Jak powiedziała mł. asp. Joanna Kwiatkowska z iławskiej komendy, kobieta wychowywała samotnie pięcioro dzieci w wieku 3-15 lat. Policja nie miała żadnych sygnałów, by w tym domu dochodziło do przypadków przemocy. - Dzielnicowy też ma dobrą opinię o tej rodzinie - dodała.

Według asp. Kwiatkowskiej, w poprzednich latach policja odnotowała w sumie cztery zgłoszenia dotyczące tej rodziny, ostatnie w lipcu 2015 roku. Jak stwierdziła, tłem tych interwencji było głównie to, że nastoletnia córka czasem nie dogadywała się z mamą. Policjantka wyjaśniła, że - poza zgłoszeniem o awanturze domowej czy ucieczce nieletniej z domu - było też wezwanie do nietrzeźwej matki.
- Stąd rodzina była objęta opieką kuratora sądowego, który miał pomagać w wychowaniu dzieci - mówiła.

Rodzina była również pod opieką Miejskiego Ośrodka Opieki Społecznej, który przydzielił jej asystenta rodziny. Według dyrektor iławskiego MOPS Ireny Kasprzyckiej, powodem było to, że "czasem zdarzały się problemy wychowawcze". Młodsze dzieci chodziły do świetlicy środowiskowej, w domu bywał też pracownik socjalny.

- Ta pani była bardzo energiczna, wręcz przedsiębiorcza. Zawsze było czysto posprzątane, lodówka pełna jedzenia, a dzieci ładnie ubrane - powiedziała dyrektor. Dodała, że sytuacja tej rodziny "nie była zła"; korzystała głównie ze świadczeń rodzinnych, a nie z pomocy społecznej.

Na pytanie, czy opieka ze strony MOPS była odpowiednia, Kasprzycka zapewniła, że nie było żadnych niepokojących sygnałów.
- Uważam, że z naszej strony był właściwy nadzór. Asystent rodziny miał dobry kontakt z tą panią. Nie zgłaszała, żeby miała jakieś straszne problemy. O ciąży nie wiedziała nawet najbliższa rodzina, a co dopiero my - stwierdziła.

Na razie osierocona piątka dzieci jest pod opieką babci. Według Kasprzyckiej, otrzymują wsparcie asystenta rodziny i psychologa. MOPS skierował już do sądu wniosek o ustalenie sytuacji prawnej dzieci.

Jak poinformował prokurator rejonowy w Iławie Jan Wierzbicki, śledztwo w tej sprawie prowadzone będzie w kierunku dzieciobójstwa. Śledczy nie informują, czy martwe noworodki to dzieci urodzone z ciąży bliźniaczej czy rodzeństwo z dwóch oddzielnych ciąż.

- Jest na to za wcześnie. Jesteśmy na zupełnie wstępnym etapie śledztwa, nie przeprowadzono jeszcze sekcji zwłok - powiedział Wierzbicki.

Dodał, że prokuratorskim postępowaniem objęte są zarówno okoliczności śmierci noworodków jak i ich matki.

Według rzecznika iławskiego szpitala Tomasza Więcka, pacjentka, którą w czwartek 12 stycznia 2017 roku przywieziono karetką pogotowia, była w stanie agonalnym. Wielogodzinna walka o jej życie nie powiodła się. Pacjentkę reanimowano tuż po przywiezieniu do szpitala, jeszcze na oddziale ginekologicznym, bo doszło do zatrzymania akcji serca i oddechu. Potem została umieszczona na oddziale intensywnej terapii.

Jak mówił rzecznik, lekarze stwierdzili, że doszło do rozległego krwotoku z dróg rodnych, a pacjentka była po niedawno przebytym porodzie. Dlatego o sprawie powiadomiono policję.

Więcek przypomniał, że matki, które nie chcą dziecka po porodzie, mogą pozostawić je w szpitalu "bez żadnych konsekwencji". Niechciane dziecko ma wtedy szansę na adopcję.

- U nas zdarzają się średnio jeden-dwa takie przypadki w roku. Informujemy wtedy sąd rodzinny, który w trybie pilnym wyznacza ośrodek opiekuńczy czy rodzinę zastępczą. Matka ma sześć tygodni od porodu, żeby zmienić swoją decyzję - mówił.(pap)