Jednym z samorządowych postulatów jest zobowiązanie dyrektorów szkół do kontrolowania, ile czasu nauczyciel poświęca na konkretne czynności. Dyrektorzy nie chcą takich kompetencji, ponieważ obawiają się, że taka kontrola może doprowadzić do konfliktów w zespole.
- Oczywiście dyrektorów czeka duże wyzwanie. Ale jak ktoś nie nadaje się na lidera, nie musi nim być. Szef musi podejmować trudne decyzje. Tak jest wśród urzędników, pielęgniarek i we wszystkich innych zawodach. Nie wiem, dlaczego w tym wypadku miałoby być inaczej - mówi "GW" Line Aarsland szefową departamentu komunikacji związku samorządów. Podkreśla także, że w sporze nie chodzi o pieniądze, ponieważ nauczycielskie pensje przewyższają średnią krajową (nauczyciel zarabia ok. 38 tys. koron, czyli 21 tys. zł miesięcznie).
- Przyjrzeliśmy się uprawnieniom, jakie mają inni pracownicy sektora publicznego, i zgadzamy się na pewnego rodzaju normalizację; np. jesteśmy gotowi zrezygnować z limitu godzin przy tablicy. Zależy nam jednak na tym, by nauczyciele dalej mieli wpływ na organizację swojej pracy. - podkreśla Gordon Orskov Madsen, negocjator związku zawodowego nauczycieli. Tłumaczy, że nauczyciele spędzają przy tablicy tak mało godzin w tygodniu (średnio 21) dlatego, że samorządy i dyrektorzy obarczają ich dodatkowymi obowiązkami.
Tymczasem impas w negocjacjach sprawia, że od początku kwietnia duńscy uczniowie nie mają lekcji. Zaczyna to irytować ich rodziców i powoduje, że coraz głośniej domagają się oni interwencji rządu. Więcej>>

LOKAUT DUŃSKICH NAUCZYCIELI>>

Rola dyrektora w zarządzaniu szkołą będzie jednym z głównych tematów III zjazdu Akademii Zarządzania Dyrektora Szkoły, który odbędzie się 23 maja 2013 r. w Warszawie>>