Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami. Wcześniej, na czas trwania postępowania sądowego, sąd umieścił dwoje nieletnich w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, a wobec trzeciej nieletniej zastosował dozór kuratora.
"Zabiegamy o to, żeby można było wyjechać, być wspólnie razem gdzieś daleko stąd, z tego miejsca, żeby mieć kontakt tylko z terapeutami i próbować o tym wszystkim zapomnieć. (...) Wyjechać, szkołę zmienić, zmienić środowisko, zmienić otoczenie, bo to wszystko jej przypomina, co się stało" – mówiła dziennikarzom babcia poszkodowanej nastolatki.
Dodała, że wnuczka nie żywi nienawiści do tych, którzy ją pobili.
"Namawiam Nelkę, żeby zamknąć tę historię i nie wspominać, i nie domagać się przeprosin. Boimy się ataków i nienawiści nie tylko ze strony dziewcząt, które odpowiadają przed sądem, ale całej grupy, która stoi za nimi. (...) Mamy słowa wsparcia z całej Polski, więc to jest dla nas budujące, że nie jesteśmy sami. Ale mamy też świadomość, że druga strona czyni starania, żeby nas zdyskredytować, słyszałam już wiele nieprzyjemnych uwag pod naszym adresem" – dodała opiekunka pokrzywdzonej.
Przyznała, że jej wnuczka "nie jest ideałem, ma też swoje kłopoty".
"Wiadomo, jak to nastolatka: buduje swoją tożsamość, chce przynależeć do grupy. Ma chłopaka. Związek z nim wiele też wpłynął na to, że tak się zadziało. Kluczowym aspektem jest to, kim tak naprawdę jest jej mama, co robi za granicą – to też było przedmiotem hejtu i obraźliwych uwag pod jej adresem. Od tego się właściwie zaczęło, czyli to, co mama zrobiła - i zazdrość o chłopaka" – oceniła babcia pokrzywdzonej.

Wyjaśniła, że wnuczka nie znała osobiście dziewczyn, które ją pobiły. "Pisali tylko ze sobą w internecie. Kierowały tam agresję wobec Nelki i ona tym samym im odpłacała. Teraz bardzo tego żałuje i mówi "dlaczego ja dałam się prowokować". To jest taka naiwność dziewczęca i nieświadomość konsekwencji różnych czynów" – zaznaczyła.
Rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku Rafał Terlecki poinformował, że pokrzywdzona ma dozór kuratora związany z inną sprawą.
W pierwszej połowie maja policja otrzymała zgłoszenie o bójce w pobliżu gimnazjum nr 3 na gdańskim Chełmie. Policjanci znaleźli tam pobitą 14-latkę. Dzień po zdarzeniu jedna z uczennic na portalu społecznościowym umieściła film, na którym widać jak grupa dziewcząt bije, ciągnie za włosy i kopie po głowie siedzącą na chodniku dziewczynę.
23 maja pomorska kurator oświaty Monika Kończyk po kontroli w Gimnazjum nr 5 (uczennicami tej szkoły są trzy napastniczki) i w Gimnazjum nr 3 (w którym uczy się pokrzywdzona) - złożyła wniosek do prezydenta Gdańska "o rozważenie zasadności wszczęcia postępowania odwołującego dyrektora Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 7 (należy do niego Gimnazjum nr 3) z pełnionej funkcji w związku z poważnymi zaniedbaniami".

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska powiedziała w piątek, że dyrektor wiedział, że 20 metrów od jego szkoły jest bite dziecko, ale uznał, że to poza terenem szkoły i trzeba wzywać policję.
W odpowiedzi na wniosek pomorskiej kurator oświaty o odwołanie dyrektora szkoły, biuro prasowe gdańskiego magistratu poinformowało w piątek, że "miastu zależy na rzetelnym wyjaśnieniu sprawy, dlatego weryfikuje wszystkie okoliczności sprawy". Zaznaczono, że dyrektor placówki, w pobliżu której doszło do pobicia, złożył już przedstawicielom samorządu obszerne wyjaśnienia, które są teraz weryfikowane.
Robert Pietrzak (PAP)