Komitet Stały Rady Ministrów w trybie obiegowym może zaakceptować lub zgłosić swoje uwagi do projektu. Ministerstwo zdrowia oczekuje, że jeśli nie będzie uwag, wtedy na najbliższym posiedzeniu rady ministrów projekt zostanie przyjęty w trybie obiegowym. W razie zgłoszenia uwag, które nie zostaną uwzględnione lub wyjaśnione, projekt dokumentu rządowego wymaga rozpatrzenia przez Radę Ministrów na posiedzeniu.

Jeśli będzie wola rządu, by przyśpieszyć prace nad projektem, wtedy będzie mógłby on trafić do Sejmu jeszcze w lipcu. Nieoficjalnie wiadomo, że na tym, by nowela zaczęła obowiązywać jeszcze w te wakacje, zależy premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.   

Dlaczego sprawa jest pilna?

Mamy problem z dopalaczami. Z danych Głównego Inspektora Sanitarnego w ubiegłym roku zmarło w Polsce 27 osób po zażyciu dopalaczy, w tym roku już 10. Średnio miesięcznie ok. 300 osób miesięcznie zatruwa się nowymi substancjami psychoaktywnymi, ale te dane mogą być zaniżone.

Z danych dra Piotra Burdy, krajowego toksykologa klinicznego wynika, że w 2016 r. na terenie całego kraju doszło do 4304 zatruć. Najwięcej – w województwie łódzkim, 1440. W ubiegłym roku takich zatruć było 4230, ale najwięcej na śląsku (1262).

Rozpałka do pieca, czyli dopalacz

Zmienił się sposób handlowania dopalaczami, co powoduje, że trudniej jest ograniczyć do nich dostęp.

W 2010 r. Główny Inspektor Sanitarny zamykał sklepy z dopalaczami, dziś handel nowymi narkotykami przeniósł się do internetu. Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało ostatnio osoby z zorganizowanej grupy przestępczej, które sprzedawały psychotropy w internecie, ale mieli także ok. 80 punktów stacjonarnych w kilku województwach. Sklepy nie miały nazw, ukryte były pod szyldem np. elementów do czyszczenia sprzętu komputerowego. Używki były tak pakowane, by zachować pozory legalności.

Dopalacze nazywały się np. „Rozpałka do pieca koloru srebrnego”, „Dodatek do piasku koloru srebrnego”, „Figowy dym”, „Odświeżacz do toalet o zapachu figowym”, „Rzymskie medaliony Jupiter”, „Ekstrakt rdzawy ogień”, „Czereśniowy powiew”, „Niebieski kryształ”, „Zielony ogień”, „Turkusowy brud”.

Ciągle przegrywamy walkę z producentami i handlarzami dopalaczy, dlatego ministerstwo zdrowia chce zaostrzyć przepisy ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Ostrzejsze przepisy – według zapowiedzi ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego - miałyby wejść w życie w te wakacje. We wcześniejszej wersji projektu była mowa o tym, że zaczną obowiązywać 1 listopada 2018 r.

 

Musimy szybciej reagować na nowe substancje

Dopalacze, czyli nowe substancje psychoaktywne mają różny skład chemiczny, ale jedną cechę wspólną: działają na układ nerwowy człowieka w podobny sposób, co dotychczas znane narkotyki.

Problem w tym, że zawierają różne substancje psychoaktywne, których dokładny mechanizm działania i szkodliwość nie są znane tak jak „tradycyjnych” narkotyków. Skład dopalaczy szybko jest zmodyfikowany przez chemików i to sprawia, że ograniczanie ich sprzedaży jest takie trudne. Bo jak ścigać substancje, których jeszcze nie ma i których katalog jest ciągle otwarty?

W ubiegłym roku w ramach europejskiego systemu wczesnego ostrzegania o nowych substancjach psychoaktywnych wykryto 50 substancji, które po raz pierwszy pojawiły się na rynku. Handlarze ciągle syntetyzują nowe substancje, bo w ten sposób próbują ominąć listy substancji znajdujących się w wykazach substancji kontrolowanych prawem. Za których sprzedaż lub wytwarzanie grożą kary.

Szacuje się, że w Europie od momentu, gdy nowa substancja psychoaktywna zostanie wprowadzona na rynek, do czasu jej delegalizacji mija ok. rok. Jeszcze dłużej zajmuje wprowadzenie substancji pod kontrolę w Polsce. Dlaczego?

Teraz, żeby wpisać nowy związek chemiczny na listę zakazanych substancji potrzebna jest nowelizacja ustawy, a to trwa miesiącami. Projekt ustawy wprowadza zamianę. Wykaz substancji, które są zakazane ma być teraz określany w rozporządzeniu ministra zdrowia, dzięki temu czas, gdy nowe substancje zaczną być ścigane ma być krótszy.

- Zmiany te sprawią, że będziemy mogli szybciej wprowadzać nowe substancję na listę substancji zakazanych i wtedy handel nimi czy ich produkcję będzie można ścigać z zastosowaniem odpowiedzialności karnej – mówi Marek Posobkiewicz, Główny Inspektor Sanitarny. – Co ważne, wykaz nowych substancji psychoaktywnych będzie zawierał nie tylko pojedyncze substancje psychoaktywne, ale także ich grupy o określonej strukturze chemicznej, czyli wprowadzamy tzw. prawo generyczne. Podobne rozwiązania mają także inne kraje w Europie. Ich doświadczenia pokazują, że pozwala to na szybszą kontrolę i brak konieczności ciągłego modyfikowania listy. 

Projekt przewiduje wprowadzenie odpowiedzialności karnej za handel, wytwarzanie czy przewóz substancji psychoaktywnych. Za handel może grozić nawet 12 lat więzienia.

Michał Kidawa z Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii przyznaje, że wprowadzenie sankcji karnych oraz prawa generycznego w innych krajach ograniczyło dostęp do dopalaczy.

- Dzięki wprowadzeniu odpowiedzialności karnej handlem dopalaczami będzie mogła zająć się policja, która ma większe doświadczenia i lepsze narzędzia do prowadzenia działań operacyjnych niż Inspekcja Sanitarna -  podkreśla Kidawa. – Doświadczenia innych krajów pokazały, że gdy w walce z dopalaczami wprowadza się odpowiedzialności karną, wtedy ogranicza się dostęp do nowych substancji psychoaktywnych. Jednak gdy przestępcom grozi kara więzienia, zmienia się rynek. Te substancje przechodzą do drugiego obiegu, zaczynają być używane częściej w społecznościach zmarginalizowanych, wykluczonych społecznie i tam powodują szkody.

Czy można skazać na karę więzienia bez ustawy?

W trakcie prac na projektem pojawiły się wątpliwości dotyczące tego, czy na mocy substancji wymienionych w rozporządzeniu będzie można kogoś skazać na 12 lat? Czy przyjęcie takiego rozwiązania nie narusza konstytucyjnej zasady nullum crimen sine lega certa wynikającej z art. 42 ust. 1 Konstytucji RP. Zgodnie z tą zasadą wyłączona jest kryminalizacja w drodze aktów o charakterze niższym niż ustawa.

Ministerstwo zdrowia twierdzi, że przyjęcie takiego rozwiązania nie narusza tej zasady, gdyż „jest podyktowane ochroną życia i zdrowia społeczeństwa przez niebezpieczeństwem, jakie powoduje te substancje”.

Dr hab. Dariusz Jagiełło, prodziekan ds. Nauki Wydziału Prawa SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny podkreśla, że sankcje karne wprowadzają przepisy zawarte w ustawie, a  rozporządzenie wprowadza tylko wykaz substancji ma tylko i wyłącznie precyzować określone substancje jako niedozwolone do użytku.

- Norma ta nie wprowadza żadnego rodzaju sankcji, a tylko doprecyzowuje niejako przedmiot, którego posiadanie, udzielanie, udostępnianie, handlowanie itp. jest niedozwolone i karane już na podstawie normy ustawowej. Zatem zapisy rozporządzenia wprowadzają tylko i wyłącznie wykaz, który warunkuje wszczęcie postępowania w stosunku do określonego podmiotu, co nie jest w mojej ocenie niedozwolonym działaniem z punktu widzenia prawa – podkreśla dr Dariusz Jagiełło.

Blokada stron w internecie - mało skuteczna 

Projekt nakłada na Głównego Inspektora Sanitarnego obowiązek zgłaszania do publicznego rejestru, prowadzonego przez Ministra Cyfryzacji, domen internetowych służących do oferowania lub wprowadzania do obrotu dopalaczy, które będą blokowane.
- Podobne rozwiązania działają już w przypadku np.: nielegalnego hazardu prowadzonego online – podkreśla Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS. –  Wszyscy dostawcy usług internetowych w Polsce będą zobowiązani w ciągu 48 godzin od pojawienia się domeny w rejestrze zablokować je, by nie były widoczne dla polskiego użytkownika Internetu. Na podmioty nie stosujące się do tego obowiązku może został nałożona kara finansowa do 250 tys. zł.

Karolina Iwańska z Fundacji Panoptykon podkreśla, że blokowanie stron to narzędzie nieskuteczne, które nie tylko nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, ale w dodatku może przynieść efekty uboczne w postaci ograniczenia wolności wypowiedzi w internecie.

- Dzielenie Internetu na ten dostępny i ten reglamentowany to zły pomysł w sytuacji, kiedy istnieją inne, mniej ingerujące w podstawowe prawa i wolności obywateli sposoby na osiągnięcie - skądinąd ważnego – celu – podkreśla Iwańska.  - W praktyce blokowanie stron wygląda tak, że to operator naszego internetu (np. UPC, Netia itd.) przekierowuje zapytanie o konkretną stronę internetową złożone przez komputer użytkownika na stronę rządową. Przeciętnie zaawansowani użytkownicy są to w stanie w prosty sposób obejść, np. korzystając z VPN-a czy serwerów DNS Google'a. Takie techniczne rozwiązania są jeszcze prostsze dla osób młodych - a to one zazwyczaj korzystają z dopalaczy i poszukują ich w sieci.

Iwańska podkreśla, że takie rozwiązanie może przynieść efekt odwrotny do zamierzonego. - Rejestr stron podlegających blokadzie będzie publicznie dostępny - może się przez to stać "książką telefoniczną" dla osób, które poszukują dopalaczy w sieci – mówi ekspert.

Dużo zatruć, duża dostępność

Nowelizacja wprowadza jeszcze jedną ważną zmianę. Placówki medyczne będą miały obowiązek zgłaszać jednostkom państwowej inspekcji sanitarnej przypadki zatrucia lub podejrzenia zatrucia, jak również zgonu, którego przyczyną były dopalacze. Dzięki czemu powstanie rejestr zatruć i zgonów spowodowanych przez używanie takich substancji. Teraz ma takiego ustawowego obowiązku. Główny Inspektor Sanitarny będzie zobowiązany do sporządzenia i upublicznienia co  roku raportu na temat zatruć i zgonów dopalaczami.