Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia pisze, że Narodowy Fundusz Zdrowia na swojej stronie internetowej oraz ustami Rzecznika, zarzucają lekarzom zrzeszonym w PPOZ propagowanie nieprawdziwych informacji dotyczących spotkania z PPOZ w dniu 31 października 2012 roku. Jednocześnie, starając się udowodnić tę dosyć karkołomną tezę, NFZ dopuszcza się manipulacji, prezentując niepełną dokumentację z przywołanego spotkania, wprowadzając opinię publiczną w błąd.
Zgodnie z informacjami – przekazanymi przez NFZ lekarzom PPOZ, także w formie prezentacji elektronicznej, która nie znalazła się na stronie internetowej Funduszu – ok. 10,6% Polaków ma niepewny status prawa do świadczeń; z kolei na początku tego roku Ministerstwo Zdrowia szacowało, że osób nieubezpieczonych jest mniej niż 1%. Jako, że każda osoba ubezpieczona uzyskuje prawo do świadczeń po dokonaniu zgłoszenia do ZUS lub KRUS, dane te oznaczają, że działania NFZ dotkną głównie osoby, które mają podstawę do uzyskania świadczenia w ramach NFZ, ale z jakichś przyczyn fakt ten nie został odnotowany w Centralnym Wykazie Ubezpieczonych (CWU). Wbrew temu, co mówi Rzecznik NFZ, problem nie dotyczy tych, którzy „nigdy nie płacili składek lub na stałe przebywają poza granicami kraju”. Opłacanie składki w ogóle nie ma wpływu na prawo do świadczeń, zaś osoby przebywające za granicą stanowią jedynie niewielką część deklaracji kwestionowanych przez Fundusz, ale i ci Polacy mogą być ubezpieczeni. Problem nie dotyczy też zmarłych, których NFZ z list POZ sprawnie usuwa. Problem dotyczy zaś osób, które na skutek zaniedbań osób trzecich bądź niewydolności systemu nie mają potwierdzonego prawa do świadczeń, choć należy im się ono z mocy prawa. Należy zapytać, czy działania Funduszu mają faktycznie na celu oczyszczenie systemu z osób, które do świadczeń nie mają podstawy prawnej? Czy też służą dramatycznemu łataniu niedoborów finansowych NFZ? Co dzieje się kosztem tych, którzy – często nie ze swej winy – nie są w stanie sprostać wymogom rozbudowanej biurokracji.
Wprowadzany system EWUŚ, na który środowisko medyczne oczekuje od dawna i który kosztował Państwo Polskie 10 mln zł, miał umożliwić lekarzowi sprawdzenie, czy pacjent jest uprawniony do świadczeń czy też nie. Miał on dawać, cytując Rzecznika NFZ, „rękojmię rozliczenia wykonanych usług”. Wbrew jednak temu, co utrzymuje NFZ, system ten – przynajmniej w zakresie medycyny rodzinnej – rękojmi takiej nie daje. Fundusz będzie bowiem zobowiązany sfinansować wykonane usługi jedynie wówczas, gdy prawo do świadczeń zostanie potwierdzone w dniu udzielenia świadczenia (art. 50 ust. 15 u.ś.o.z.) i jeżeli lekarz będzie w stanie udowodnić, że przy nazwisku danego pacjenta właśnie w tym dniu świeciło się światełko zielone. W jaki sposób ma to udowodnić, tego już nie wiadomo – patrząc jednak na rozwój radosnej twórczości – lekarze będą zmuszeni wykonywać tysiące zrzutów z ekranu, aby mieć podkładkę przy rozliczeniu z NFZ, że światełko było na daną chwilę zielone. Bo nawet nie na dany dzień, gdyż w POZ pacjent może być przyjęty w jednym dniu kilka razy. Co się stanie, jeśli rano był na zielono, a po południu zapalił się na czerwono, bo właśnie uaktualniono dane w systemie? Czy NFZ potrafi dzisiaj na to odpowiedzieć, czy znowu będzie zasłaniać się „oświadczeniem pacjenta”?
W podstawowej opiece zdrowotnej nie finansuje się świadczeń jednostkowych, z bardzo nielicznymi wyjątkami, lecz za pomocą stawki kapitacyjnej opłaca się objęcie pacjenta stałą opieką. Czy przyjdzie on do lekarza raz czy 100 razy w ciągu miesiąca, lekarz w ramach gotowości do udzielenia porady, otrzyma stałą stawkę (kapitację) za danego pacjenta. Zdaniem PPOZ, jest smutne, że urzędnikom Funduszu trzeba wyjaśniać, jaka jest idea podstawowej opieki zdrowotnej.
Jeśli więc deklaracja pacjenta zostanie zakwestionowana, to ewentualne oświadczenie pacjenta – o ile ten w ogóle zwróci się w tym okresie o udzielenie świadczenia – nic lekarzowi nie da: jest ono ważne tylko w dniu jego złożenia, a NFZ finansuje opiekę stawką za cały miesiąc, który pokrycia w takim oświadczeniu nie ma. I choć NFZ próbuje znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, to są to działania doraźne, które usiłują ukryć fakt, że wprowadzany od 1 stycznia 2013 roku system potwierdzenia prawa do świadczeń nie nadaje się dla potrzeb POZ. Porozumienie wie, że Prezes NFZ i urzędnicy Funduszu są tego świadomi, co znalazło odbicie w przekazanych PPOZ materiałach. Dziwi więc, że NFZ, zamiast być dla dziennikarzy wiarygodnym źródłem informacji – dezinformuje opinię publiczną.
Jak dalej twierdzi PPOZ, Rzecznik NFZ ma rację mówiąc, że świadczeniodawcy prócz praw mają i obowiązki. Jednak obowiązek weryfikacji prawa do świadczeń nijak do nich nie należy – jest to wyłączny obowiązek Funduszu. Ustawa nakazuje NFZ dbać, by CWU był źródłem wiarygodnym, rejestr jest bowiem prowadzony w celu „potwierdzenia prawa do świadczeń z ubezpieczenia zdrowotnego” (art. 97 ust. 4 pkt 1 u.ś.o.z.). Wiarygodność oznacza tu zaś nie tylko to, by w CWU nie znajdowały się osoby nieposiadające prawa do świadczeń – ale i to, by osoby to prawo posiadające nie zostały z niego usunięte. Mechaniczne usuwanie osób z tego rejestru uznać więc należy za sprzeczne z obowiązkami NFZ. Mało tego, taki obowiązek już teraz na nich spoczywa. Niestety NFZ, nie umiejąc się z niego wywiązać, próbuje przerzucić go na lekarzy, pielęgniarki, położne, panie w recepcji i na pacjentów; tymczasem to właśnie Fundusz, jako podmiot odpowiedzialny za CWU, powinien przed usunięciem rekordu z rejestru kontaktować się samodzielnie z pacjentem i wyjaśniać pojawiające się wątpliwości. Owo bezprawne wysługiwanie się lekarzami nie zmienia zresztą faktu, że dla pacjenta, który został zgłoszony, a który z niewiadomych przyczyn w CWU się nie znajduje, jedyną drogą uregulowania swego statusu jest wystąpienie do NFZ z wnioskiem w indywidualnej sprawie z zakresu ubezpieczenia zdrowotnego (art. 109 u. ś. o. z.). Lekarze mogą pacjentów do takich działań motywować – czy jednak NFZ poradzi sobie z wydaniem w ciągu miesiąca setek tysięcy (jeśli nie paru milionów!) decyzji administracyjnych? Nie ma wątpliwości, że nie! Fundusz nie powinien więc wywoływać sytuacji, na którą przygotowany nie jest.
Obecnie problem mają wszyscy Polacy. Dlaczego NFZ nie stara się tego problemu rozwiązać, a koncentruje się jedynie na obniżeniu wiarygodności lekarzy rodzinnych w oczach pacjentów. W obliczu mnogości pytań i wątpliwości, co do planowanych przez Fundusz zmian, gdzie grozi nam wszystkim chaos, Prezes NFZ „chowa się” za Rzecznikiem? W tak kryzysowej sytuacji, gdzie czas jest na wagę złota – Prezes NFZ odwołuje spotkanie z lekarzami z PPOZ, przesuwając je na późniejszy termin, a czy jest coś ważniejszego od tych milionów Polaków, których NFZ zamierza wykasować z CWU?
Zdaniem PPOZ, Prezes NFZ próbuje poprzez Rzecznika uspokoić pacjentów i lekarzy; ile warte są jednak te zapewnienia, pokaże przyszły rok.
Opracowanie: Agnieszka Sostenes-Brązert
Źródło: www.klr.pl, stan z dnia 20 listopada 2012 r.
\