Spotkanie odbyło się z okazji rozpoczęcia XI edycji ogólnopolskiej akcji profilaktyczno-edukacyjnej „Servier dla serca”, która w tym roku odbywa się pod hasłem „Niewydolność serca - czasem wolniej znaczy efektywniej”.

 

Prof. Janina Stępińska, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, powiedziała, że takie kampanie są szczególnie potrzebne w naszym kraju, ponieważ Polacy zbyt wcześnie zaczynają chorować na niewydolność serca. Prawie połowa chorych nie skończyła 65. roku życia, podczas gdy w Europie większość pacjentów (65 proc.) jest w wieku emerytalnym.

 

Aż u 62 proc. polskich pacjentów choroba ta jest bardzo zawansowana, czyli jest w III lub IV stadium. Oznacza to, że nawet najmniejszy wysiłek fizyczny, taki jak umycie się czy ubieranie, sprawia choremu trudności i go męczy. U takich chorych objawy niewydolności serca po wysiłku utrzymują się przez jakiś czas również w spoczynku.

 

Polscy pacjenci wykazują również zbyt wysoką częstość bicia serca w spoczynku. Średnio wynosi ona 80 uderzeń na minutę, podczas gdy u przeciętnego Europejczyka bije ono nie częściej niż 72 razy. Ma to istotne znacznie dla rokowania chorego. Obniżenie częstości pracy serca zmniejsza ryzyko zgonu i hospitalizacji z powodu zaostrzenia objawów choroby.

 

„Polscy chorzy zdecydowanie zbyt często trafiają do szpitala z powodu zaostrzenia niewydolności serca” – podkreślił prof. Jarosław Drożdż z kliniki kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Aż 70 proc. z nich przynajmniej raz w roku musi być hospitalizowanych. W innych krajach europejskich jest odwrotnie: ambulatoryjnie leczonych jest 63 proc. chorych. To zmniejsza koszty leczenia.

 

Powodem takiej sytuacji jest niewłaściwe leczenie. Chorzy mają dostęp do wszystkich podstawowych leków, ale stosują je w zbyt małych dawkach. Nie chcą na przykład zbyt mocno obniżać rytmu serca, bo twierdzą, że gorzej się wtedy czują. Tymczasem z międzynarodowych badań wynika, że są wtedy bardziej narażeni na przedwczesny zgon.

 

„Co drugi chory z niewydolnością serca umiera po 4 latach” – powiedział dr hab. Przemysław Leszek z kliniki niewydolności serca i transplantologii Instytutu Kardiologii w Warszawie. Jest to choroba bardziej śmiertelna niż nowotwory złośliwe prostaty, sutka czy pęcherza moczowego.

 

„Skutki niewydolności serca można jednak ograniczyć gdy odpowiednio wcześnie zostanie ona wykryta i szybko rozpocznie się leczenie” – zapewnił prof. Drożdż.

 

Wystarczy zwrócić uwagę, czy męczymy się podczas małego nawet wysiłku, np. z trudem wchodzimy na drugie piętro. Objawami niewydolności serca mogą być też spłycenie oddechu podczas snu, pojawienie się nocnego kaszlu, ociężałość po wysiłku, wzmożone pragnienie oraz mniejsze wydzielanie moczu.

 

Lekarze będą zwracać na to uwagę podczas bezpłatnych badań profilaktycznych, które od 22 września do 4 października prowadzone są w kolejnych miastach w całej Polsce (od godz. 10.00 do 18.00).

 

W niedzielę odbyły się one w Bydgoszczy, a we wtorek w Warszawie. Kardiologiczna Poradnia Servier dotrze również do Rzeszowa (25.09), Wrocławia (27.09), Lublina (29.09), Łodzi (29.09). Krakowa (29.09), Zabrza (30.09), Poznania (1.10), Gdańska (2.10), Olsztyna (3.10) oraz Białegostoku (4.10).

 

Patronat nad akcją „Servier dla serca” objęły Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, Polskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego oraz Polska Agencja Prasowa. Ambasadorem kampanii jest aktor i piosenkarz Piotr Polk.