- Dziś mamy do czynienia z autorytaryzmem, żarłoczną biurokracją oraz skazywaniem rodziców i młodych pokoleń na toksyczne rozwiązania, które są dla nich po prostu szkodliwe. W oświacie dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji, że minister w Warszawie decyduje nawet o tym, jakie spodenki mają nosić uczniowie na lekcjach WF. To jest po prostu śmieszne. - ocenia Śliwierski.
Mówi także, że polityka oświatowa w zbyt dużym stopniu podporządkowana jest interesom elit politycznych, a rządy zupełnie nie liczą się z opinią obywateli. Krytycznie wypowiada się także o podporządkowaniu edukacji wyłącznie potrzebom rynku pracy.
- Edukacja nie jest procesem produkcyjnym i nie może być weryfikowana tylko i wyłącznie metodami rynkowymi. Edukacja to także inkulturacja, czyli włączanie nowych pokoleń w kulturę i historię, formowanie ich sumienia, budowanie w nich pewnego systemu wartości i tego, co jest niesłychanie istotne dla tożsamości narodowej, czyli postaw patriotycznych, społecznych itd. - tłumaczy.