadzenie kryterium demograficzno-geograficznego rozmieszczenia aptek. Wskazał, że szczegóły są dyskutowane. Rozważane jest, by jedna apteka przypadała na 3 tysiące osób, oraz by apteki były od siebie oddalone o 1000 lub 500 metrów.

- Zastanawiamy się nad rozwiązaniem, które byłoby dużym wyjątkiem na tle tego, co się dzieje we wszelkich innych branżach. Sądzę że zaproponujemy takie rozwiązania, aby osoba, która chciałaby - będąc następcą prawnym, spadkobiercą - prowadzić dalej aptekę, musiałaby spełnić tylko jedno kryterium polegające na wykształceniu farmaceutycznym - powiedział.

Wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda przypomniał, że resort pracuje obecnie nad dużą nowelizacją prawa farmaceutycznego i ustawą o zawodzie farmaceuty.
- Te dwa akty prawne są ze sobą kompatybilne; są kompatybilne z propozycją którą przygotowała grupa posłów – powiedział.

Łanda wskazał, że myśląc o zmianach regulacji na rynku aptek w Polsce, trzeba pamiętać, że dochodzi na nim do wielu nieprawidłowości, z którymi inspekcja farmaceutyczna sobie nie radzi. Dodał, że od lat widoczna jest tendencja, iż apteki coraz mniej przypominają placówki opieki zdrowotnej, a coraz bardziej zwykłe sklepiki.
- Chcielibyśmy cofnąć pewne zmiany, które nastąpiły w tym zakresie w ostatnich latach – powiedział.

Wiceminister mówił, że jednym z celów zmian jest to, by pacjenci nie byli epatowani akcjami marketingowymi, które zawierają fałszywe, nieoparte na dowodach naukowych treści, mające skłonić ich do nabycia niepotrzebnych preparatów.

- Każda propozycja, która wpisuje się w realizację tych celów, będzie przez ministra zdrowia brana pod uwagę i będziemy ją uwzględniać. Propozycje, które będą próbowały działać wbrew tym założeniom, jako resort będziemy odrzucać – powiedział.


Czytaj także: Rynek aptek - co się zmieni?>>>


Dodał, że przychód z asortymentu refundowanego w aptece stanowi zwykle około 60 procent całego przychodu placówki, przy czym – jak zaznaczył - w różnych aptekach wygląda to różnie i odsetek wynosi w niektórych aptekach nawet 80 procent. Odnosząc się do głosów z sali, iż przychód z asortymentu refundowanego to około 35 procent, stwierdził, że takie dane oznaczałyby doprowadzenie apteki do stanu zbliżonego do bycia sklepikiem.

Wiceminister zaznaczył, że nieprawidłowości na rynku aptek nie odbywają się w zakresie asortymentu refundowanego, gdzie – jak mówił - marże są jasno ustalone a procedura jest przejrzysta i racjonalna. Podkreślił, że do nieprawidłowości dochodzi w segmencie asortymentu nierefundowanego. Wymienił w tym kontekście stosowanie cen dumpingowych i preferencyjnych oraz ogromne kampanie reklamowe.

- Będziemy postulować żeby powstała lista obrotu aptecznego nierefundowanego – powiedział Łanda. Jego zdaniem konsumenci potrzebują ochrony zarówno przed fałszywymi informacjami w reklamie, jak i stosowaniem nieracjonalnej gry rynkowej.

Łanda przekazał, iż podstawową kwestią dla której resort uważa, że nowo tworzone apteki powinny być spółkami osobowymi, a nie kapitałowymi jest to, że "inspektorat farmaceutyczny nie jest w stanie ścigać powstających jak grzyby po deszczu i szybko się zwijających spółek kapitałowych".

Wiceminister ocenił, że nieprawidłowością na rynku jest to, że jest ogromna koncentracja aptek w atrakcyjnie handlowo punktach i są miejsca, gdzie potrzeby pacjentów są niezaspokojone.
- Kryteria demograficzno-geograficzne powinny rozłożyć apteki w sposób bardziej przyjazny dla pacjentów, lepiej odpowiadający na potrzeby zdrowotne – ocenił.

Jak wskazał Łanda, resort ocenia, że zdrowy jest udział aptek sieciowych i indywidualnych w rynku, bez istotnej przewagi jednych czy drugich.

Przewodniczący parlamentarnego zespołu na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego Adam Abramowicz (PiS) wskazywał, że obecnie istnieje zapis antykoncentracyjny mówiący, iż właściciel nie może uzyskać nowego zezwolenia na prowadzenia apteki, jeśli w danym województwie posiada już 1 procent udziału w rynku. Przepis ten, jak ocenił - gdyby działał - mógłby zabezpieczyć cele, o których mówił wiceminister Łanda, czyli zapobiegać dalszej koncentracji.
- W interesie i pacjentów i przedsiębiorców leży to, żeby rynek nie był monopolizowany, żeby na rynku byli różni gracze, żeby można było swobodnie konkurować – ocenił.

Także Marcin Nowacki ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wyraził przekonanie, że konkurencja na rynku aptek jest dobra dla pacjentów i konsumentów.
- Farmaceuci mówią o asymetrii między aptekami indywidualnymi i aptekami sieciowymi w kontekście możliwości zakupu towaru i dostępu do dobrej oferty asortymentu. To problem na wyższym poziomie niż rynek aptek - ocenił.

Nowacki mówił, że jest kilka tysięcy graczy na poziomie rynku aptek w skali kraju, a największy z nich ma udziały na poziomie 4 procent.
- W strategicznych branżach, na przykład energetyce poziom koncentracji rynku, przy którym bada się nadużywanie pozycji dominującej, to 40 procent – zauważył. Dodał, że na poziomie dystrybucji leków jest czterech wiodących graczy.
- Być może tu jest problem, może należałoby się zastanowić nad tym, co zrobić, by zliberalizować rynek dystrybucji i go w jakiś sposób otworzyć – powiedział.

Odnosząc się do pomysłu "apteki dla aptekarza", Nowacki ocenił, że idąc tym tropem, przychodnie powinny być własnością lekarzy.
- To są skrajne absurdy – skomentował.

 

 

Wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Marek Tomków przekonywał, że poselski projekt nie sprawi, wbrew obawom sygnalizowanym przez część aptekarzy, że liczba aptek spadnie, a ceny wzrosną.
- Każda nowo powstała apteka powoduje zamknięcie istniejącej, to nie jest tak że ktoś się jeszcze wciśnie i to będzie normalnie funkcjonowało. Im więcej aptek, tym wcale nie jest lepiej dla pacjenta – przekonywał.

Prezes rodzinnej sieci aptek Ziko Jan Zając ocenił, że propozycje poselskiego projektu to "pobożne życzenia".
- Nie mówmy, że rozwiązanie "apteka na aptekarza" spowoduje że rynek będzie sprawiedliwy i uczciwy – powiedział. Wskazywał, że spółki z o.o. nie są poza kontrolą, bo zarządy i właściciele odpowiadają za spółkę tak samo, jak firma indywidulana, jednoosobowa.

Odnosząc się do pomysłów kryteriów geograficzno-demograficznych, Zając mówił, że "Polska jest w fazie budowy i jeżeli powstaje w Warszawie metro, to ono wyznacza nowe szlaki komunikacyjne pieszych i nowe atrakcyjne miejsca". Podkreślał, że dla pacjenta ważna jest zarówno cena leków, jak ich dostępność. Jego zdaniem nie ma potrzeby ograniczania asortymentu w aptekach. Za właściwe uznał natomiast wzmacnianie pozycji farmaceuty.

Bożena Szymańska ze Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET wskazywała, że w myśl obecnych przepisów apteką zarządza kierownik, który musi być farmaceutą z pięcioletnim stażem i prawo wyraźnie określa jego obowiązki. Dodała, że poselskie propozycje wywołują niepokój w środowisku szczególnie młodych farmaceutów, którzy obawiają się o swoje miejsca pracy, o przyszłość, ścieżki kariery i możliwość rozwoju.(pap)