Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa zaplanowano na lata 2014-2020. Jego twórcom wytyka m.in., że przeznaczą miliony na kampanie społeczne i reklamy, a nie przewidzieli pomocy dla szkolnych biblotek. Pieniądze dostaną jedynie biblioteki publiczne, których jest dwa razy mniej niż szkolnych.
- Zazdroszczę bibliotekom publicznym. Wystarczy, że będą tam chcieli włożyć trochę pracy, i dzięki dofinansowaniu zrobią w swoich placówkach cuda. My, niestety, w szkołach czujemy się jak niechciane dzieci tego rządu. - mówi Danuta Brzezińska, prezeska Towarzystwa Nauczycieli Bibliotekarzy.
Prawdopodobnie powodem nieuwzględnienia bibliotek szkolnych w programie jest podział kompetencji pomiędzy MEN a resortem kultury. Ten ostatni, zajmując się realizacją akcji, może przeznaczyć pieniądze tylko na instytucje kultury, do których nie należą biblioteki szkolne.
Aby nieco pomóc szkołom, MKiDN wymyśliło, że biblioteki publiczne dostaną dodatkowe 3 mln zł na książki, których zakup skonsultują z bibliotekami szkolnymi. Więcej>>