Beata Igielska: Pierwsza ważna walka w życiu młodych ludzi, rekrutacja do szkoły średniej, zakończona dla wielu porażką. Jakie to może mieć konsekwencje?

Lucyna Muraszkiewicz: Jest to ogromny stres nieporównywalny w swoim rozmiarze np. ze stresem zawodowym osób dorosłych. W tak młodym wieku dorośli zafundowali im walkę o „swoje być albo nie być”. Ale spójrzmy na rekrutację do szkół średnich i pokłosie reformy szkolnictwa w kontekście zdrowia psychicznego. Nie bez powodu ciągle słyszymy o braku miejsc dla dzieci i młodzieży w szpitalach psychiatrycznych. Socjolodzy i psycholodzy mówią, że XXI wiek, to wiek nieprzyjazny dla dzieci i młodzieży - jest to pozostawione samo sobie, stracone pokolenie. Dzieje się tak, ponieważ mamy do czynienia z niebywałym pośpiechem cywilizacyjnym, dynamicznym rozwojem technologicznym, które wymuszają konkurencyjność i rywalizacyjność. Rodzina powinna być oazą bezpieczeństwa i spokoju, a niestety najczęściej jest dla dzieci kolejnym czynnikiem stresogennym. Paradoksalnie jedynym stałym elementem naszej rzeczywistości jest zmiana i konieczność nieustannej adaptacji.
 

Dobrzy uczniowie zostają na lodzie>>
 

Na całym świecie ogromne pieniądze przeznacza się na profilaktykę zdrowia psychicznego. Liczy się nie wzrost PKB, ale wzmacnianie dobrostanu psychicznego. W Polsce natomiast nie ma tematu zdrowia psychicznego, które przecież przekłada się na dobrą jakość życia, dobre radzenie sobie z trudnościami, poczucie satysfakcji życiowej. System szkolny powinien dbać o harmonijny rozwój dzieci i młodzieży. Rozwój intelektualny jest tak samo ważny jak rozwój emocjonalny. Tu mamy katastrofę, bo nasza szkoła nic na tym polu nie robi, a zagrożenia cywilizacyjne dla zdrowia psychicznego są porażające. W dodatku fundujemy dzieciom nieprzygotowaną pod tym względem reformę edukacji, gdzie żaden z decydentów nie zwraca uwagi na ogromne obciążenie psychiczne uczniów. Konsekwencje już obserwuję w gabinecie i będziemy je obserwowali przez lata. XXI wiek już od przedszkola wzmacnia rywalizację, konkurencyjność, nieustanny wyścig.

Sprawdź w LEX: Czy w każdej szkole powinien być zatrudniony psycholog? >

To szaleństwo. Budujemy społeczeństwo cyników, egocentryków, na piedestale stawiamy sukces indywidualny, rośnie nam narcystyczne pokolenie. Reforma w takim wydaniu, jakie widzimy, doskonale wzmacnia te cechy. W najlepszym przypadku wyrośnie nam pokolenie życiowych frustratów, w najgorszym - pokolenie z zaburzeniami psychicznymi. Przedstawiciele rządu zapewniali, że jest dostateczna liczba miejsc i że konkurencyjność utrzyma się na poziomie z ubiegłych lat. Okazało się, że państwo uczniów oszukało, pozostaną z zaniżoną samooceną. Ten fakt rozważam w kategoriach przemocy systemowej państwa wobec dzieci i młodzieży. Dołożyliśmy im traumę, której objawy wcale nie muszą być widoczne w tej chwili, mogą być odłożone w czasie.

 

A teraz nic się nie dzieje?

Ależ dzieje się! Tuż po ogłoszeniu wyników rekrutacji miałam mnóstwo telefonów od rodziców dzieci, które dostały się do wymarzonej szkoły. Rodzice mówią: nie poznaję swojego dziecka. Twierdzi, że nie pójdzie od września do szkoły, którą sobie wymarzył. Jest zbuntowany, labilny emocjonalnie, agresywny, wulgarny, nie ma ochoty na żadne aktywności, nie chce wychodzić z domu, skarży się na różne objawy psychosomatyczne, ma problemy ze snem. Można powiedzieć, że są to symptomy stresu pourazowego. Jak ten amerykański żołnierz w Afganistanie: walczy, świetnie wykonuje zadania, wraca do domu i zaczyna rozpadać się psychicznie. A co dzieje się z tymi, którzy się nie dostali do żadnej szkoły? Zastanawialiśmy się w gronie specjalistów z naszego ośrodka, o ile zwiększy się liczba dzieci z samouszkodzeniami czy próbami samobójczymi.

Sprawdź w LEX: Czy pomoc psychologiczno-pedagogiczną w szkole może realizować w ramach swojego pensum nauczyciel pedagog lub psycholog? >

 

My, dorośli powtarzaliśmy: pracuj, pracuj, bo możesz się nie dostać...

Niestety, w XXI wieku miłość rodzicielska jest tożsama z lękiem. Pracuj, będziesz miał lepiej niż ja. W Polsce rodzice dzisiejszego podwójnego rocznika to pokolenie transformacji, mieli kłopoty z pracą, musieli się przebranżawiać i dokształcać, walczyć z bezrobociem. Lęk i pragnienie, żeby dziecku było lepiej, przejawia się w przekonaniu, że edukacja jest najwyższą wartością. A to jest nieprawda. Najważniejszy jest szeroko rozumiany dobrostan psychiczny, który przekłada się na satysfakcjonującą jakość życia i poczucie szczęśliwości. Natomiast przekaz od rodziców jest taki: jeśli się nie dostaniesz na studia, trafisz na życiowy śmietnik. I to jest dramat.

 

Ten traumatyczny stres zafundowany przez reformę przychodzi w trudnym momencie rozwojowym. Jak może się to odbić na psychice młodego człowieka?

Właśnie, w okresie adolescencji, burzy hormonów, poszukiwania własnej tożsamości. W samej definicji adolescencji jest zachowanie buntownicze, agresja, labilność emocjonalna i niewykształcone mechanizmy radzenia sobie ze stresem. Dlatego ta rekrutacja będzie skutkowała reakcjami lękowymi, depresyjnymi, autoagresją. Przed „szaleństwem” świata XXI wieku chroni nas poczucie koherencji, które bezwzględnie należy u dzieci rozwijać i wzmacniać. Jednym z czynników koherencji jest przekonanie, że świat jest przewidywalny i zrozumiały, że mam na niego wpływ i mogę go tworzyć, że jest wart zaangażowania. No to mocno angażowali się w proces uczenia, czasami był to wysiłek niebotyczny, po 12 godzin dziennie, bo byli przekonani, że się opłaca, będą mieli sukces, dostaną się do wymarzonej szkoły, A to wszystko okazało się nieprawdą, nie mają oczekiwanego sukcesu.

Sprawdź w LEX: Czy psycholog zatrudniony w szkole podstawowej specjalnej i gimnazjum specjalnym wchodzącym w skład specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego musi posiadać kwalifikacje z zakresu oligofrenopedagogiki? >

 

Dorośli mnie oszukali, świat ode mnie nie zależy, nie mam na niego wpływu, nie mam wpływu na swoje życie, choć wkładałem duży wysiłek. Do czego to prowadzi?

Do postaw rezygnacyjnych, autoalienacji, poczucia bezradności i beznadziejności, do objawów depresyjnych. Kształtujemy przeciwne postawy do poczucia koherencji: nie ja tworzę swój świat, sukcesy są przypadkowe i nie muszą zależeć od mojego wysiłku i determinacji, nie warto angażować się w cokolwiek. W tej chwili powinniśmy wejść do szkół z programami szeroko rozumianego zdrowia psychicznego.

 

Ależ MEN właśnie ogłosił konkurs na profilaktykę m. in. samobójstw. Ale też tak przy okazji na walkę z seksualizacją dzieci. Przeznaczył na to 3,6 miliona złotych...

Żartuje pani, nie mamy pieniędzy nawet na zapewnienie tym dzieciom dostępu do psychologów szkolnych czy psychoterapii, bo że będą tego potrzebowały, nie mam wątpliwości, a tu coś takiego. Tworzy się klasy 30 osobowe. Kto będzie miał czas, żeby zwracać uwagę na indywidualne potrzeby emocjonalne, na ryzykowne stany psychiczne, pierwsze objawy zaburzeń psychicznych, czy dramatycznie nasilające się, już wśród małych dzieci uzależnienia behawioralne, dbać o harmonijny rozwój emocjonalny i intelektualny?!

 


 

Poważnie nadwyrężone przy okazji reformy zostało poczucie obywatelskości: państwo mnie oszukało, to ja będę teraz grał tylko na siebie.

Te dzieciaki za chwilę będą miały 18 lat. I nie pójdą na wybory. Otrzymały lekcję życia od państwa: i tak ode mnie nic nie zależy, nie mam na nic wpływu.

Sprawdź w LEX: Czy w świetle obowiązujących przepisów RODO należy zadbać o zgody rodziców na dobrowolne rozmowy uczniów z psychologiem, który nie jest zatrudniony w szkole? >

 

Ci, którzy dostali się do wybranych szkół hejtują tych, którzy się nie dostali.

Bo polska szkoła zwolniła siebie z obowiązku przeciwdziałania przemocy rówieśniczej, wzmacniania zachowań prospołecznych, rozwijania empatii. Szkoły na zachodzie bardzo dobrze sobie z tym radzą: nie uzyskasz świadectwa maturalnego i zabraknie ci punktów, by dostać się na studia, jeśli nie będziesz miał dostatecznej ilości punktów za prace społeczne i działalność charytatywną. To jest sposób kształtowania postaw prospołecznych, empatii, radzenia sobie z obniżaniem poziomu agresji, również w internecie.

 

W tej rekrutacji przeraża ujednolicenie środowiska wychowawczego: w warszawskim LO im. Staszica utworzono pięć klas samych olimpijczyków.

To sztuczne środowisko. Wręcz chów wsobny. Możemy sobie założyć, że spotkają się tam same indywidualności, ceniące przede wszystkim intelekt. Owszem, na świecie tworzy się klasy geniuszy, ale tam są specjalne, zindywidualizowane programy, których zadaniem jest nie tylko produkowanie potencjalnych noblistów, ale dbanie o prawidłowy, harmonijny rozwój emocjonalny człowieka. Bo inaczej te dzieci nie będą w stanie w życiu dorosłym maksymalnie wykorzystać swojego potencjału intelektualnego, przeszkodzą im w tym problemy i zaburzenia emocjonalne. Istnieje zagrożenie, że w Staszicu pojawi się syndrom manii i kultu sukcesu, nasilona rywalizacja, syndrom tzw. szkoły baletowej, gdzie maleńkie dziewczynki obwiązują się folią, by utracić kolejne gramy nadwagi, której i tak nie mają. Te klasy powinny być objęte szczególną opieką psychologiczną.

 

Czy fakt, że dziecko nie dostało się do wymarzonej szkoły ma prawo być przedstawiany jako wielka tragedia?

Zdecydowanie – nie. Niestety, taka postawa rodziców często jest uwarunkowana ich lękiem o dziecko, o jego przyszłość, o czym wspominałam. Im większą to będzie tragedią dla rodziców, tym większe prawdopodobieństwo, że dziecko będzie miało objawy związane z tą stresogenną sytuacją.

Sprawdź w LEX: Czy dyrektorka podczas sprawdzania dziennika nauczyciela psychologa może wprowadzić do niego uwagi? >

 

Jaka więc rada dla tych rodziców, nauczycieli - na co powinni zwrócić uwagę?

Nie mam jednej, prostej rady dla nauczycieli, którzy są w tej chwili w naprawdę beznadziejnej sytuacji, w poczuciu bezradności, pozostawieni sami sobie, bez żadnego profesjonalnego wsparcia od września. To, jak wygląda dzisiejsza szkoła, nie jest ich winą, to problem całego systemu i niewydolności państwa. Nie będą mieli czasu w trzydziestoosobowych klasach dostrzec, że dziecko ma objawy psychosomatyczne związane z sytuacjami stresowymi w szkole, że ma cechy lękliwości, że nie radzi sobie z emocjami, co się przejawia nasiloną agresją bądź tendencjami do izolacji, że ma objawy depresyjne, bądź jest ofiarą przemocy rówieśniczej.

 

Łatwiej to dostrzec rodzicom. Im mogę poradzić: jeśli cokolwiek was niepokoi, udajcie się do specjalisty po poradę, najlepiej do psychologa klinicznego, który ma doświadczenia w pracy z dziećmi lub jest systemowym psychoterapeutą rodzinnym.

 

Jaką rolę w tym wszystkim odgrywają poradnie psychologiczno-pedagogiczne? Jaki jest w tej chwili do nich dostęp?

Nasz system opieki psychologiczno-psychiatrycznej jest niewydolny. Psychiatria w Polsce jest marginalizowana. Dostępność psychologa powinna być natychmiastowa. Tymczasem na wizytę u psychiatry dzieci i młodzieży czeka się po kilka miesięcy. Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia powinno być 10 psychiatrów, specjalistów dzieci i młodzieży, na 100 tysięcy dzieci. W Polsce jest 415 psychiatrów dzieci i młodzieży, 70 w trakcie specjalizacji i 7 milionów dzieci. Na 100 tysięcy dzieci przypada, więc około sześciu psychiatrów. Coraz więcej lekarzy wybiera sektor niepubliczny. Wielu z nich jest już w wieku emerytalnym, wielu wyjeżdża za granicę.

 

A psycholodzy szkolni?

Są nimi ludzie tuż po studiach, bez doświadczenia. A powinni tam trafiać bardzo doświadczeni dziecięcy psycholodzy kliniczni, którzy potrafią diagnozować i potrafią zaproponować zindywidualizowaną pomoc psychoterapeutyczną. Po tej reformie powinno być w szkołach, co najmniej kilku psychologów dostępnych nie tylko dla dzieci, ale również dla nauczycieli i rodziców. Dla dzieci istotne są wzmocnienia pozytywne.

 

W procesie rekrutacji doświadczyli samych wzmocnień negatywnych?

Wzmocnienia pozytywne są istotne dla prawidłowego rozwoju osobowości. Zdecydowanie za mało ich mają ze strony nauczycieli i rodziców. Każdego dnia są krytykowane, jak więc mają budować prawidłową samoocenę, skoro są nieustannie bombardowane informacjami, że zawodzą i nie spełniają oczekiwań dorosłych. W przestrzeni medialnej mówi się o problemie ogromnej agresji rówieśniczej, nikt nie mówi, jakiej przemocy werbalnej doświadczają dzieci ze strony rodziców, jak wulgarnie są wyzywane, i to bez znaczenia, jaki status społeczny ma rodzina. Mówię to z doświadczenia pracy z rodzinami o wysokim statusie społecznym i ekonomicznym, bo stać ich na usługi komercyjne. To nie są rodziny z marginesu społecznego. Czy w takim klimacie szkolnym i rodzinnym dziecko, a za chwilę osoba dorosła, będzie miała prawidłową samoocenę, dojrzałą osobowość i poradzi sobie z przeciwnościami losu?

 

Czy trafiają do pani dzieci, które już przeszły przez poradnie psychologiczno-pedagogiczne?

Te poradnie są nastawione przede wszystkim na badanie umiejętności szkolnych. Wykonują testy procesów poznawczych, na dysleksję, dysgrafię, dyskalkulię. Natomiast nie potrafią robić diagnozy klinicznej. Np. dziecko ma dobry intelekt, ale ma tak wysoki poziom lęku, że przepytywane dzień wcześniej przez rodziców, umie wszystko, wywołane do odpowiedzi, wszystko zapomina i dostaje kolejną złą ocenę. Często przychodzą do mnie rodzice z dziećmi 8-12 lat. Mówią, że psycholog szkolny i panie z poradni twierdzą, że ma objawy depresji. Tymczasem po kilku minutach rozmowy już wiem, że jest uzależnione od Internetu. Często to mały terrorysta, wulgarny wobec matki i ojca, walczący o kontakt z komputerem jak alkoholik o łyk wódki. 20 minut poświęca na odrabianie lekcji, nieźle radzi sobie w szkole, natomiast siedzi 8 godzin dziennie w Internecie. Rodzice śpią, on grzebie w komórce. Nie ma siły wstać rano, odmawia chodzenia do szkoły. W związku z tym ma rozpoznanie: fobia społeczna, fobia szkolna, objawy depresyjne. A wtedy występuje się do szkoły o indywidualne nauczanie, dziecko zupełnie traci umiejętności społeczne. Nie wróci do szkoły, nie poradzi sobie na studiach, choć ma bardzo dobry intelekt.

Lucyna Muraszkiewicz - przez 30 lat pracowała w Instytucie Psychiatrii i Neurologii (IPiN). Jest autorką programu oddziału psychoterapeutycznego w IPiN dla pacjentów z diagnozą schizofrenii