- Zaczęliśmy na lekcji dyskutować o zakazie stosowania tortur - mówi Dariusz Chętkowski, polonista z XXI LO w Łodzi. - Część uczniów opowiedziała się za tym, żeby w Polsce można było torturować. Np. Arabów, Czeczenów, Romów. Okazało się, że ci, którzy tak uważają, nie są gdzieś za górami, za lasami. Tylko obok. I głośno mówią, co myślą.

Częste wśród uczniów są antagonizmy spowodowane różnicami w poglądach politycznych, wielu angażuje się także w działalność młodzieżówek. Uczestniczą m.in. w tzw. "tajnych kompletach", na których dowiadują się że "w Polsce jest dużo agentury, sprzedawczyków i że oni są osadzeni w "mediach głównego ścieku" i próbują prowadzić akcję zneutralizowania narodu".
- Teraz wiadomo, kto z klasy stanął po prawej, a kto po lewej. I widać przepaść. Zachowują się tak, jakby nie mieli ze sobą nic wspólnego. Jakby byli z różnych plemion, wręcz z różnych krajów. - podkreśla Chętkowski. 
Nie bez wpływu na radykalizujące się poglądy uczniów pozostaje, według nauczycieli, niski poziom debaty politycznej. 
- Uczniowie dostają sygnał, że w tym państwie każdego można opluć, obrzygać. Zaczynam lekcję o roli rządu, a z klasy słyszę: to złodzieje. Podchodzę do ucznia i pytam: co ci rząd ukradł? - mówi "GW' Ryszard Kuflewicz, nauczyciel historii i WOS w gimnazjum w Pakości. Więcej>>