Komentarz pojawił się po głośnej aferze w jednej z łodzkich podstawówek, w której - jak twierdzą rodzice - kazano im pisać podania o zwolnienie ich dzieci z religii. Wprowadzenie takiego wymogu jest niedopuszczalne w obecnym stanie prawnym. 
- Zawsze zastanawiało mnie, po co właściwie uczymy religii w szkołach. Czemu nie uczyć religii tam, gdzie jej miejsce - w kościele? - pyta Pawłowska. - Nie kupuję argumentów o tym, że religia uczy nas "uniwersalnych zasad moralnych". Może Jezus chciał dobrze, ale w dzisiejszym katechizmie jest bardzo mało myśli Jezusa Chrystusa, a dużo więcej treści, które brzmią, jakby były inspirowane mądrościami ojca Rydzyka - stwierdza autorka. Według niej nauka religii to wbijanie uczniom opinii kościoła na tematy społeczne, takie jak aborcja, antykoncepcja czy homoseksualizm. 
- Wydaje mi się, że sporo młodych ludzi chłonie uniwersalne wartości niejako pomimo, a nie dzięki, lekcjom religii. Bo tolerancji, otwartości i szacunku dla drugiego człowieka i jego/jej inności raczej ciężko uświadczyć w sali lekcyjnej z katechetką bądź księdzem - ocenia i stwierdza, że upieranie się hierarchów kościelnych przy nauce religii w szkołach wynika z przekonania, że na lekcje organizowane w kościołach nikt nie przyjdzie. Więcej>>