Weszły w życie zmiany w ustawie - Prawo oświatowe, dotyczącą zwrotu kosztów przewozu dzieci z niepełnosprawnością. Nowelę 16 października 2019 r. przyjął Sejm.

Niepełnosprawne dzieci znów w gorszej sytuacji>>

Dostosowanie do wyroku TK

Zasady wyrównywania kosztów regulowały najczęściej umowy pomiędzy gminą a rodzicem niepełnosprawnego ucznia. Nie działo się to jednak bezkolizyjnie i w końcu sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, który postanowieniem z dnia z 17 października 2017 r. (sygn. akt S 1/17) stwierdził , że nieokreślenie warunków realizacji zadania gminy dotyczącego zwrotu kosztów przejazdu rodziców odwożących do szkoły swoje niepełnosprawne dzieci - łamie ustawę zasadniczą.

Autorzy projektu chcą, by zwrot kosztów jednorazowego przejazdu zależał od:

  •     średniej ceny paliwa w danej gminie;
  •     liczby kilometrów pomiędzy placówką a miejscem zamieszkania lub miejscem pracy;
  •     średniego zużycia paliwa na 100 kilometrów dla danego pojazdu.

 

Niestety, dla niektórych rodziców oznacza to istotną obniżkę kwot zwracanych im przez gminę.  - Rozstrzygnięcie trybunału miało sprawić, że gminy zapewnią rodzicom realny zwrot kosztów dowozu. Tymczasem w projekcie bierze się pod uwagę jedynie koszt paliwa, zapominając o kosztach paliwa, amortyzacji, naprawach – komentowała senacki projekt Angelika Suśniak. - Problem ze zwracaniem kosztów dowozu dziecka istniał od samego początku, miasto nie chciało np. brać pod uwagę tego, że powinno zwracać rodzicowi koszt czterech przejazdów, a nie tylko dwóch. W końcu rodzic nie spędzi całego dnia w szkole z dzieckiem – dodaje. Sejm nie wprowadził żadnych zmian w algorytmie.  Poprawki dotyczyły zupełnie innych kwestii, głównie egzaminów zawodowych.

 

Dużo sporów o transport

To nie jedyny spór, jaki toczył się wokół transportu niepełnosprawnych dzieci do szkół. Spór toczył się wokół art. 39 ust. 4 ustawy - Prawo oświatowe, według którego obowiązkiem gminy jest zapewnienie uczniom niepełnosprawnym, bezpłatnego transportu i opieki w czasie przewozu do najbliższej szkoły. Problem w tym, że samorządy różnie interpretowały termin "najbliższa szkoła", przez to rodzice skarżyli się, że ich dzieci są dowożone może i do najbliższej placówki, ale niekoniecznie tej, odpowiadającej ich potrzebom.

Zobacz omówienie orzeczenia: Rodzice decydują o tym, kto organizuje dowóz ich dziecka do szkoły >
 

Kwestia ta wielokrotnie przewijała się w orzecznictwie sądów administracyjnych, które orzekały na korzyść rodziców. W końcu utarta linia orzecznicza sprawiła, że MEN postanowiło w końcu dostosować do niej przepisy prawa oświatowego.