Anna Ł. w latach 2006-12 była główną księgową w Biurze Obsługi Szkół w Cisnej oraz w Stowarzyszeniu Wspierania Szkoły Podstawowej w Wetlinie.
Prokuratura zarzuciła jej przywłaszczenie sobie ponad 470 tys. zł, podrabianie i przerabianie podpisów na przelewach. Sąd I instancji w oparciu o dokumenty uznał, że dowody potwierdzają przywłaszczenie ponad 460 tys. zł - i skazał ją za to na 2 lata i 10 miesięcy więzienia (prokurator domagał się czterech lat pozbawienia wolności). Sąd wziął pod uwagę, że Ł. zwróciła część zagarniętych pieniędzy – ponad 200 tys. zł, i uznał to za okoliczność łagodzącą przy orzekaniu wysokości kary. Zaliczył też na poczet kary trzy miesiące tymczasowego aresztu.
Do większości zarzutów kobieta się przyznała, ale jak podkreślała, nie tylko ona ponosi winę. Wskazywała np., że nie było należytych kontroli, które wykryłyby nieprawidłowości i uniemożliwiłyby jej działania.
W czwartek rzeszowski sąd apelacyjny utrzymał w zasadniczej części wyrok sądu I instancji z maja zeszłego roku. W uzasadnieniu czwartkowego wyroku sędzia Stanisław Sielski mówił, że bezspornym jest, iż Ł. jako księgowa dopuszczała się licznych fałszerstw w dokumentach i w oparciu o te sfałszowane dokumenty przez kilka lat zagarniała dla siebie różne kwoty.
Na mocy orzeczenia Anna Ł. ma także zakaz wykonywania przez osiem lat zawodu głównej księgowej oraz funkcji związanych z księgowością i finansami. Ł. ma ponadto zwrócić do kasy oszczędnościowo - pożyczkowej w Zespole Szkół w Cisnej ponad 44 tysiące złotych.

Odpowiedzialność dyrektora szkoły za sprawozdania z działalności finansowej>>

SA w Rzeszowie zmniejszył o 9,5 tys. zł kwotę, jaką kobieta miała zapłacić na rzecz Stowarzyszenia Wspierania Szkoły Podstawowej w Wetlinie, obecnie jest to ponad 240 tys. zł – poinformował PAP rzecznik rzeszowskiego sądu apelacyjnego Roman Skrzypek. Sąd zrobił tak, bowiem po przeanalizowaniu dokumentów okazało się, że kobieta przywłaszczyła mniejszą sumę pieniędzy - właśnie o 9,5 tys. zł.
W uzasadnieniu sędzia Sielski mówił, że choć te dokumenty nie są stuprocentowym potwierdzeniem, że kwota zagarnięcia przez Ł. była mniejsza, to jednak wątpliwości miał obowiązek rozstrzygnąć na korzyść oskarżonej. Odniósł się też do jej linii obrony, w której duży zakres odpowiedzialności za swoje postępowanie przerzucała na inne osoby. Sędzia nazwał to mało eleganckim zachowaniem. Przyznał zarazem, że kobieta cieszyła się sporym zaufaniem otoczenia.
"Ale to jest bez znaczenia. To nie jest tak, że osoba jest uczciwa tylko dlatego, że jest kontrolowana. Ktoś ma być uczciwy dlatego, że tak ma być, że ma być uczciwy" – mówił sędzia. (PAP)

 

RPO pyta, czy Prezydent zawetuje reformę edukacji>>