Rzecznik Praw Obywatelskich zwracał niedawno uwagę na wysoki koszt tłumaczenia dokumentów, które muszą złożyć osoby z Ukrainy, chcące podjąć studia na uczelniach medycznych. Jak podkreślał, wymaga się od nich tłumaczenia przysięgłego dostarczanych dokumentów - komplet dokumentów potwierdzających przebieg studiów to w zależności od roku studiów ok. 100-200 stron. Koszt tłumaczenia takiej dokumentacji może wynieść nawet ponad 10 tys. zł. Rzecznik zwrócił się do MEiN o wyjaśnienia, w tym odniesienie do kwestii, czy zamiast konieczności dostarczania tłumaczeń przysięgłych istniałaby możliwość tłumaczenia dokumentacji przez same uczelnie.
Czytaj: RPO: Polacy, którzy studiowali na Ukrainie, muszą zapłacić za wyrównanie różnic programowych>
Brak tłumaczeń przedłuża procedury
Problemem może być fakt, że tłumaczy brakuje - zwłaszcza tych przysięgłych (na liście MS jest ich obecnie 39). Natomiast problemy praktyczne pojawiają się nawet w sytuacji, gdy uczelnia nie wymaga aż takich formalności.
- Praktyczne problemy występują na poziomie uznawania stopni doktorskich - po pierwsze teraz może to wynikać z braku odpowiednich dokumentów, bo nie wydaje mi się, by dla kogoś uciekającego przed wojną priorytetem było ratowanie dyplomu lub pracy doktorskiej - mówi prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Ale to też kwestia całej procedury – podmiot prowadzący postępowanie nostryfikacyjne może zażądać przetłumaczenia rozprawy doktorskiej na język polski, co może mieć miejsce w przypadku rozpraw napisanych w języku ukraińskim, a teraz to może być problem, mimo że nie jest wymagane tłumaczenie przysięgłe, to tłumacze są teraz zajęci raczej innymi sprawami. Co więcej, za takie tłumaczenie wnioskodawca musi także zapłacić, czyli pojawia się bariera finansowa. Przez to cały proces nostryfikacji może się przedłużać. Wprawdzie uczelnia ma na to 90 dni, ale termin ten rozpoczyna się dopiero po złożeniu takiego tłumaczenia - podkreśla.
Obowiązująca umowa między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Gabinetem Ministrów Ukrainy o wzajemnym uznawaniu akademickich dokumentów o wykształceniu i równoważności stopni, podpisana 11 kwietnia 2005 r. (weszła w życie 20 czerwca 2006 r.), gwarantuje osobom, które uzyskały wykształcenie w jednym z państw-stron tej umowy, możliwość kontynuacji kształcenia w placówkach drugiego państwa (jest to tzw. uznanie do celów akademickich). Osoby te nie otrzymują jednak żadnego dokumentu stwierdzającego równoważność ich dyplomów z odpowiednimi dyplomami polskimi.
- Najprostszą zmianą byłoby oczywiście uznanie stopni nadanych na Ukrainie za równoważne polskim z mocy prawa, jak w przypadku stopni nadawanych w państwach należących do UE czy OECD, ale miałbym przed tym spore obawy. Nie mamy możliwości, zwłaszcza gdy na Ukrainie trwa wojna, zweryfikowania procedur przyznawania stopni naukowych i oceny jakości osiągnięć naukowych osoby, która chce uznania takiego stopnia w Polsce, jeśli nie są to publikacje zamieszczone w otwartym dostępie. Moim zdaniem należy zachować system weryfikacji, choć warto pomyśleć, jak rozwiązać problemy praktyczne - jak wspomniany przeze mnie problem z tłumaczeniami - mówi prof. Jerzy Pisuliński.
Kuratorzy apelują o ułatwienia
Na początku marca Ogólnopolski Związek Zawodowy Kuratorów Sądowych zwrócił uwagę na jeszcze jeden problem z tłumaczami. Do Ministerstwa Sprawiedliwości zwrócił się z prośbą o udzielenie informacji, czy dopuszcza ono możliwość udziału tłumacza, który nie jest biegłym sądowym, w czynnościach przeprowadzanych przez kuratorów sądowych w przypadku obcokrajowców, którzy nie znają języka polskiego. Wśród osób uciekających z Ukrainy są głównie kobiety i dzieci, w tym także dzieci przewożone bez zgody rodziców lub jednego rodzica. Jak wskazano w piśmie, dotychczas kurator sądowy, o ile istniała taka potrzeba, mógł korzystać z pomocy tłumacza wpisanego na listę biegłych w danym sądzie. Kuratorzy oceniają, że teraz takich wywiadów będzie znaczenie więcej a bariera językowa będzie uniemożliwiała ich przeprowadzenie.
- W naszej ocenie ilość biegłych tłumaczy jest niewystarczająca do podejmowania niezwłocznych działań na rzecz dobra małoletnich. W przypadku twierdzącej odpowiedzi, OZZKS prosi o niezwłoczne przygotowanie i wdrożenie rozwiązań systemowych umożliwiających kuratorom rodzinnym korzystanie ze wsparcia tłumacza (który nie jest biegłym) przy przeprowadzaniu wywiadów środowiskowych w sprawach związanych z ochroną prawną małoletnich dzieci obywatelstwa ukraińskiego, przebywających na terytorium RP - wskazano.
Zwracała na to uwagę w rozmowie z Prawo.pl także sędzia Ewa Ważny, prezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce, odnosząc się do wprowadzony specustawą przepisów dotyczących opiekuna tymczasowego i zmian w zakresie pieczy zastępczej dla ukraińskich dzieci. Jak przypomniała nowela przewiduje możliwość ustanowienia takiej pieczy zastępczej w osobie obywatela Ukrainy, bez potrzeby odbycia szkoleń i przy złagodzonych warunkach, które przewiduje ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.
- Nie zwalnia to sądów z badania kwalifikacji kandydatów na rodzinę zastępczą, przeprowadzenia rozprawy i przesłuchania kandydatów oraz wysłuchania dziecka, konieczności zaopiniowania rodziny przez właściwe organy, zlecenia wywiadów kuratora-tutaj też będzie konieczność zapewnienia tłumaczy języka ukraińskiego - podkreślała.
Sprawdź również książkę: Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Komentarz >>
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.