- Edukacja bardzo nie lubi działań w pośpiechu. I to jest moim zdaniem największy czynnik ryzyka. Ale nie jest tak, że MEN nie ma dziś nic, z czego mogłoby skorzystać. Jako Koalicja Otwartej edukacji wielokrotnie wskazywaliśmy, że są dostępne liczne zasoby, na których można się oprzeć. To choćby podręcznik "Włącz Polskę", którego główną autorką jest Maria Lorek. MEN ma też wiele treści, które dotąd nie były publicznie udostępniane. Są też materiały na platformie edukacyjnej Scholaris, ale one nie zawsze są wyczyszczone z praw autorskich, tzn. nie są udostępnione na wolnych licencjach i nie można z nich tak swobodnie skorzystać. - tłumaczy Lipszyc. Tłumaczy także, że nie ma już powrotu do poprzedniej sytuacji.
-  Żaden polityk nie zniesie psychicznie tej fali nienawiści, który przeżywaliśmy wspólnie każdego września. Wtedy, gdy rodzice szli do księgarni i orientowali się, że muszą w niej zostawić połowę, a przy większej liczbie dzieci, nawet większość pensji. Nie ma też alternatywy dla wolnych zasobów edukacyjnych - wszyscy to widzą. Trzeba teraz MEN i wspierać, i naciskać. Ale też cierpliwie czekać. Bo zmiany systemowe zobaczymy za kilka lat, a nie za kilka miesięcy. Cud nie wydarzy się 1 września 2014 roku. - podsumowuje. Więcej>>

Polecamy: ZNP: pośpiech w pracach nad rządowym podręcznikiem zemści się na nauczycielach