O sprawie informuje portal gazeta.pl. Jak alarmuje dr Piotr Rycielski z IBE, dzieci w testach pytane są o rzeczy, które zupełnie nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości - muszą przewinąć kasetę albo stwierdzić, że na obrazku z telefonem stacjonarnym nie ma kabla.
- Sprawdza się również, czy potrafią zawiązać sznurówki, podczas gdy większość z nich ma buty na rzepy - dopowiada radna Marta Patena, radna PO i przewodnicząca krakowskiej komisji edukacji.
Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie testy zawodzą, bo o gotowości dziecka do podjęcia przesądza w rezultacie opinia psychologa. Niemniej sytuacja nie jest najlepsza, bo poradni często nie stać na nowoczesne narzędzia diagnostyczne.
- Nie podważamy na nich istniejących narzędzi do badania dzieci, bo nie zmienia się reguł w trakcie gry. Chodzi nam o to, by przypomnieć pracownikom poradni, że opinie wydaje się nie tylko w oparciu o testy, ale także obserwację dziecka i rozmowy z rodzicami - mówi prof. Anna Brzezińska, zajmująca się rozwojem dzieci. IBE obiecuje, że stworzy zestaw narzędzi, które bezpłatnie udostępni poradniom. Więcej>>

Polecamy: IBE radzi, jak oceniać gotowość szkolną dziecka