Prof. Kardas ze swoim zespołem rok temu rozpoczęli ogólnopolskie badanie ankietowe wśród użytkowników suplementów diety. Analiza wstępnych wyników pokazała, że 11 proc. zgłasza różne działania niepożądane.

- Blisko 4 proc. ankietowanych skarżyło się na podrażnienia przewodu pokarmowego – mówi prof. Przemysław Kardas. – Ok. 2 proc. miało zaburzenia stanu psychicznego, mówili, że są ospali lub pobudzeni. Zdarzały się także reakcje skórne oraz ze strony sercowo-naczyniowej po zażyciu suplementów diety.

Prof. Kardas podkreśla, że ich badanie trwa i osoby spożywające suplementy diety, które chciałyby się podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat ewentualnych działań niepożądanych, mogą się z nimi skontaktować. Badanie jest dostępne na stronie zmr.lodz.pl.

Polacy łykają mnóstwo suplementów diety

Prof. Kardas pracuje jako lekarz medycyny rodzinnej i podkreśla, że na co dzień widzi, że pacjenci nie zdają sobie sprawy z tego, że suplementy diety nie leczą, nie zapobiegają chorobom, bo są środkami spożywczymi. Lekarz podkreśla, że pacjenci nie wiedzą także, że suplementy diety mogą mieć także niekorzystny wpływ na zdrowie, dlatego nie powinno się ich stosować na chybił-trafił. Mogą wchodzić w interakcje z lekami branymi na choroby przewlekłe.

- Mamy na rynku suplementy na każdą dolegliwość, nawet na choroby, które nie istnieją, czyli zakwaszenie organizmu czy cellulit wodny – podkreśla prof. Kardas.

Prof. Kardas, że bardzo łatwo jest wprowadzić suplement diety na rynek. – Nie ma żadnych badań jakościowych, nikt nie bada składu suplementów – podkreśla prof. Kardas. - Wszystko opiera się na zaufaniu do producenta, który odpowiada za skład takich preparatów.

 

NIK krytykował brak kontroli nad suplementami

Badania laboratoryjne suplementów diety zlecone przez NIK wykazały, że wiele suplementów nie wykazuje cech deklarowanych przez producentów, a zdarzają się też po prostu szkodliwe dla zdrowia. W raporcie NIK z lutego 2017 r. podkreślano, że w sprzedaży, nie tylko internetowej, ale także w sklepach stacjonarnych i aptekach, obok rzetelnych preparatów znajdowały się suplementy diety zafałszowane zawierające np. bakterie chorobotwórcze, substancje zakazane z listy psychoaktywnych, czy stymulanty podobne strukturalnie do amfetaminy, czyli działające jak narkotyki.

NIK podkreślał, że w obecnym stanie prawnym każdy może wprowadzić suplement na rynek, deklarując jedynie jego skład organom sanitarnym w drodze tzw. notyfikacji. Teoretycznie istnieją szanse, że produkt, który trafia na rynek zostanie zbadany, jednak w praktyce skala rynku przekracza aktualne możliwości kontrolne Inspekcji Sanitarnej. Kontrole, które prowadzi Inspekcja dotyczą zaledwie części rynku, a same postępowania mogą trwać nierzadko - jak wykazała kontrola NIK - nawet kilka lat. W licznych przypadkach sprzedawane suplementy diety nie są badane, dlatego ochrona konsumentów staje się fikcją.

- Producent nie musi nawet czekać na pozytywne rozpatrzenie pisma skierowanego do inspekcji i już może zacząć sprzedawać suplement – mówi prof. Kardas. – Nie ma się co producentom dziwić, że wolą wprowadzić szybciej i taniej preparaty pod postacią suplementu diety. Tylko co dostaje pacjent? Są produkty wartościowe, ale także takie, których jakość pozostawia wiele wątpliwości.

Rekordowa sprzedaż suplementów w Polsce

W Polsce rekordowo rośnie sprzedaż  suplementów diety. W ubiegłym roku sprzedano preparaty za ponad 4 mld zł. Średnio rocznie sprzedaż rośnie o 8 proc.     

- To nie przypadek – prof. Kardas. – Producenci mają dużą swobodę w kreowaniu marek i ich reklamowaniu. Jeśli chodzi o leki, te podlegają ścisłemu obwarowaniu. Nie można ich reklamować wśród pacjentów. W przypadku suplementów diety jest duża dowolność. Producent nie może powiedzieć, że te substancje leczą, ale ileż to jest sposobów jest na to, żeby powiedzieć, że „ bardzo dobrze robią pacjentowi”. To dlatego reklama suplementów diety kwitnie i daje gigantyczne wyniki sprzedaży.

Jakie zmiany w sprzedaży suplementów diety szykuje Główny Inspektor Sanitarny czytaj tutaj >>

Bezpieczeństwo suplementów

Prof. Kardas podkreśla, że dobrze by było, na wzór leków, gdzie lekarz czy pielęgniarka, ale także obywatel, mogą raportować działania niepożądane, stworzyć podobny system monitorowania skutków ubocznych po zażyciu suplementów diety.  

- Z całą pewnością działania niepożądane mogą istnieć – podkreśla prof. Kardas. - Lekarz i pielęgniarka w przypadku leków mają obowiązek raportować działań niepożądanych. Szkoda, że takich regulacji nie ma w stosunku do suplementów diety. Tę lukę trzeba zapełnić.  

Wiceminister zdrowia Marcin Czech podkreśla, że sprawdzą czy istnieją podstawy prawne, by działania niepożądane dotyczące suplementów diety udało się raportować tak jak działania leków.