Z danych, które przedstawił prezes Fundacji „Wygrajmy Razem” Szymon Chrostowski, wynika, że pacjent, u którego istnieje podejrzenie nowotworu złośliwego jelita grubego czeka około dwóch miesięcy od wizyty u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej do wizyty u specjalisty – gastroenterologa czy proktologa.

Podobny czas może upłynąć zanim pacjent dostanie się na kolonoskopię. Na wynik badania histopatologicznego można oczekiwać około miesiąca, podobnie na wizytę u onkologa, a następnie na wydanie ostatecznej decyzji o sposobie leczenia. Do tego dochodzi czas oczekiwania na wizytę u lekarza POZ oraz na wykonanie testu na krew utajoną w kale. Łącznie od podejrzenia choroby do ustalenia leczenia upływa średnio 7,5 miesiąca.

- Tymczasem dobrze wiemy, że choroba nowotworowa może postępować tak szybko, że pacjent nie dotrwa do decyzji o leczeniu – podkreślił Chrostowski, który jest inicjatorem powołania Obywatelskiego Porozumienia na rzecz Onkologii. Eksperci, którzy je wspierają, wypracowali propozycje rozwiązań mające poprawić jakość opieki nad pacjentem onkologicznym.

Wiceminister zdrowia Piotr Warczyński zaznaczył, że projekt zmian systemowych w opiece nad chorymi na nowotwory w ramach tzw. pakietu onkologicznego zakłada, iż od momentu pojawienia się podejrzenia choroby nowotworowej do ustalenia leczenia powinno upływać maksymalnie dziewięć tygodni.

W ramach tego systemu pacjent będzie trafiał do lekarza POZ, który będzie dysponował większymi możliwościami diagnostycznymi niż obecnie. W przypadku podejrzenia choroby nowotworowej w ciągu dwóch tygodni powinien mieć zapewniona wizytę u lekarza specjalisty, który będzie miał również dwa tygodnie na to, by diagnozę skorygować lub potwierdzić, tłumaczył wiceminister.

W kolejnym etapie trwającym maksimum pięć tygodni oceniany ma być stopień zaawansowania choroby oraz wybierana sieć ośrodków, które będą uczestniczyły w poszerzonej diagnostyce i leczeniu. Niezwykle ważne w tym schemacie jest to, by pacjent dostał się do konsylium lekarskiego, ocenił Warczyński. Rola konsylium polega na ustaleniu wspólnie z chorym indywidualnego trybu leczenia oraz wybraniu koordynatora opieki, który będzie się pacjentem zajmować aż do czasu zakończenia terapii.

Jak podkreślił profesor Lucjan Wyrwicz z Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, obecnie koordynacja badań diagnostycznych i leczenia spoczywa często na samym pacjencie, co jest jedną z przyczyn opóźnień w terapii.

Onkolog zwrócił uwagę, że bardzo ogólne, niespecyficzne objawy w początkowym okresie rozwoju raka jelita grubego, jak np. ból czy skurcze brzucha, mogą utrudniać lekarzowi wczesne rozpoznanie tego nowotworu.
- W takim wypadku, w ramach skrócenia diagnostyki należy przede wszystkim wykluczyć nowotwór i zapisać pacjenta w najbliższym możliwym terminie na kolonoskopię – zaznaczył profesor Wyrwicz. Jak dodał, dostępne w aptece badanie na krew utajoną czy badanie markerów nowotworowych we krwi może czasem dać „fałszywą pewność”, że pacjent nie ma tego nowotworu.

Onkolog ocenił, że standardy leczenia raka jelita grubego w Polsce są generalnie na poziomie europejskim. Problem stanowi jednak brak finansowania drogich leków celowanych w pierwszej linii terapii dla wybranych pacjentów, u których doszło do przerzutów raka jelita grubego. Chodzi o leki z grupy przeciwciał monoklonalnych przeciwko receptorowi naskórkowego czynnika wzrostu (EGFR).

Każdy pacjent, który usłyszy diagnozę "rak jelita grubego" chciałby być leczony najszybciej, najlepiej i najskuteczniej. Jeśli chodzi o stosowanie terapii celowanych jesteśmy na szarym końcu Europy.
- Wiadomo, że one są kosztowne, ale tak naprawdę pacjenta koszt nie interesuje, on chce być wyleczony szybko i życiem cieszyć się jak najdłużej – powiedziała Dorota Kaniewska, z Polskiego Towarzystwa Stomijnego POL-ILKO, u której raka jelita grubego rozpoznano 15 lat temu.

Dodała, że dla pacjenta po diagnozie bardzo istotna jest wiedza, co go dalej czeka, dlatego idealną sytuacją byłoby stworzenie paszportów, w które chorzy mieliby wpisywaną diagnozę i kolejne etapy leczenia.
- To jest marzenie każdego chorego onkologicznie i mam nadzieję, że takie standardy będą obowiązywały kiedyś w Polsce - podsumowała Kaniewska. (pap)