Chociaż przepisy nakazują nauczycielowi, który przyłapie ucznia na piciu, wezwanie karetki i poinformowanie rodziców, nauczyciele rzadko się do nich stosują.
"Sumienie nie pozwala im wezwać pogotowia i policji albo też wymagać, żeby rodzice przyjeżdżali po dziecko 400 kilometrów. Nic więc nie robią, czyli sami postępują niezgodnie z prawem. Kiedy więc chcą karać ucznia za picie, wychodzi na jaw, że sami też nie są święci. Wtedy robią wszystko, aby kara była symboliczna albo żadna. I dlatego uczniowie na wycieczkach piją, bo wiedzą, że nic im nikt nie zrobi." - podkreśla bloger.