Użytkownicy Wykop.pl chwalą się, że „strollowali” naiwnych maturzystów – wykorzystując informacje o przeciekach maturalnych, oferowali rzekomy arkusz z języka angielskiego w zamian za przesyłanie zdjęć – czasem ośmieszających, czasem o charakterze erotycznym. Galeriami pełnymi zdobytych trofeów przechwalali się między sobą. Dodatkowo, co bardziej zachwyceni swoją inicjatywą na rzecz ratowania poziomu polskiej oświaty, o próbie zdobycia odpowiedzi przez zdających informowali ich szkoły. Tymczasem to nie uczniom grozi odpowiedzialność.

 

Przeciek na maturze - od unieważnienia egzaminu, po więzienie>>

 

Strażnicy o wątpliwej moralności

Akcja spotkała się z pozytywnym odbiorem w mediach społecznościowych, uznawano na ogół, że głupi i nieuczciwi maturzyści dostali to, na co zasłużyli. Rzadziej zastanawiano się nad postawą – bywa że dwukrotnie starszych osób, które namawiały nastolatki do przesyłania zdjęć w negliżu.

- W mojej ocenie warto nagłaśniać takie sytuacje, żeby kolejni młodzi ludzie, szczególnie w tym przypadku młode dziewczyny, nie wpadły w tego typu pułapki – mówi Prawo.pl sędzia Marta Kożuchowska – Warywoda, z Sądu Rejonowego Warszawa-Wola, prezes Fundacji Edukacji Prawnej Iustitia.  - Komuś ewidentnie nie zapaliła się czerwona lampka. I oczywiście osoba dorosła, z jakimś doświadczeniem życiowym mogłaby wyczuć niebezpieczeństwo - w tym przypadku tak się jednak nie stało – tłumaczy.

 

 

 

Policjanci również podkreślają, że w takich sytuacjach rzadko się ich zawiadamia, bo osoby pokrzywdzone boją się, że postawi się im jakieś zarzuty w związku z faktem, że próbowali nielegalnie uzyskać pytania na egzamin. Wszystko więc zależy od tego, czy zdecydują się na złożenie zawiadomienia.

- Niestety pokutuje naiwność młodych ludzi, którzy mimo wielu apeli i ostrzeżeń, nie pamiętają o tym, że w internecie nic nie ginie. I wysłanie komukolwiek jakichkolwiek swoich zdjęć może wiązać się z tym, że stracimy nad tym kontrolę i ktoś może to wykorzystać w niecnych celach - albo zarobkowych, albo żeby nas ośmieszyć, czy poniżyć - mówi jeden z policjantów. Podkreśla też, że oferowanie pytań osobom, które chcą łatwiej zdać maturę, może wiązać się z odpowiedzialnością karną. Choć oczywiście w sytuacji, gdy faktycznie tymi pytaniami dysponowała.

 

Rozpowszechnianie wizerunku bez zgody jest karalne

Jak podkreśla sędzia Warywoda, osoby, które w ten sposób zostały pokrzywdzone powinny pamiętać, że nawet jeśli wysłały te zdjęcia w celu pozyskania pytań na egzamin, to poza naganną oceną ich zachowania, nie ma ryzyka, że ktoś im egzamin unieważni. - Bo najpierw trzeba by udowodnić, że rzeczywiście dostały te pytania i, że z nich na maturze skorzystały – mówi.

W jej ocenie jeśli chodzi o kwalifikacje prawną to w grę wchodzi przepis dotyczący rozpowszechniania wizerunku bez zgody. - To są nasze dobre osobiste i bez względu na to w jaki sposób ktoś pozyskał te zdjęcia, zostały one pozyskane podstępem  - mówi sędzia.

 

Powołuje się przy tym na art. 190a par. 2 - dotyczący podszywania się pod inną osobę i wykorzystania wizerunku lub danych osobowych w celu wyrządzenia szkody majątkowej i osobistej.

- Czyli w grę wchodzi bezprawne wykorzystanie wizerunku i udostępnienie go bez zgody danej osoby. Ktoś podszywa się pod kogoś kto dysponuje dostępem do pytań maturalnych i wykorzystuje przekazane mu zdjęcie, udostępniając je dalej. Jest to zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności. Z drugiej strony mamy świadomość, że te dziewczyny zostały oszukane, tyle że nie możemy zakwalifikować tego jako oszustwo bo nie ma szkody majątkowej ale ewidentnie jest osobista - dodaje sędzia. 

 

Jak podkreśla radca prawny Maciej Sokołowski, specjalista od prawa oświatowego, że w takiej sytuacji trudno będzie w praktyce wyciągnąć konsekwencje wobec ucznia.

- Teoretycznie w grę wchodzić będzie unieważnienie egzaminu maturalnego, gdyż może zostać stwierdzone niesamodzielne rozwiązanie zadań przez ucznia, wymaga to jednak w mojej ocenie wykazania zarówno tej niesamodzielności, jak i związku przyczynowego, co może być trudne. Jeżeli nie dojdzie do wprowadzenia w błąd członków komisji, nie można także mówić o przestępczym usiłowaniu wyłudzenia poświadczenia nieprawdy - tłumaczy. Dodaje, że niewykluczone jednak, że statut konkretnej szkoły będzie przewidywał konsekwencje podobnych, nieprawidłowych zachowań ucznia, podważających ogólnie rozumianą uczciwość i rzetelność uczniowską.

 

Nie kara, a rozmowa

Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, choć oczywiście nie pochwala próby oszukiwania na egzaminach, zauważa, że maturzyści padli ofiarą prowokacji.
- Myślę, że miałbym mniej pretensji do maturzystów, niż do osób, które się tak okrutnie zabawiły ich naiwnością. Moim zdaniem to żadna droga do wychowywania młodych ludzi, równie dobrze możemy w szkole wprowadzić jakieś formy prowokacji i rozliczania każdego, kto im ulegnie – tłumaczy. Dodaje, że potraktowałby tę sprawę jako wychowawca i porozmawiał z uczniami o etyczności i potencjalnych skutkach takich zachowań.

- Co innego, jeżeli maturzyści próbowali ściągać, nawet z fałszywych arkuszy – wtedy ewidentnie złamali zasady i powinni zostać wykluczeni z egzaminu. Ale jak byli wyśmiani w internecie, to jest to kwestia poważnej rozmowy z nimi z rodzicami – mówi.

 

 

 

Jolanta Basaj, dyrektor Technikum TEB Edukacja w Radomiu, mówi, że nie ma procedury powiadamiania egzaminatorów o tym, że na maturze ktoś mógł próbować ściągać i to nawet, gdyby ktoś sam opublikował podobne wyznanie na Facebooku.

- Portale społecznościowe nie są dowodem na cokolwiek. To bardziej kwestia etyczna, jeżeli zależy mi na dobrej opinii o mojej szkole, mogę powiadomić OKE, ale nadal – jeżeli nikt nie został złapany na gorącym uczynku, to trudno taki czyn udowodnić. Co najwyżej egzaminatorzy mogą dopatrzeć się podobieństw w odpowiedziach na pytania – mówi dyrektor Basaj. Dodaje, też, że potrzebne są działania wychowawcze, by nie dochodziło do takich sytuacji. - Mamy dużo pracy, my jako nauczyciele i jako rodzice, by gdzieś tę etykę w młodzieży kształtować – podsumowuje.