Każdy Polak, który ukończył 40 lat może do końca roku wykonać bezpłatny bilans zdrowia w ramach rządowego programu Profilaktyka 40 plus. Czterdziestolatkom przysługuje pakiet badań, głównie analiz krwi, a także kału i moczu, innych dla kobiet i mężczyzn (ci ostatni mają dodatkowo zlecane badanie PSA w kierunku prostaty). W ramach programu wszystkim wykonywane jest także pomiar ciśnienia tętniczego, obliczenie wskaźnika masy ciała (BMI) i ocena miarowości rytmu serca.

Czytaj: Premier i minister: Startujemy z profilaktyką 40 plus, ale lekarzy nam brakuje>>
 

Wszystkie te badania swoim pacjentom powinni regularnie zlecać lekarze rodzinni. Ponieważ pacjenci skarżą się, że nie zawsze mogą się ich doprosić u swoich medyków, wydawałoby się, że program ma szansę cieszyć się dużym powodzeniem. Na razie przeczą temu jednak statystyki.  Dotychczas przystąpiło do programu zaledwie ok. 204 tys.  osób, podczas gdy uprawnionych jest ponad 22 mln Polaków. Eksperci widzą kilka przyczyn tak niewielkiego zainteresowania. Po pierwsze, aby skorzystać z pakietu badań, pacjent musi wypełnić ankietę, a powinien to zrobić za pośrednictwem Internetowego Konta Pacjenta. Tymczasem z danych Centrum e-Zdrowie wynika, że na 15,3 miliona Polaków w wieku od 40 do 70 lat IKP posiada tylko 1,9 miliona. Po drugie, wypełnienie ankiety, która składa się aż z siedmiu modułów, o czym już pisaliśmy wcześniej, jest czasochłonne.

Skierowanie przez telefon

Całe szczęście do obsługi programu została uruchomiona również specjalna infolinia o numerze 22 735 3953. Tą drogą uzyskanie e-skierowania jest prostsze, bo telefoniczna wersja ankiety została skrócona zaledwie do kilku pytań. Przez infolinię zapisało się na badania i wypełniło ankietę ok. 20 tys. osób, wśród nich nasza czytelniczka. 

- Nie mam IKP i obawiałam się, że nie będę w stanie zarejestrować się do tego programu i skorzystać z bezpłatnych badań. Bardzo mi na tym zależy, bo wiosną przeszłam dosyć ciężko COVID i chciałam sprawdzić, jaki jest mój ogólny stan zdrowia. Postanowiłam więc skorzystać z infolinii i okazało się, że przystąpienie do programu tą drogą jest bardzo proste. Rozmowa trwała około 5 minut. Pan, który odebrał telefon zaproponował mi wypełnienie ankiety telefonicznie. Pytał m.in. o to, czy leczę się przewlekle, kiedy miałam ostatnio wykonywane badanie cholesterolu i czy mam w rodzinie osobę chorującą na cukrzycę. Zapytał także, czy kiedykolwiek leczyłam się na tarczycę. Na koniec otrzymałam przez telefon kod e-skierowania na pakiet 11 badań, ale bardzo się zdziwiłam, bo nie było wśród nich żadnego badania poziomu hormonów, więc po co pytano mnie o leczenie tarczycy?  – relacjonuje nasza czytelniczka.

Być może dlatego z 22,8 miliona uprawnionych Polaków e-skierowanie otrzymało, a zatem wypełniło ankietę online lub telefonicznie, tylko 200 824 Polaków. Najwięcej w woj. wielkopolskim - 25 tys. i śląskim - 24 tys., najmniej w opolskim - 5,4 tys. oraz podlaskim - 6,1 tys. Ilu z nich już je zrealizowało, niestety nie wiadomo. Jak informuje nas Justyna Maletka z Ministerstwa Zdrowia, dane dotyczące realizacji programu  będą dostępne po pierwszym kwartale od momentu uruchomienia programu. Jest to czas potrzebny realizatorom na przekazanie pełnej sprawozdawczości z wykonanych świadczeń. 

Za mało badań

Rzeczywiście, w pakiecie zabrakło TSH, podstawowego badania, które określa zagrożenie nadczynnością lub niedoczynnością tarczycy, które z kolei prowadzą do wielu chorób m.in. Hashimoto, Gravesa i Basedowa, Plummera jak również zaburzeń płodności u kobiet. To zresztą nie jedyna słabość programu,  na co zwracali uwagę eksperci podczas konsultacji. Prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych apelował o dodanie badania na przeciwciała anty-HCV (zapalenie wątroby typu C), a inni lekarze apelowali o dołączenie diagnostyki płuc, nowotworowej, a także pogłębionych badań kardiologicznych. Jednak Ministerstwo Zdrowia nie uwzględniło żadnego z tych postulatów. Nic dziwnego, że w internecie aż wrze od krytycznych opinii na temat programu.

- Ankiety nie leczą. A program jest żenujący. Brak profilaktyki nowotworowej, garstka badań, których wykonanie w prywatnym laboratorium  kosztuje grosze – zauważa jeden z internautów. - Nie bądźmy śmieszni, przeliczenie BMI, zmierzenie ciśnienia i cukier z palca to procedura która należy się każdemu min raz w roku u lekarza rodzinnego. Nie róbmy z tego nie wiadomo jakiego programu.... – dodaje inny.

Inny problem, który sygnalizują lekarze, to powielanie badań. Zwrócił na to uwagę Adam Boruch, lekarz, specjalista medycyny rodzinnej. - Pacjent zgłosił się w celu omówienia zleconych w POZ wyników badań w związku z leczeniem cukrzycy. Następnie wyciąga podobny zestaw badań wykonanych w ramach profilaktyki 40+. Na koniec wizyty pokazuje skierowanie od kardiologa na podobny zestaw badań – mówi Boruch. Jego zdaniem to pokazuje, że nie działa Elektroniczna Dokumentacja Medyczna, która też ruszyła od 1 lipca, a także opieka koordynowana nad pacjentem.                                                                                            

Trudno jednak, żeby było inaczej, skoro program Profilaktyka 40+ został skonstruowany tak, że pacjent praktycznie nie ma możliwości zrezygnowania z badań, które przydziela mu system lub ankieter infolinii, mimo że niektóre z ich miał wykonywane niedawno, np. na zlecenie specjalisty i nie ma sensu ich dublowania.

Potwierdza to nasz czytelnik. – Skorzystałem ostatnio z możliwości bezpłatnego przebadania się w ramach rządowego programu Profilaktyka 40 plus. Chciałem wykonać wszystkie przewidziane w nim badania oprócz badania moczu, które wykonuję regularnie, bo leczę się u prywatnie u urologa. Ostatnie wykonywałem zresztą odpłatnie zaledwie tydzień wcześniej, więc nie było sensu jego powtarzania. Mimo to, gdy stawiłem na badania do wybranej przez siebie przychodni bez pojemnika z moczem, pani w okienku powiedziała mi, że nie zrealizuje pozostałych pozycji, jeśli im go nie dostarczę na drugi dzień, bo takie są wymogi NFZ. Musiałem więc to badanie wykonać ponownie, choć wiedziałem, że mam dobre wyniki – skarży się pan Edward. Co więcej, gdy już pacjent otrzyma wyniki badań, nie do końca będzie wiedział, co ma z nimi zrobić. Zwróciło na to uwagę Porozumienie Zielonogórskie, skupiające lekarzy rodzinnych. Ich zdaniem, pacjent zostanie pozostawiony sam sobie z wynikami badań, których nie będzie w stanie zinterpretować bez pomocy lekarza. Ministerstwo Zdrowia nie przewidziało bowiem porady lekarskiej jako kontynuacji wykonanych badań.

Za mało punktów pobrań

To nie jedyny paradoks Profilaktyki 40 plus. Choć program miał być powszechny i zapewnić dostęp do badań wszystkim Polakom po 40 roku życia, w praktyce niektórzy pacjenci nawet jeśli uzyskają e-skierowanie, to nie będą mieli go gdzie zrealizować. Badania można bowiem wykonać tylko w wybranych laboratoriach lub przychodniach specjalistycznych, które współpracują z laboratoriami, ale tylko tych, które przystąpiły do programu. Tymczasem są miejsca, w których nie ma żadnego punktu pobrań, który jest realizatorem Profilaktyki 40 plus. Taka sytuacja jest np. w Nowej Soli, skąd pacjenci mszą jeździć do sąsiednich powiatów, aby skorzystać z programu.

Na program Ministerstwo Zdrowia ma wydać 500 mln zł. Zgodnie z rządowymi założeniami, z bilansu zdrowia może skorzystać nawet 20 mln osób, a najdroższy pakiet badań  kosztuje 132 złote.