Obecna tura ewaluacji wyjątkowo, ze względu na epidemię Covid-19, obejmie 5 lat – od 2017 do 2021 r. I dla jej wyników kluczowe mogą okazać się właśnie zmiany wprowadzone niejako w doliczonym czasie gry.

 

Niska kategoria to utrata autonomii

Dwie lutowe aktualizacje wykazu punktowanych czasopism wzbudziły ogromne poruszenie w środowisku naukowym – na liście znalazły się periodyki nierekomendowane przez Komisję Ewaluacji Nauki. W dodatku czasem z liczbą punktów, których zgodnie z rozporządzeniem nie mogły dostać. Nie ma wątpliwości, że mocno namiesza to w wynikach ewaluacji.

 

Czytaj: 
Wrzutka na liście punktowanych czasopism – niektóre nagle docenione>>
Komitet Nauk Prawnych PAN krytykuje ministra za ingerencję w listę czasopism>>
Nowa lista czasopism nie była konsultowana z PAN, ani z rektorami>>

 

Ustawa 2.0 mocno zmodyfikowała zasady ewaluacji działalności naukowej – to, jaką kategorię przyzna się dyscyplinie naukowej na danej uczelni, będzie kluczowe nie tylko ze względów finansowych. Zaważy na przetrwaniu danego ośrodka, bo to od tego zależeć będzie m.in. możliwość nadawania stopni i tytułów, akademicki charakter uczelni, możliwość prowadzenia szkół doktorskich, czy choćby samodzielność przy tworzeniu kierunków studiów. Wszystkie ośrodki z kategorią niższą niż B+ takie uprawnienia stracą.

 

 

- Uczelnia, która spadnie poniżej kategorii B+, właściwie nie ma już szans tego nadrobić - mówi dr hab. Piotr Stec, prof. Uniwersytetu Opolskiego. – Nie ma wątpliwości, że ostatnie zmiany w wykazie czasopism będą miały ogromne znaczenie dla tej oceny. Niektóre ośrodki, czego nie kryje samo ministerstwo, wyraźnie zyskały na podwyższeniu punktacji, dotyczy to np. Krakowa, Warszawy i Białegostoku. Pojawiły się też czasopisma z ośrodków, które wcześniej nie miały swoich punktowanych periodyków. Problem w tym, że nie wiemy, według jakich kryteriów to nastąpiło, bo na pewno nie tych wskazanych w rozporządzeniu, wygląda jakby tytuły wylosowała sierotka w ministerstwie – podkreśla.

 

 

Dodaje, że teraz – zwłaszcza że nowy wykaz zadziałał wstecz i punkty będą liczone od 2019 r. - uczelni trudno oszacować, czy ma dość punktów, by uzyskać kategorię badawczą pozwalającą na przetrwanie. W dodatku to pokusa do tworzenia własnych wydawnictw i publikowania tylko w nich, do czego Ustawa 2.0, kładąc ogromny nacisk na umiędzynarodowienie, miała zniechęcać.

 

Pozornie obiektywne kryteria

Na ten sam problem zwraca uwagę prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- W poprzedniej parametryzacji wynik został zaburzony przez to, że był wydział, który miał wysoko punktowane publikacje w jednym czasopiśmie. Odwoływaliśmy się od decyzji Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego do sądu administracyjnego i wygraliśmy. Teraz, po tak poważnej ingerencji w wykaz czasopism, są uczelnie, które zyskają nawet po kilkaset punktów, więc to oczywiste, że taka zmiana zaburza ostateczną ocenę i wpłynie na wynik ewaluacji. Tym bardziej, że wykaz działa z mocą wsteczną, więc nagle ktoś, kto miał np. pięć punktów za publikacje, ma obecnie 40 lub 70 – mówi prof. Pisuliński – Oczywiście od dawna zwracaliśmy uwagę, że prawo przez swoją specyfikę mocno traci na nowych przepisach dotyczących tworzenia wykazu czasopism naukowych, bo trudno o szeroko cytowane publikacje w międzynarodowych czasopismach, gdy mówimy o artykułach dotyczących naszego polskiego systemu prawnego. Ale zmiana wykazu czasopism naukowych została przeprowadzona w sposób, który naruszał przepisy rozporządzenia regulującego zasady jego tworzenia, i nieznajdujący niekiedy merytorycznego uzasadnienia. Nie o taką zmianę nam chodziło – tłumaczy.

 

Profesor Piotr Stec zauważa, że cała sytuacja z wykazem dobrze uwidacznia wady ewaluacji – która jedynie stwarza pozory obiektywności.
- Możemy to przyrównać do „mechanicznego Turka”, w osiemnastym wieku chwalono się, że stworzono maszynę, która zawsze wygrywa w szachy. Po pewnym czasie okazało się, że nie był to żaden automat, a niskorosły arcymistrz szachowy, który siedział w środku i sterował zewnętrzną powłoką udającą maszynę. W kwestii wykazu i ewaluacji jest podobnie – teoretycznie decyduje matematyczny algorytm, a tak naprawdę ministerstwo, które po pierwsze modyfikuje wykazy czasopism, po drugie ma wpływ na to, od jakiego progu punktowego przyznawana będzie dana kategoria, co może być podyktowane podobnie arbitralnymi względami – mówi prof. Stec. Większa liczba punktów niejako z automatu wpłynie na podwyższenie jednostki referencyjnej, czyli owego progu, poniżej którego uczelnia może zyskać lub stracić uprawnienia.

 

Problem dla naukowców

Arbitralność zmian i ich wpływ na wynik ewaluacji to też problem dla naukowców, którym również zależy, by publikować w jak najlepszych periodykach.
- W teorii zmiana w nas bezpośrednio nie uderza, bo jesteśmy oceniani według jakości dorobku, a nie według punktów, ale z perspektywy menedżerskiej trzeba sobie odpowiedzieć, kto chętniej zostanie zatrudniony na uczelni – osoba, która jest geniuszem, ale ma nisko punktowane artykuły, czy osoba, która przyniesie uczelni jak najwięcej punktów? – mówi prof. Stec.

 

Znając zasady gry, naukowcy podjęliby też inne decyzje – teraz ich artykuły czekają na opublikowanie w czasopismach, które były wysoko punktowane w poprzedniej wersji wykazu, podczas gdy osoby, które się tym nie kierowały, i wysłały propozycje do czasopism mniej popularnych, teraz zyskały sporo punktów.

- Nasuwa się też pytanie, co zrobią uczelnie, których resort nauki nie dowartościował w nowych wykazach, tym bardziej, że trudno powiedzieć, dlaczego tak się nie stało? – zastanawia się prof. Piotr Stec.

 

Czytaj także: Prof. Wierczyński: Zmiany na liście czasopism bezprawne, kiedyś do cofnięcia>>
 

Skarżyć może autor, uczelnia i wydawnictwa

Z tych względów istnieje duża szansa, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie. Przede wszystkim uczelnie będą podważać decyzje administracyjne kończące proces ewaluacji.

- Taka decyzja podlega kontroli sądu administracyjnego – mówi prof. Pisuliński. – Sąd zbada decyzję z punktu widzenia jej legalności, a na tę legalność wpływa m.in. to, czy przepisy, na podstawie których została przeprowadzona ocena dyscypliny, były zgodne z Konstytucją oraz ustawą oraz jak je zastosowano. Argumentem w takim postępowaniu niewątpliwie będzie kwestia niezgodnej z przepisami ingerencji ministra w wykaz czasopism naukowych - mówi prof. Pisuliński.

 

 

 

Ale być może nie trzeba nawet czekać na koniec ewaluacji, jak mówi Robert Suwaj z Politechniki Warszawskiej, adwokat w kancelarii Suwaj, Zachariasz Legal, zaskarżeniu może podlegać sam wykaz. - Można go zaskarżyć do WSA w Warszawie jako inny akt z zakresu administracji publicznej dotyczący uprawnień lub obowiązków wynikających z przepisów prawa, w rozumieniu art. 3 par. 2 Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (p.p.s.a) – mówi. - Niewykluczone jest, że pojawią się skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka lub do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Podstawy do ich wnoszenia mają zarówno autorzy artykułów, jak i wydawcy czasopism, bo zmiany w wykazie - wprowadzone bez żadnego trybu - mogą naruszać przepisy zakazujące dyskryminacji - tłumaczy prof. Suwaj.