Podręcznik "Lekcja równości" objęła patronatem Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik ds. równości.
– Mam bardzo wiele patronatów, często rekomenduję poradniki, informatory i broszury, które promują tolerancję i równe traktowanie. Zdecydowałam się również na ten patronat, bo w Polsce brakuje materiałów, które pomogłyby nauczycielom zrozumieć problemy uczniów nieheteroseksualnych – mówi.
Poza zaleceniami dotyczącymi zapraszania na lekcję osób o innej orientacji seksualnej, w książce można znaleźć przykłady form dyskryminacji, według autorów są m.in. zabawy studniówkowe, na których poloneza można zatańczyć jedynie z osobą przeciwnej płci.
Konserwatywni politycy uważają jednak, że treści zawarte w książce mogą być szkodliwe dla młodzieży.
- Jeśli uczniowie mają problemy ze swoją seksualnością, powinni udać się po prostu do specjalistów, a minister nie powinna angażować się swoim autorytetem w lansowanie ideologii, która uderza w powszechne normy kulturowe i prawne – mówi poseł PO Jacek Żalek. Podobnego zdania jest prof. Ryszard Legutko, który uważa, że to indoktrynacja.
Innego zdania jest prezes Zwiążku Nauczycielstwa Polskiego, który uważa treści przedstawione w książce za wyważone i przypomina, że podręcznik jest jedynie materiałem wspomagającym nauczycieli i to oni zadecydują, jak go wykorzystać.
Sprawę komentuje także Ministerstwo Edukacji Narodowej.
"Publikacja "Lekcja równości" nie jest podręcznikiem szkolnym i nie jest dopuszczona do użytku szkolnego. Używanie terminu „podręcznik", co do tej książki jest nieuprawnione, mylące i wprowadza opinię publiczną w błąd." - podkreśla resort na swojej stronie internetowej.