Pod koniec lipca resort nauki przekazał do konsultacji projekt nowelizacji rozporządzenia ministra edukacji i nauki o ewaluacji jakości działalności naukowej. Zmiana jest zasadnicza - w praktyce to minister zadecyduje, jaką kategorię otrzyma uczelnia. A po reformie szkolnictwa wyższego jest to dla szkoły wyższej kwestia życia lub śmierci, bo od kategorii zależą nie tylko pieniądze, ale również prawo do nadawania tytułów naukowych.

 

Czytaj:
Prof. Stec: W naukach prawnych też warto stawiać na międzynarodowy przekaz>>
Po wrzutkach na listę czasopism ewaluacja uczelni może rozstrzygnąć się w sądzie>>

 

Minister zapyta o zdanie, ale nie będzie ono decydujące

Obecnie to przewodniczący Komisji Ewaluacji Naukowej (KEN) przedstawia ministrowi do zatwierdzenia propozycje zestawów wartości referencyjnych dla kategorii naukowych A, B+ i B w poszczególnych dyscyplinach naukowych i artystycznych wraz z uzasadnieniem, a minister je zatwierdza.

 

 

 

Projekt nowelizacji zakłada natomiast, że przewodniczący KEN jedynie zarekomenduje ministrowi te propozycje. Natomiast rozstrzygnie sam minister – to on, według nowych przepisów, ustali zestawy wartości referencyjnych. Resort uznał – jak czytamy w uzasadnieniu – że funkcjonujące rozwiązanie nie pozwala ministrowi w wystarczającym stopniu decydować o tym istotnym elemencie polityki naukowej państwa. W uzasadnieniu resort stwierdził, że to wdrożenie rekomendacji środowiska naukowego. Tyle że - jak wynika z opinii do projektu - duża część tego środowiska o tym nie wie.

 

Rektorzy krytykują pomysł

Projekt zmian skrytykowała Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich, która podkreśliła, że wprowadzanie zmian spowoduje zachwianie konstrukcją procesu ewaluacji w momencie, gdy się on już rozpoczął.

- Burzy to cały proces zaakceptowany przez środowisko naukowe - uważa KRASP. Rektorzy zauważają także, że zmarginalizuje to rolę Komisji Ewaluacji Nauki, który będzie w tym procesie podmiotem rekomendującym, a nie ustalającym wartości referencyjne. To samo zdanie, choć w bardziej lakonicznej formie, wyrażają rektorzy szkół technicznych, którzy w swoim stanowisku wskazują, że prawo nie powinno działać wstecz, a ewaluacja dobiega już końca, więc w tym przypadku tak właśnie będzie.

 

Konferencja Dziekanów Wydziałów Przyrodniczych Uniwersytetów Polskich wskazuje, że zmiana sprawi, że obraz kategorii naukowych będzie drastycznie odbiegać od wyników najważniejszych rankingów światowych.

- Jesteśmy przekonani, że rolą ministra jest stwarzanie warunków do realizacji polityki naukowej państwa, a nie niszczenie narzędzia informującego o jakości badań naukowych bez względu na to, jak to narzędzie jest oceniane - podkreślają dziekani.

 

Mogą decydować kryteria pozamerytoryczne

Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego zauważa natomiast, że mechanizm ewaluacji działalności naukowej służy do diagnozowania stanu nauki w Polsce. Dopiero mając pełny obraz sytuacji, minister powinien na tej podstawie kształtować politykę naukową państwa, do czego oczywiście ma prawo.

 


- Przeniesienie wskazanej kompetencji na ministra może spowodować, że w przyszłości czynniki inne niż merytoryczne będą prowadziły do określenia wymagań do uzyskania poszczególnych kategorii naukowych - wskazuje Krajowa Reprezentacja Doktorantów - Ustalanie wartości referencyjnych jako wyłącznej kompetencji ministra budzi wątpliwości wśród społeczności doktoranckiej co do faktycznych kryteriów przyznawania poszczególnych kategorii naukowych. Przyznanie Komisji Ewaluacji Nauki uprawnienia podmiotu rekomendującego, a nie ustalającego wartości referencyjne, powodować może brak rzeczywistego udziału środowiska naukowego w całym procesie ewaluacji - podkreślają doktoranci.

 

I tak można było zmieniać punktację

Eksperci komentujący zmiany nie byli zdziwieni kierunkiem, w którym poszło ministerstwo - jak mówił prof. Piotr Stec z Uniwersytetu Opolskiego, przynajmniej teraz szczerze przyznano, że o wszystkim ostatecznie decyduje minister, a nie eksperci z KEN, nie trzeba tego wnioskować z przepisów.

- Nie uważam tej zmiany za jakąś szczególnie zaskakującą – jeżeli ewaluacja działalności naukowej ma być miarą jakości badań, to system powinien wyglądać zupełnie inaczej. Jeżeli zaś miarą, według której przydzielamy środki, uprawnienia i prestiż, to jest to część polityki naukowej rządu w gestii ministra. Tylko nie możemy mieszać jednego z drugim – mówił prof. Stec.

 

Podobnie zmianę oceniał prof. Hubert Izdebski, który podkreśla, że po zmianach wszystko będzie zależeć od ministra. - Stworzono instytucje, powołano zespoły, a minister i tak robi to, co uważa za stosowne. W tym wypadku kończy się z grą pozorów z tym, że jak tak dalej pójdzie, sprawa skończy się w sądzie. Posypią się odwołania od ocen, od wykazów, a mierzyć się z tym będzie może nie obecny minister, ale na pewno któryś z jego następców – podkreślał prof. Izdebski.