Do takich wniosków prowadzi przede wszystkim fakt, że treści edukacyjne będą udostępniane na otwartych licencjach, a zatem nie będą monopolizowane - będzie można je dowolnie kopiować, zmieniać, rozpowszechniać i wykorzystywać. Z tych możliwości będą mogli skorzystać także wydawcy kwestionujący zgodność programu z prawem.
Założenia projektu dotyczące korzystania z e-podręcznika przez 40 proc. uczniów nie oznaczają automatycznie, że e-podręcznik zdobędzie pozycję dominującą na rynku. Wybór podręcznika będzie bowiem nadal zależał od nauczyciela, który będzie miał pełną swobodę.
"Ministerstwo oraz Ośrodek Rozwoju Edukacji dokładają wszelkich starań by uniknąć błędów popełnionych w innych krajach przy wprowadzaniu e-podręcznika" - zapewnia resort w komunikacie. Więcej>>