W środę na konferencji prasowej zorganizowanej w stolicy specjaliści w dziedzinie leczenia astmy oraz pacjenci zaapelowali do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza o to, by podpisał program leczenia tej grupy chorych przy pomocy przeciwciała o nazwie omalizumab.

Jak wynika z odpowiedzi przesłanej w środę przez rzecznik MZ Agnieszkę Gołąbek, wnioski o objęcie refundacją omalizumabu w ramach programu lekowego „przeszły określone w ustawie refundacyjnej etapy rozpatrywania wniosku do momentu ostatecznego zakończenia procesu, tj. wydania decyzji ministra zdrowia w przedmiotowym zakresie”. Nie określiła jednak, kiedy można spodziewać się podpisania programu przez ministra zdrowia.

„Ciężka astma to problem dotykający żywych ludzi. Cierpią na nią nasze dzieci, matki, dziadkowie – tłumaczył dr Piotr Dąbrowiecki, prezes Federacji Pacjentów Chorych na Astmę, Alergię i POChP, która zorganizowała spotkanie. - Mamy doskonałą metodę terapii, która może zmienić ich życie. Jest to standard w alergologii w krajach Unii Europejskiej. Nie refundując jej Polska plasuje się w ogonie Europy w leczeniu astmy ciężkiej”.

Koszt miesięczny takiego leczenia szacuje się na ponad 3 tys. zł.

Dr Dąbrowiecki przypomniał, że pierwsza wersja programu leczenia osób z ciężką astmą przy pomocy omalizumabu była przygotowana przez konsultanta krajowego w dziedzinie alergologii prof. Jerzego Kruszewskiego już w 2006 r. Agencja Oceny Technologii Medycznych (AOTM) trzykrotnie wydała programowi pozytywną rekomendację – ostatni raz miało to miejsce w sierpniu 2012 r. Do dziś nie został on jednak wprowadzony w życie.

Zdaniem ekspertów prowadzi to nie tylko do wyłączenia pacjentów z aktywności zawodowej, rodzinnej i społecznej, ale też znacznie zwiększa koszty ich leczenia.

„Z powodu ciągłych zaostrzeń (m.in. w postaci groźnych dla życia ataków duszności) chorzy ci nieustannie trafiają do szpitala i na oddziały ratunkowe, wielu z nich niemal mieszka w szpitalu” – tłumaczył dr Dąbrowiecki. Podkreślił, że leczenie szpitalne jest najdroższe w terapii astmy.

Chory na ciężką astmę Stanisław Skupień wspominał na konferencji, że od lutego 2008 r. do października 2009 r. trafił do szpitala 11 razy, a na szpitalny oddział ratunkowy – pięciokrotnie.

Według alergologa prof. Piotra Kuny, dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Łodzi, jedynym wyjściem dla chorych na ciężką astmę w Polsce jest stosowanie dużych dawek steroidów doustnych. Ale taka terapia w bardzo krótkim czasie powoduje kosztowne powikłania zdrowotne, jak otyłość, cukrzycę, zaćmę, nadciśnienie tętnicze, osteoporozę.

U Stanisława Skupienia w ciągu dwóch lat takiej terapii rozwinęły się cztery dodatkowe schorzenia przewlekłe.

„Od lat usiłujemy wyjaśnić resortowi zdrowia i NFZ, że leczenie omalizumabem jest tańsze niż leczenie standardowe” – powiedział pacjent. Z przedstawionych przez niego danych wynika, że na chorego leczonego standardowo przewiduje się roczne wydatki rzędu blisko 91 tys. zł. Ale bez terapii biologicznej koszty te rosną w kolejnych latach w zastraszającym tempie - w trzecim roku wynoszą już szacunkowo 200 mln zł (włączając w to m.in. koszty hospitalizacji, farmakoterapii, powikłań po podawaniu doustnych steroidów, koszty zwolnień lekarskich oraz rent). Roczny koszt leczenia omalizumabem wycenia się na ok. 40 tys.

„Źle leczona astma rodzi ogromne koszty społeczne, gdyż jest to choroba głównie ludzi młodych. Dlaczego odbieramy tym ludziom prawo do normalnego życia?” – mówił prof. Kuna.

Według pana Stanisława, na spotkaniu z pacjentami w lutym 2012 r. minister Arłukowicz obiecał, iż tak szybko jak tylko zostaną spełnione procedury program leczenia omalizumabem wejdzie w życie. „Procedury zostały wprawdzie spełnione, ale dostępu do leczenia jak nie było tak nie ma” – podkreślił pan Stanisław.

Prof. Kuna powiedział, że w Polsce do leczenia omalizumabem kwalifikować się może ok. 1200 pacjentów. Obecnie taką terapię otrzymuje 50 z nich w kilku szpitalach w Polsce.

Jedną z pacjentek, która w ten sposób otrzymała leczenie jest Izabela Pańczyk. „W tej chwili dzielę swoje życie na to sprzed leczenia omalizumabem i po leczeniu” - powiedziała. W pierwszym okresie praktycznie siedziała tylko w sterylnym pozbawionym kurzu domu, nie mogła wychodzić nigdzie bez strachu przed zaostrzeniem choroby. Często też trafiała do szpitala. Teraz znowu może pracować – uczy dzieci w klasach 1-3, przestała łykać steroidy i wróciła do normalnej wagi ciała oraz wyglądu, może odwiedzać znajomych, rodzinę. "Wróciłam do życia" - podkreślała.(PAP)