Szpitalom, zwłaszcza tym powiatowym, z dala od dużych miast, brakuje nie tylko lekarzy, ale przede wszystkim pielęgniarek. Wakaty są w szpitalach w Ostrołęce, Kozienicach, Ciechanowie, Olkuszu, Krakowie. I choć wiele osób wybiera kierunek studiów: pielęgniarstwo, to do zawodu trafia za mało. W 2020 r. spośród około 5600 absolwentów uczelni z zarejestrowanym prawem wykonywania zawodu pielęgniarki tylko niecałe 2500 podjęło pracę w zawodzie. Wybierają sektor komercyjny lub wyjazd za granicę. Sytuacji nie poprawią też pielęgniarki zza wschodniej granicy, bo te także wolą niemieckie szpitale, czy opiekę nad osobami starszymi.

Czytaj: Naczelna pielęgniarka-zakres praw i obowiązków >

 

Braki w całym kraju

Z  najnowszego badania „Barometr zawodów 2022” przygotowanego przez Ministerstwo Rodziny wynika, że pielęgniarka to zawód deficytowy. Tylko w 35 z 314 powiatów liczba ofert pracy dla nich odpowiada liczbie chętnych do podjęcia zatrudnienia. W większości powiatów ofert jest znacznie więcej niż zainteresowanych, a ponad 100 powiatów ma problemy ze znalezieniem kandydatów. Uczestnicy badania widzą przyczyny tych braków przede wszystkich w przechodzeniu na emeryturę i braku kadry o odpowiednich kwalifikacjach – mających wyższe wykształcenia i specjalistyczne kursy. O tym, że sytuacja jest zła, od dawna alarmuje Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych. - Do 2025 roku liczba zatrudnionych pielęgniarek i położnych zmniejszy się o 7 proc, a do 2030 r. o blisko 16 proc., bo na 231 tys. z nich - aż 146 tysięcy ma więcej niż 60 lat – mówi Mariola Łodzińska, wiceprezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych. I dodaje, że jeśli rząd nie zwiększy liczby osób uzyskujących prawo wykonywania zawodu i nie zachęci tych w wieku emerytalnym do dalszej pracy, to do 2025 r. liczba zatrudnionych pielęgniarek i położnych zmniejszy się o 16 761, a do 2030 r. o 36 293. Z danych Izby wynika, że średnia wieku pielęgniarek i położnych wynosi 51 lat, ale w woj. lubuskim i warmińsko-mazurskim ponad 55 lat. Najwięcej pielęgniarek jest w wieku 51–60 lat - 83 129 na 232 387 zatrudnionych, co stanowi 35,8 proc. Aż 69 585 osób pracuje, mimo uzyskania uprawnień emerytalnych. - Optymalna liczba personelu medycznego w szczególności pielęgniarskiego, położnych jest kluczowa dla prawidłowego funkcjonowania szpitalnego podmiotu leczniczego – mówi Jarosław Kończyło, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespół Opieki Zdrowotnej w Kędzierzynie-Koźlu. -  Z uwagi na  wiele czynników wskaźnik zatrudnienia wśród powyższej grupy zawodowej jest daleki od norm i wytycznych. Istnieje prawdopodobieństwo, iż deficyt personelu będzie potęgowany w kolejnych latach poprzez chęć rezygnacji z pracy wybranych osób i przejścia na emeryturę. Dodatkowo brak wyższej uczelni zawodowej kształcącej na kierunku pielęgniarstwo i położnictwo powoduje, iż utrudnione jest pozyskanie nowego personelu - dodaje. .

Nie ma chętnych zza wschodniej granicy

Sytuację miała poprawić uproszczona ścieżka uzyskania prawa do wykonywania zawodu pielęgniarki osób, które kwalifikacje zdobyły poza Unią Europejską. I o ile jest dużo chętnych lekarzy – wnioski złożyło już  1269 lekarzy, a minister zdrowia wydał 837 pozytywnych decyzji, to pielęgniarek brak. Wnioski złożyły tylko 432 osoby, a minister zdrowia wydał tylko 195 decyzji pozytywnych. – To bardzo  mało - ocenia Jerzy Wielgolewski, dyrektor szpitala powiatowego w Makowie Mazowieckim. I dodaje: od firm pośredniczących w zatrudnianiu personelu z poza Polski nie otrzymaliśmy żadnej oferty od pielęgniarki, choć zgłaszaliśmy zapotrzebowanie. Dyrektor Wielgolewski uważa, że inaczej należy też podejść do ściągania osób za wschodniej granicy. - Państwo powinno im zafundować naukę języka polskiego, szkolenia. To nie  powinno być zadanie szpitala, a podmiotu zależnego od rządu, odpowiedzialnego za organizację ochrony zdrowia – wskazuje.

Jego zdaniem pielęgniarki szukają pracy w innych krajach Unii, i to nie tylko w szpitalach, ale taż przy opiece nad osobami starszymi. Eksperci nie mają wątpliwości, że tak właśnie jest. Na problem zwracają też pracownicy urzędów pracy uczestniczący w badaniu „Barometr zawodów 2022”.

 


Dlaczego nie chcą pracować w szpitalach

-Niskie wynagrodzenie i ciężkie warunki pracy, wielu pacjentów przypadających na jedną osobę, wymagana duża dyspozycyjność, praca na zmiany, w godzinach nocnych, wyjazdy do większych miast Krakowa, Wrocławia, Katowic, Warszawy, exodus do krajów Europy Zachodniej, większe zapotrzebowanie na pracę przy opiece nad osobami starszymi – takie przyczyny deficytu kadr pielęgniarskich podają uczestnicy badania „Barometr zawodów 2022”. Ze wszystkimi zgadza się Maria Libura, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. - Na absolwentów kierunku  pielęgniarstwo istnieje popyt w innych obszarach: sektorze komercyjnym, czy biznesie okołozdrowotnym, np. kosmetologii, medycynie estetycznej. Pielęgniarka, która zdecyduje się w nich pracować, może liczyć na lepsze warunki zatrudnienia, nie tylko w sensie finansowym, ale i komfortu pracy. Do tego pandemia spowodowała, że braki pielęgniarek w krajach Europy Zachodniej są jeszcze większe. Tam wypalone zawodowo, odchodzą z pracy. A dla polskich pielęgniarek praca tam jest i tak bardziej atrakcyjna niż w kraju – ocenia Maria Libura. Niemieckie placówki ochrony zdrowia oferują polskim pielęgniarkom zarobki od 20 tys. zł miesięcznie (od 2500 euro), a domy opieki społecznej nawet 4000 euro podstawowej pensji i pracę na pełen etat w wymiarze 37,5 godziny tygodniowo oraz do 30 dni płatnego urlopu w roku kalendarzowym

Potrzebne dobre warunki pracy dla bezpieczeństwa pacjenta

NIPiP uważa, że by zachęcić młodych do wybrania zawodu medycznego, trzeba im zagwarantować godne wynagrodzenie i warunki pracy. Tyle, że jak twierdzi Adam Niedzielski, minister zdrowia, pielęgniarki nie zarabiają już tak mało. Od 1 lipca ub.r. każdy, kto ukończy studia i wchodzi do zawodu otrzyma 4200 zł pensji zasadniczej brutto, a z dodatkami ok. 5 400 zł, a od 1 lipca 2022 r. będzie to jeszcze więcej - o ok. 300 zł. Jarosław Kończyło zwraca jednak uwagę, że dodatkowo zostaną wprowadzone jednolite stawki wynagrodzenia, niezależnie od wykształcenia, co może zmniejszyć motywację do pracy w jednym z największych podmiotów szpitalnych na Opolszczyźnie, jakim jest Samodzielny Publiczny Zespół Opieki Zdrowotnej w Kędzierzynie-Koźlu. Zdemotywować może też Polski Ład i zabranie dodatków covidowych, gdy skończy się pandemia. Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych przygotowała ankiety, której wyniki wskażą realny wpływ zmian podatkowych dla pielęgniarek. Te są zatrudnione często w wielu miejscach, a wiele pracuje pobierając już emeryturę. Tymczasem z kwoty wolnej od podatku można skorzystać tylko w jednym miejscu pracy lub przy świadczeniu emerytalnym, a do umów zlecenia nie ma ona zastosowania. W efekcie dopiero przy rozliczeniu rocznym w kwietniu 2023 roku odczują korzyść ze zwiększonej kwoty, którą potrzebują teraz z powodu inflacji. Może się też okazać, że za sprawą dodatków covidowych, dyżurów nocnych i nadgodzin wiele pielęgniarek straci prawo do ulgi dla klasy średniejAnkieta będzie dostępna na stornie NIPiP do końca lutego, a jej wyniki mają być podstawą rozmów pielęgniarek z rządem

Czytaj: Rola zarządzania personelem w kształtowaniu wizerunku podmiotu leczniczego >

W Zespole Opieki Zdrowotnej w Suchej Beskidzkiej najwyższa pensja pielęgniarki na umowie o pracę  wyniosła w ubiegłym roku 16 224 zł brutto, w tym 7 785 zł dodatek covidowy.  W innym szpitalu najwyższa jednomiesięczna pensja pielęgniarki ze wszystkimi jej składnikami za okres od 1 stycznia 2021 r. do 31 grudnia 2021 r. wyniosła 19 567,25 zł brutto, w tym m.in.: 5 478,00 zł brutto - pensja zasadnicza, 1 095,60 zł brutto - dodatek stażowy, 2 884,50 zł brutto - dodatek covidowy, 1 371,28 zł brutto - dodatek nocny, 7873,87 zł brutto - godziny nadliczbowe. Jak jednak twierdzą eksperci dodatki covidowe się skończą, przyjdzie rozczarowanie, a ciągła praca w nadgodzinach nie zachęca do pozostania w zawodzie. Maria Libura przyznaje, że do zawodu zniechęca nie tylko płaca, ale też organizacja pracy.

- Z jednej strony pielęgniarki, aby więcej zarabiać muszą brać nadgodziny lub pracować w kilku miejscach. Z drugiej - często i te, które z różnych powodów tych nadgodzin wcale nie chcą, i tak muszą się na nie godzić, bo często nie ma ich kto zastąpić. Jeśli od obsady oddziału zależy jego los, to trudno odmówić. Tworzy się więc błędne koło. W efekcie niedobory kadrowe, wraz z relatywnie niskimi płacami i presją moralną na pracę ponad siły, obniżają atrakcyjność zawodu – podkreśla Maria Libura.

Jedna pielęgniarka na wielu pacjentów, bo przepisy na to pozwalają

Warto też pamiętać, że od 20 października 2020 roku szpitale są zwolnione z obowiązku spełniania wymagań dotyczących liczby pielęgniarek i lekarzy. - Rozumiem braki kadrowe, ale jeśli długo pozwalamy na wyjątek, to staje się on standardem, bez dbałości o bezpieczeństwo pacjenta, ale także personelu - mówi Jolanta Budzowska, radca prawny i partner w kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy w Krakowie. - W efekcie w czasie dyżurów są duże braki pielęgniarek i położnych, a lekarze mają pod opieką pacjentów z kilku oddziałów, przez co często nie są w stanie być wszędzie na czas. W przypadku zdarzenia medycznego nie ma kto głośno powiedzieć, jak wyglądała organizacja pracy, bo każdy z dyżurantów boi się przede wszystkim o siebie - wyjaśnia mec. Budzowska.
Mariola Łobodzińska nie ma zaś wątpliwości, że system utrzymuje się dzięki temu, że pielęgniarki pracują w kilku miejscach. - Jeśli przejdą na emeryturę, wyjadą za granicę, system się załamie - kwituje.