Rodzice uczniów otrzymują właśnie ze szkół informację, że 12 listopada będzie dniem wolnym od zajęć. Równocześnie mają zadeklarować, czy w tym czasie zapewnią dzieciom opiekę, czy ma się tym zająć szkoła. Ten paradoks wynika z tego, że od września dyrektorzy szkół, a nie minister edukacji narodowej, decydują o dodatkowych dniach wolnych. Może ich być nawet 10. Ostatnim takim dniem w większości szkół był 2 listopada, a kolejny przypadnie właśnie 12 listopada.
Nie każdy rodzic zdaje sobie jednak sprawę, że mimo dnia wolnego może posłać dziecko do szkoły. W praktyce często są zmuszani do podpisania deklaracji, że w wolnym dniu zaopiekują się dziećmi. W ten sposób nauczyciele chcą zyskać kolejny dzień wolny od pracy.
– Dni wolne są tylko dla uczniów, a nie dla nauczycieli. Mimo to trudno jest znaleźć szkołę, w której na przykład 2 listopada do pracy stawili się pedagodzy – mówi Tomasz Malicki, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie.
– Deklaracja od rodziców ma służyć dyrektorowi jedynie do celów rozpoznawczych, aby dowiedzieć się, jak np. ma być zorganizowana stołówka. Rodzic może posłać dziecko do szkoły, nawet jeśli wcześniej podpisał, że tego nie zrobi – wyjaśnia Andrzej Rafa z Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Dyrektorzy nie muszą wykorzystywać wszystkich dni, którymi dysponują. Muszą jednak powiadomić rodziców o ich wyznaczeniu.
 
Źródło: Gazeta Prawna, 4.11.2010 r.