Aby zaoszczędzić, wielu dyrektorów zdecydowało się na likwidację szkolnych stołówek. Organizacja posiłków ma zostać przekazana w ręce ajentów lub firm cateringowych. Na takie zmiany nie zgadzają się rodzice. Obawiają się, że doprowadzą one do znacznego wzrostu cen posiłków, co uderzy zwłaszcza w uczniów z najuboższych rodzin. Na negatywne skutki likwidacji szkolnych stołówek w liście przesłanym do redakcji "Dyrektora Szkoły" zwracają uwagę członkowie fundacji "Rodzice Szkole".
"Umożliwienie korzystania z posiłków  uczniom z rodzin uboższych miało stanowić, niezbędny dla ich rozwoju, element realizacji zadań opiekuńczych szkoły, wpisujący się w zasadę wyrównywania szans edukacyjnych, o której wszyscy politycy (w tym również politycy samorządowi) niezależnie od ich barw partyjnych, często mówią.(...) Warszawscy rodzice ze zdumieniem i oburzeniem przyjęli działania władz stolicy- najbogatszej gminy w kraju - które postanowiły zaoszczędzić na oświacie poprzez likwidację szkolnych stołówek. W zamian  proponują tworzenie w  szkołach punktów gastronomicznych prowadzonych przez osoby fizyczne lub prawne, często  niemające żadnych doświadczeń w żywieniu dzieci i we współpracy z placówkami edukacyjnymi. Istota zmiany polega na przerzuceniu wszystkich kosztów związanych ze szkolnymi posiłkami (łącznie z zyskiem ajenta) na rodziców, co zdecydowanie jest sprzeczne z duchem przywołanej powyżej ustawy oraz intencją ustawodawcy.  Uniemożliwia również  kontrolę, przebywających na terenie szkoły i mających bezpośredni, codzienny kontakt z dziećmi i młodzieżą pracowników w/w punktu gastronomicznego pod względem ich niekaralności i wynikający z powyższego zakaz  pracy z dziećmi." - piszą rodzice w liście i apelują do minister edukacji o podjęcie działań w tej sprawie. 

Nie tylko rodzice zaniepokojeni są kwestią zmniejszającej się liczby szkolnych stołówek. Głos w tej sprawie zajął Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.  W liście skierowanym do wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, wyraża on podobne obawy, podkreślając, że zmiany w organizacji żywienia w szkołach, mimo faktycznych oszczędności, jakie przyniosą placówką, uderzą w najuboższych uczniów.
"Trudno odmówić słuszności argumentacji przedstawionej przez rodziców i inne osoby występujące w tej sprawie, że koszty zmian poniosą dzieci i ich rodziny. Najpoważniejszą wadą nowo wprowadzonego systemu jest prawdopodobieństwo wyłączenia grupie dzieci pochodzących z rodzin o niskim statusie ekonomicznym możliwości spożycia w szkole gorącego posiłku. Dla tego typu rodzin dwu- lub trzykrotne podwyższenie ceny jednostkowej posiłku powoduje poważne skutki - często uniemożliwiające ich zaakceptowanie". - pisze rzecznik w liście.
Marek Michalak uważa, że masowa likwidacja szkolnych stołówek może doprowadzić do wzrostu liczby niedożywionych dzieci. Z tego powodu apeluje do organów prowadzących o zachowanie rozsądku podczas planowania tego rodzaju zmian, tym bardziej, że - jak podkreśla - decyzja o likwidacji szkolnej stołówki może być nieodwracalna, ponieważ przywrócenie stanu poprzedniego wiąże się ze znacznymi kosztami. 
"To od nas, dorosłych, zależy tworzenie dzieciom odpowiednich warunków do prawidłowego rozwoju. Nie zapominajmy, że okres, w którym dziecko rośnie, rozwija się i uczy decyduje o jego przyszłych możliwościach, czyli o kondycji naszego Państwa w przyszłości" - podkreśla Marek Michalak. List rzecznika dostępny tutaj>>

Szczegółową analizę problemu organizacji żywienia w szkołach zawiera czerwcowy numer miesięcznika "Dyrektor Szkoły". 
Polecamy również artykuł:
Likwidacja szkolnych stołówek - rozsądne oszczędności, czy działanie na szkodę szkół?