Przeszczepy od żywych dawców stanowią zaledwie 4 proc., podczas gdy w Skandynawii nawet 40 proc. przeszczepów tego narządu.

Z informacji zebranych przez w ośrodkach transplantacji nerek w Polsce wynika, że potrzebujący przeszczepu nie chcą narażać swoich bliskich na operację i są gotowi czekać na przeszczep od zmarłego dawcy. Potencjalni dawcy boją się o swój stan zdrowia w przyszłości, obawiają utraty pracy, nieraz na przeszkodzie staje stan ich zdrowia – poprzedzające zabieg specjalistyczne badania wykazują choroby układu krążenia, nerek, a nawet nowotwory.

Tymczasem przeszczep od żywego dawcy daje znacznie lepsze efekty, dzięki któremu chory przeżywa po przeszczepie nawet 20 i więcej lat. Może też uniknąć uciążliwych i niszczących system naczyniowy dializ, które z założenia są tylko procedurą pomostową.

Jak powiedział kierownik oddziału Transplantologii, Chirurgii Ogólnej i Naczyniowej Szpitala Klinicznego im. H. Święcickiego w Poznaniu dr hab. Marek Karczewski, na 29 przeprowadzonych tam przeszczepów był tylko jeden rodzinny. Dawcą dla 23-letniego studenta politechniki był jego 47-letni ojciec, od którego nerkę pobrano małoinwazyjną metodą laparoskopową.

Karczewski podkreślił, że przeszczep nerki od krewnego daje większą pewność, że zabieg zakończy się sukcesem. „Te zabiegi są planowane, dawca i biorca są odpowiednio przygotowywani, a czas niedokrwienia nerki jest bardzo krótki. W przypadku przeszczepu od dawcy zmarłego pobranie odbywa się nagle i nie do końca wiadomo, jak nerki działają. W przypadku przeszczepów rodzinnych, gdy rodzic oddaje nerkę dziecku, mamy większe szanse na to, że przeszczep się przyjmie, a wyniki przeżycia nerek są o 10 proc. lepsze ” – powiedział.

Na Oddziale Transplantologii i Chirurgii Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu na 141 ubiegłorocznych przeszczepów były dwa rodzinne. Jak poinformował PAP kierownik oddziału dr Maciej Głyda, już w momencie kwalifikacji pacjenta do przeszczepu prowadzone jest rozpoznanie czy będzie możliwość przeszczepu rodzinnego. Wspólnie z ośrodkami dializującymi organizowane są spotkania edukacyjne dla rodzin chorych zakwalifikowanych do przeszczepu.

„Jednak wymaga to od tych rodzin zaangażowania, na które nie zawsze jest czas. Potencjalni dawcy rodzinni nigdy nie mówią nie, bo nie, zawsze jest pozytywne podejście do takiej możliwości, ale jak zapoznają się z konsekwencjami, to często pojawiają się wątpliwości, czy będą mogli normalnie żyć, czy będą w stanie opiekować się własnymi dziećmi i czy nie stracą pracy” – powiedział Głyda.

W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu w zeszłym roku na 22 przeszczepy również tylko jedna nerka pochodziła od żywego dawcy. Według dyrektora placówki prof. Wojciecha Witkiewicza, mała liczba przeszczepów od żywych dawców jest spowodowana kilkoma czynnikami. „Po pierwsze, to niechęć potencjalnego biorcy do przyjęcia nerki od bliskiej osoby. Pacjenci nie chcą narażać członków rodziny na niebezpieczeństwo związane z operacją pobrania nerki, a także na ewentualne odległe konsekwencje utraty jednej nerki. Często zdarza się, że chorzy wolą poczekać na ogólnej liście biorców, niż otrzymać narząd od kogoś bliskiego” - tłumaczył profesor.

We wrocławskim Akademickim Szpitalu Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego w 2012 r. wykonano 82 przeszczepy nerek od zmarłych dawców i 4 przeszczepy od dawców żywych. Według rzeczniczki placówki Agnieszki Czajkowskiej najczęstszą przeszkodą w pozyskaniu organów od żywego dawcy są względy zdrowotne, a rzadziej strach przed operacją czy opór bliskich chorego.

W Klinice Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku w ub. roku dokonano 110 przeszczepień nerki, z tego jedynie jedno od żywego dawcy. "W ośrodku gdańskim podejmujemy systematyczne rozmowy z pacjentami i ich rodzinami na temat przeszczepienia od żywych dawców, stale prowadzone są też szkolenia dla osób, które są kandydatami do leczenia nerkozastępczego, wydajemy poradniki" – wyliczał podejmowane działania kierownik kliniki prof. Bolesław Rutkowski.
„Staramy się uświadomić rodzinom taką potrzebę i płynące z tego korzyści dla bliskiej im osoby. Rzecz nie jest w odmowie, ale w braku zgłoszenia chęci oddania nerki; żadna matka bowiem nie zażąda tego od swojego dziecka, a trudno żeby lekarz postawił takie żądanie w jej imieniu" - mówił.

Rutkowski uważa, że wśród większości Polaków panuje ciągle przekonanie, że to lekarz i system ochrony zdrowia powinien pacjentowi dostarczyć wszystkiego czego potrzebuje - w tym też dawcę nerki. "Brak jest natomiast poczucia potrzeby pomocy bliskiemu człowiekowi. O dziwo, taka potrzeba jest charakterystyczna dla z pozoru zimnych emocjonalnie Skandynawów, u których do 40 proc. przeszczepień nerki wykonuje się od dawców żywych" – zaznaczył.

Lekarze przypominają, że nerka to narząd podwójny i praktycznie nie ma żadnych następstw dla dawcy po pobraniu jednej nerki. Wszyscy dawcy są jednak rejestrowani w centralnym rejestrze dawców rodzinnych i przechodzą systematyczne kontrole. Powinni bardziej na siebie uważać, bo na ich stan negatywny wpływ może mieć grypa czy inna infekcja.