Hepatolodzy alarmują, że w Polsce w większości przypadków pacjenci zakażani poprzez kontakt z placówkami ochrony zdrowia. Do zakażenia może też dojść np. w salonie tatuażu.

Ponieważ przez wiele lat choroba rozwija się bezobjawowo, pacjenci dowiadują się o niej za późno, kiedy czeka ich przeszczep wątroby z powodu marskości lub gdy w wątrobie rozwija się już nowotwór.

Prezes Polskiego Towarzystwa Hepatologicznego prof. Jacek Flisiak, apeluje, że zakażenia te powinny być wykrywane przez lekarzy pierwszego kontaktu, którzy jednak nie mają narzędzie do prowadzenia badań przesiewowych.

Prace nad nowym lekiem na żółtaczkę trwają. Obecne odbywa się procedura jego oceny.

Cały artykuł www.rp.pl