Projekt zakłada, że samorządy dostaną więcej pieniędzy na szkoły kształcące w zawodach, na które jest wyższe zapotrzebowanie na rynku pracy. Będzie ono wskazywane przez MEN w prognozie zapotrzebowania na pracowników w zawodach szkolnictwa branżowego na podstawie m.in. danych z systemu informacji oświatowej i tych, zebranych przez Instytut Badań Edukacyjnych.

 

Zmiany w szkolnictwie zawodowym - pomysły dobre, ale diabeł tkwi w szczegółach>>


Lepsza współpraca z pracodawcami

MEN chce, by pracodawcy bardziej angażowali się w proces uczenia - przedsiębiorcy którzy kształcą młodocianych pracowników w zawodach, w których występuje zwiększone zapotrzebowanie na pracowników, otrzymają wyższe dofinansowanie kosztów tego kształcenia. Dodatkowo ustawa zobliguje dyrektora szkoły do nawiązania współpracy z pracodawcą właściwym dla zawodu i branży, przed wprowadzeniem nowego zawodu do kształcenia w szkole.

- Wyzwaniem nadal pozostaje stworzenie efektywnego systemu prognozowania zapotrzebowania na zawody w kontekście planowana kształcenia zawodowego oraz podaży  uczniów opuszczających system edukacji. Ważne jest aby kierunki kształcenia otwierany były w wyniku zapotrzebowania regionalnych pracodawców.  - mówi Jakub Gontarek - Dlatego kluczowe jest zaangażowanie urzędów pracy, które powinny wspólnie ze szkołami i pracodawcami analizować zapotrzebowanie na zawody i wynikające z nich kwalifikacje, przede wszystkim w perspektywie paru lat. To także ważne zadania dla organizacji pracodawców, które powinny w większym stopniu, a przede wszystkim lokalnie angażować się w definiowanie zawodów deficytowych.  - dodaje.

Szkoły zyskają natomiast możliwość prowadzenia krótszych form kursowych w postaci kursów umiejętności zawodowych. Ułatwi to pracownikom szybkie zdobywanie nowych umiejętności. Kuratorzy oświaty wezmą odpowiedzialność za koordynację organizacji dokształcania teoretycznego uczniów będących młodocianymi pracownikami. Rozwiązanie to ma na celu optymalne wykorzystanie sieci podmiotów realizujących to zadanie, tak aby młodociani pracownicy mogli kształcić się jak najbliżej miejsca zamieszkania.

 

 

 

Obowiązkowy egzamin zawodowy

Ustawa wprowadzi obowiązek przystąpienia do egzaminu zawodowego - obecnie nie jest to konieczne.

Według MEN wpłynie to na poprawę jakości i rzetelne nauczanie w szkołach, zaktywizuje szkoły do prowadzenia kształcenia zawodowego na jak najwyższym poziomie. Obowiązek przystąpienia do egzaminu nie oznacza jednak, że adept danego zawodu będzie musiał otrzymać ocenę pozytywną.

Na certyfikacie kwalifikacji zawodowej umieszczany ma być tylko łączny wynik z części pisemnej i praktycznej egzaminu. Na dyplomie zawodowym, zamiast wyników dla każdej kwalifikacji umieszczana będzie średnia z wszystkich kwalifikacji w zawodzie.  

- Liczymy, że wprowadzenie obowiązku przystąpienia do egzaminu, dla uczniów szkół prowadzących kształcenie w zawodach i wynikający z tego wzrost środków na wynagradzania egzaminatorów i rozwój Komisji Egzaminacyjnych stworzy podstawy do rzetelnej weryfikacji kompetencji nabywanych w procesie nauki. Jest to kluczowe dla firm które będą musiały zmierzyć się z brakiem pracowników. Tworzy to także przestrzeń do współpracy w obszarze egzaminowania i walidowania kwalifikacji, przede wszystkim na poziomem regionalnym i branżowym - ocenia Jakub Gontarek. 

 

MEN nie określiło kosztów reformy

Projekt nowelizacji zakłada, że samorządy dostaną więcej pieniędzy na szkoły kształcące w zawodach, na które jest wyższe zapotrzebowanie na rynku pracy. Na dofinansowanie mogą też liczyć przedsiębiorcy, którzy kształcą młodocianych pracowników w takich profesjach, bo MEN chce położyć większy nacisk na kształcenie praktyczne.

Jak podkreśliło Ministerstwo Finansów, resort oświaty nazbyt lakonicznie odniósł się do kosztów reformy, zabrakło m.in. określenia, kto zapłaci za organizację praktyk dla uczniów. Krytycznie resort finansów podchodzi też do wyceny kosztów awansu zawodowego nauczycieli za granicą – MEN nie oszacował, ile będzie to kosztować. Zabrakło m.in. szczegółowej wyceny szkoleń opiekunów stażu.

W podsumowaniu Ministerstwo Finansów podkreśla, że cała reforma musi zostać sfinansowana bez generowania dodatkowych kosztów dla budżetu. Zwłaszcza że MEN przeszacował możliwość pokrycia kosztów zmian z Funduszu Pracy.

 

MEN źle oszacowało koszty reformy zawodówek>>