W środę 29 maja 2014 na spotkaniu edukacyjnym w Warszawie podkreślali, że ze względów formalnych w Polsce dostęp do nich mają bardzo nieliczni pacjenci.

Prezes Polskiej Unii Onkologii dr Janusz Meder przypomniał, że rak trzustki stanowi w Europie siódmy, pod względem częstości występowania, nowotwór złośliwy. Jest zarazem czwartą przyczyną zgonów z powodów nowotworowych.

Onkolog zaznaczył, że bardzo niewielu chorych – średnio około 20 procent - przeżywa rok od momentu wykrycia choroby. A pięcioletnie przeżycia, które są miarą skutecznego leczenia nowotworów, notuje się u około 6 procent pacjentów w krajach Europy.

- W ostatnich 30 latach wzrasta liczba zachorowań na raka trzustki u kobiet i mężczyzn. Ryzyko tego nowotworu rośnie z wiekiem, a większość przypadków jest wykrywana po 50. roku życia – powiedział dr Meder.

Z danych Krajowego Rejestru Nowotworów wynika, że w Polsce w 2011 roku raka trzustki zdiagnozowano u około 3,3 tysiąca osób.

Eksperci obecni na spotkaniu podkreślali, że tylko 10-20 procent pacjentów z wykrytym rakiem trzustki potencjalnie kwalifikuje się do operacji, która jako jedyna daje szansę na wyleczenie.

Zdaniem dr. Medera wiąże się to z tym, że rak trzustki przez wiele lat może przebiegać skrycie, dając niecharakterystyczne objawy, takie jak bóle brzucha, ucisk w jamie brzusznej, czasami mdłości, wymioty, zażółcenie powłok skórnych (żółtaczkę). Między innymi dlatego jest późno rozpoznawany.

Prof. Piotr Wysocki, kierownik Kliniki Onkologicznej przy ulicy Wawelskiej, należącej do Centrum Onkologii w Warszawie zwrócił uwagę, że nawet jeśli pacjentów, których można operować podda się uzupełniająco chemio- i radioterapii to w ciągu 2 lat po zabiegu 80 procent z nich będzie miało nawrót lub przerzuty nowotworu do innych narządów.

Onkolog zaznaczył, że leczenie zaawansowanego raka trzustki stanowi największy problem. Dzięki standardowej terapii pacjenci z tym nowotworem przeżywają około pół roku.

Prof. Wysocki przypomniał, że od około 17 lat standardem w terapii tych pacjentów jest chemioterapia z wykorzystaniem leku o nazwie gemcytabina. W ostatnich trzech latach pojawiły się dwa nowe schematy leczenia, które poprawiają przeżycia chorych.

W jednym z nich (określanym w skrócie jako FOLFIRINOX) stosuje się cztery znane leki cytotoksyczne. Badania kliniczne wykazały, że dzięki tej terapii około 48 procent chorych z zaawansowanym rakiem trzustki przeżywa rok, podczas gdy wśród chorych leczonych standardowo gemcytabiną odsetek ten wynosi około 20 procent. Jest to jednak bardzo toksyczna terapia i może być stosowana tylko u wybranych pacjentów w bardzo dobrym stanie ogólnym, podkreślił prof. Wysocki.

Drugi schemat leczenia polega na zastosowaniu gemcytabimy łącznie z lekiem o nazwie nab-paklitaksel. Badanie kliniczne, którego wyniki opublikowano w 2013 roku, wykazało, że dzięki tej metodzie rok przeżywało 35 procent chorych. Jak podkreślił prof. Wysocki, terapia ta może być stosowana u starszych chorych, z bardziej zaawansowanym rakiem, którzy ze względu na gorszy wyjściowy stan zdrowia nie kwalifikują się do bardziej toksycznego leczenia.

Profesor Wysocki zaznaczył, że w odniesieniu do wcześniejszych wyników terapii chorych na raka trzustki te dwa schematy stanowią naprawdę duży krok naprzód. Jednak ze względów formalnych w Polsce są stosowane u nielicznych pacjentów w ramach tzw. chemioterapii niestandardowej.

Jak wyjaśnili onkolodzy, nab-paklitaksel powinien być w przyszłości stosowany w ramach programu lekowego, ale nie został jeszcze oceniony przez Agencję Oceny Technologii Medycznych (AOTM). FOLFIRINOX mógłby się znaleźć w katalogu chemioterapii, jednak zgodnie z ustawą refundacyjną nie jest to możliwe, ponieważ jeden ze stosowanych w tym schemacie leków nie jest zarejestrowany w terapii raka trzustki.

Jest to stary, tani lek, który ma wiele odpowiedników generycznych i żadna z firm farmaceutycznych nie jest zainteresowana wykładaniem pieniędzy na poszerzenie jego rejestracji w nowym wskazaniu, wyjaśnił profesor Wysocki.(pap)