- Dochodzą do nas informacje, że księża z ambony mówią o nauczycielkach, które uczą o równości płci. I taką nauczycielkę, co akurat jest w kościele, oblewa zimny pot. Ona tylko mówiła, żeby chłopcy nie ciągnęli dziewczynek za włosy, a okazuje się, że jest diabłem wcielonym, bo uczy o gender - mówiła w radiu TOK FM Dorota Obidniak ze Związku Nauczycielstwa Polskiego - - Kilka lat pracowaliśmy z ZNP nad "Deklaracją etyki zawodowej" i rozesłaliśmy nauczycielom ankietę dotyczącą treści tej deklaracji. Miała sprawdzić, czy nauczyciele rozumieją zapisy deklaracji, czy byliby w stanie zastosować jej zalecenia w praktyce. Pytaliśmy też nauczycieli, czy według nich w deklaracji znajdują odpowiednie odbicie kwestie genderowe i równościowe. I wtedy okazało się, że tego pojęcia nikt nie rozumie. Rozdzwoniły się telefony: "Ale powiedzcie nam, co to jest ten gender". Moim zdaniem, w wielu miejscach, tak jest do tej pory - dodaje. Więcej>>

ZNP na swojej stronie internetowej opublikowało komunikat, w którym tłumaczy, że nie należy bać się gender w szkołach. "Jednym z podstawowych założeń gender studies jest to, że stereotypy nie tylko opisują różnice między płciami, ale także wtórnie je kreują. Innymi słowy, opisują to, jacy powinni być mężczyźni (np. twardzi, stanowczy) a jakie kobiety (np. emocjonalne, uległe) i skłaniają nas do tego, by się tej wizji podporządkować. Kreują naszą płciową tożsamość. Jest to, oczywiście, pogląd trudny do zaakceptowania przez osoby o konserwatywnym światopoglądzie, które chcą wierzyć, że różnice między płciami są „naturalne” i wiążą się z wrodzonymi, biologicznie uwarunkowanymi predyspozycjami. Niestety, w świetle dzisiejszej wiedzy naukowej, pogląd taki jest niezwykle trudny do obronienia." - tłumaczy Związek i powołuje się na stanowisko WHO definiujące gender jako: „stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet”. Komunikat ZNP>>

Więcej na temat gender w szkołach>>