NIK zwraca również uwagę, że w Polsce wciąż brakuje systemowego rozwiązania zagospodarowywania nadwyżek osocza.

NIK wskazała w raporcie na temat krwiodawstwa w Polsce, że nasz kraj jako jeden  z nielicznych dużych krajów europejskich nie ma do tej pory własnej fabryki przetwarzającej osocze na produkty krwiopochodne i musi je kupować za granicą.

Raport przytacza dane, według których od 2010 roku liczba dawców w Polsce utrzymuje się na względnie stałym poziomie, ale jednocześnie rośnie zapotrzebowanie na krew i jej składniki. W związku z tym w najbliższych latach istnieje ryzyko niezabezpieczenia wystarczającej ilości krwi dla potrzeb leczenia pacjentów, jeżeli nie zostaną podjęte skuteczne działania na rzecz utrzymania dotychczasowych oraz pozyskania nowych dawców i optymalizacji wykorzystania krwi.



 

Niezbędne jest także, według NIK, zapewnienie właściwej koordynacji gospodarki krwią na terenie kraju, przede wszystkim ograniczenie zniszczeń i optymalne wykorzystanie krwi i jej składników. W tym celu wskazane jest stworzenie skutecznych i efektywnych mechanizmów dystrybucji składników krwi pomiędzy centrami.

Jak wskazują wyniki ankiety przeprowadzonej przez NIK wśród krwiodawców, główną motywacją do oddania krwi jest chęć pomocy innym ludziom. Tylko 5,3 procent ankietowanych o idei honorowego krwiodawstwa dowiedziało się ze środków masowego przekazu, które jednocześnie aż 60 procent uznało za najskuteczniejszą formę popularyzacji i promocji krwiodawstwa, która przekonałaby ich do dalszego oddawania krwi.

Zapytani o sugestie dotyczące zmian w honorowym krwiodawstwie, ankietowani proponowali najczęściej wydłużenie godzin, w których można oddawać krew i umożliwienie oddania krwi w soboty oraz możliwość egzekwowania przysługujących uprawnień, w tym korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej poza kolejnością.

Na koniec 2013 roku w ogólnokrajowym rejestrze zewidencjonowanych było ogółem 2,8 mln dawców krwi, jednak czynni, aktywni dawcy to jedynie mniej więcej jedna czwarta zarejestrowanych. Liczba osób zgłaszających się do oddania krwi systematycznie rosła. Nie przekładało się to jednak na istotny wzrost realnej liczby dawców, ponieważ z roku na rok coraz mniej chętnych spełniało warunki by dawcą zostać. Regularnie zwiększał się odsetek osób niedopuszczanych przez lekarzy do oddawania krwi: z 11 procent w 2010 roku do 15 procent w 2013 roku.

Najczęstszymi przyczynami niezakwalifikowania potencjalnych dawców do oddania krwi w kontrolowanych centrach krwiodawstwa i krwiolecznictwa były między innymi zbyt niskie stężenie hemoglobiny lub złe wyniki innych badań, przyjmowanie leków, ostre choroby układu oddechowego, zbyt niskie lub zbyt wysokie ciśnienie krwi.

Polska na poziomie ogólnokrajowym osiągnęła samowystarczalność w zakresie zaopatrzenia w krew i jej składniki, jednak nie wszystkie potrzeby poszczególnych szpitali zostały w pełni zabezpieczone. Wciąż, zarówno w szpitalach, jak i w centrach krwiodawstwa zdarzają się okresowe nadwyżki i niedobory składników krwi.

Skontrolowane szpitale w sytuacjach nagłych zawsze otrzymywały krew na tzw. „ratunek”, jednak, jak podkreśla raport, bezpieczeństwo pacjentów to nie efekt sprawności systemu, ale operatywności dyrektorów szpitali i centrów krwiodawstwa.

NIK wskazała, że system poboru krwi umożliwiał jej pozyskiwanie i swobodną dystrybucję na terenie całego kraju, a mimo to przy realizacji zamówień składanych przez szpitale brakowało właściwej koordynacji oraz współpracy pomiędzy poszczególnymi centrami, posiadającymi nadwyżki i niedobory składników krwi. Dzięki stworzonemu przez Narodowe Centrum Krwi mechanizmowi codziennego raportowania o stanie zapasów, poszczególne centra miały co prawda bieżące informacje o zasobach krwi w poszczególnych jednostkach, jednak już przy samej realizacji zamówień nie wykorzystywały wszystkich możliwości pozyskania brakujących składników krwi z innych, bliźniaczych placówek. Aż dwie trzecie skontrolowanych centrów krwiodawstwa i krwiolecznictwa nie realizowało w pełni wpływających do nich zamówień, a ograniczenia wydań składników krwi wahały się od pół - do ponad 12 procent.

Z danych zebranych przez Najwyższą Izbę Kontroli wynika, że w sytuacji okresowych kłopotów z dostępnością krwi lub jej składników (na przykład w okresie nagłego wzrostu zapotrzebowania na daną grupę krwi lub w okresie wakacyjnym) część szpitali musiała poszukiwać krwi na własną rękę lub przekładać zaplanowane zabiegi.

Przypadki przesuwania zabiegów i przedłużania hospitalizacji pacjentów, spowodowane trudnościami z pozyskaniem krwi, wystąpiły w 25 procentach skontrolowanych szpitali oraz placówek leczniczych, w których NIK zasięgała informacji.

Czytaj: Szpitale płacą za krew centrom krwiodawstawa >>>

Jednocześnie zdarzało się, że równolegle z brakami krwi w jednym miejscu, w innym - zarówno w centrach krwiodawstwa i krwiolecznictwa, jak i szpitalach - występowały przypadki niepełnego zagospodarowania posiadanych składników krwi w terminie ważności, co wymuszało ich utylizację.

W latach 2010-2013 wytworzono prawie 10 mln jednostek i opakowań składników krwi, z czego do celów klinicznych wydano niemal 6,3 mln (63 procent). Pozostałe składniki magazynowano, część osocza zbywano wytwórniom farmaceutycznym, a nienadające się do wykorzystania nadwyżki poddawano utylizacji. We wszystkich centrach krwiodawstwa zutylizowano łącznie około 607 tysięcy jednostek i opakowań krwi i jej składników (ok. 6 procent wytworzonych jednostek), w tym niemal 137 tysięcy jednostek i preparatów zniszczono z powodu przeterminowania. Szczególnie niepokoić może systematyczny wzrost liczby jednostek krwi przeznaczonych do zniszczenia: z 4,9 procent w 2010 roku do 7,4 procent w 2013 roku. Kontrola wykazała, że w 7 z 9 skontrolowanych centrów organizacja pobierania oraz zagospodarowania krwi nie zapewniała ograniczania strat spowodowanych przeterminowaniem pobranego materiału.

Czytaj: W szpitalach brakuje krwi >>>

NIK wskazała, że w Polsce brakuje systemowego rozwiązania zagospodarowywania nadwyżek osocza. Tylko około 30 procent pobieranego osocza wykorzystywane jest do celów klinicznych, reszta stanowi nadwyżkę, którą wykorzystuje się do produkcji leków krwiopochodnych. Polska, jako jeden z nielicznych już dużych krajów europejskich, nie ma do tej pory własnej fabryki przetwarzającej (frakcjonującej) osocze na produkty krwiopochodne i musi je kupować za granicą. W Polsce wciąż występują problemy z pełnym wykorzystaniem pobranego osocza. W efekcie trzeba ponosić koszty jego magazynowania i przechowywania. Koszty poniesione z tego tytułu tylko w latach 2012-2013 wyniosły ogółem (w pięciu centrach) ponad 1,4 mln zł.

Na koniec 2013 roku regionalne centra krwiodawstwa posiadały łącznie ponad 370 tysięcy litrów osocza, w tym nadwyżka ponad tzw. stan ustalony przez Ministra Zdrowia wynosiła 257 tysięcy litrów. Ponadto Wojskowe Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa posiadało 8,8 tysiąca litrów zgromadzonego osocza, a Centrum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ponad tysiąc litrów. Z tego zapasu prawie 25 tysięcy litrów osocza zostało pobrane w 2010 roku i wcześniej. (przydatność osocza do celów leczniczych wynosi trzy lata).

W raporcie NIK zwraca też uwagę na deficyt lekarzy specjalistów i szkoleń w dziedzinie transfuzjologii. Jak wynika z danych posiadanych przez Narodowe Centrum Krwi nie we wszystkich szpitalach przetaczających krew wyznaczono lekarzy odpowiedzialnych za gospodarkę krwią, choć jest taki obowiązek.