Prokuratura skierowała niedawno do sądu akt oskarżenia przeciwko terapeucie ze szkoły w Żarach. Według ustaleń śledczych przez 12 lat molestował on swoich wychowanków. Postępowanie wszczęto rok temu, kiedy zameldował się z dwunastoletnim uczniem w jednym z zielonogórskich hoteli - rodzicom dziecka powiedział, że zabiera ucznia na szkolną wycieczkę. Na jego komputerze znaleziono 2 tys. zdjęć przedstawiających wizerunki obnażonych chłopców. Obecnie mężczyzna przebywa w areszcie, szkoła przez rok płaciła mu połowę pensji, a w chwili skierowania aktu oskarżenia do sądu dyrektor zwolnił nauczyciela.
Ten jednak odwołał się do sądu pracy, powołując się na przepisy Karty Nauczyciela, według których dyrektor powinien zaczekać na wydanie prawomocnego wyroku.
- Karta to archaizm z PRL. Ma więcej wad niż zalet. Rozumiem przepisy osłonowe dla nauczycieli, ale tej absurdalnej sytuacji nie. Każdy inny za takie czyny byłby dawno wyrzucony z pracy - mówi starosta żarski, Marek Cieślak - Nie wyobrażam sobie, by kręcił się po szkole, choćby przyszedł zabrać swoje rzeczy. Ten człowiek ma wyjątkowy tupet. Kolejny absurd karty? Facet siedzi w areszcie, jest na wikcie państwa i to samo państwo wypłaca mu pensję. Coś tu nie tak!
Zapisów Karty broni szefowa nauczycielskiej "Solidarności". Bardzo często ktoś pomawia nauczyciela o rzeczy, których nie zrobił. Karta go broni, uniemożliwia zwolnienie pedagoga za "widzimisię" dyrektora szkoły. Broni przed zemstą uczniów, bo nauczyciel był wymagający - mówi Pierzgalska i podkreśla, że skoro nauczyciel od roku przebywa w areszcie, można go zwolnić na podstawie Kodeksu pracy. Więcej>>