Monika Sewastianowicz: Jednym z założeń Ustawy 2.0 była ściślejsza współpraca uczelni z biznesem – zagwarantować miały to rady uczelni z nowymi kompetencjami. Czy to się udało?

Prof. Grzegorz Karasiewicz, dziekan wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego: Z punktu widzenia wydziału sama ustawa Jarosława Gowina zmieniła niewiele - już wcześniej mieliśmy radę biznesu, a w obecnej kadencji zaprosiliśmy do niej nowe osoby.  W skład rady wchodzi dwudziestu członków, to przedstawiciele bardzo różnych podmiotów - przedsiębiorstw produkcyjnych, banków. Nie są to oczywiście osoby przypadkowe – wszystkie mają jakieś związki z wydziałem. Rada pomaga nam w opracowaniu strategii działania wydziału zarządzania, ocenianiu funkcjonujących programów studiów i  tworzeniu nowych programów studiów.


Jeżeli chodzi o samą radę uczelni, to wszystko zależy, jakie kompetencje przyznaje jej statut – na Uniwersytecie Warszawskim nie ogrywa ona aż tak ważnej roli, choć z pewnością są uczelnie, które przyjęły inne założenia i dały radzie szersze kompetencje. Trzeba pamiętać, że ustawa pozostawiała władzom uczelni sporą swobodę w kształtowaniu uprawnień rady – w tym nawet prawo do wyboru rektora.

 

Autorzy uzasadniali, że chodziło raczej o rozwiązanie nawiązujące do funkcjonowania amerykańskich uczelni, w których życie chętnie angażują się podmioty biznesowe – dzięki temu uczelni łatwiej wyczuć potrzeby rynku, a badania nie są oderwane od rzeczywistości.

Umówmy się, w Polsce takie podejście i tak nie byłoby specjalnie popularne - prywatne podmioty są za słabe finansowo albo też ich właściciele nie do końca czują potrzebę silnej współpracy z uczelniami. Za granicą faktycznie, dobre uczelnie otrzymują ogromne środki od absolwentów, którym się powiodło, czego wyrazem są nazwy katedr fundowanych przez prywatne podmioty.

Mam wrażenie, że w Polsce jeszcze nie dorośliśmy do tego zjawiska - bałbym się, że jeżeli znalazłyby się podmioty gospodarcze, które chciałyby zasiadać w takich radach, to byliby to przedstawiciele spółek Skarbu Państwa. A przez to władze mogłyby wywierać duży wpływ na to, kto byłby rektorem i jak szkoła by funkcjonowała. Uważam, że powinniśmy szanować autonomię i samodzielność uczelni.

 

Czyli to kwestia naszej mentalności..

Tak, wystarczy spojrzeć na sport, np. piłkę nożną sponsorowaną przez państwowe spółki. Moim zdaniem prezesi państwowych spółek w radach uczelni byliby dużym zagrożeniem dla jej autonomii i samodzielności. Oczywiście i tak jesteśmy uzależnieni od pieniędzy z budżetu państwa, ale obecnie – przynajmniej z zasady – ich dzieleniem rządzi jakiś mechanizm.

 

Niekoniecznie taki obiektywny, jak pokazuje zamieszanie wokół ewaluacji.

Tu jest kilka problemów - przede wszystkim to, że zasady zmieniane są w trakcie gry, jak choćby kwestia wykazu i punktacji czasopism. Inna punktacja obowiązywała w latach 2017-2018, inna obowiązuje teraz. Zatem rozpoczynając cały proces, w ogóle nie znaliśmy zasad – teraz też nie zostały one doprecyzowane, zwłaszcza jeżeli chodzi o trzecie kryterium.

 

Przykładem jest wciąż dopracowywany system, do którego wprowadzane są dane niezbędne do dokonania wyliczeń. My właściwie finiszujemy, a tak naprawdę system, nie jest w pełni stabilny. Nie został w pełni przetestowany. A powinien działać już, gdy rozpoczął się okres ewaluacji, czyli w 2017 r.

 

Jak ocenia Pan Profesor same założenia ewaluacji?

Myślę, że pomysł nie był zły, tylko realizowany jest trochę w sposób partyzancki. Po raz pierwszy pokazano, że liczy się jakość publikacji i to, by były zamieszczane w czasopismach z dobrym impact factor. Choć oczywiście o pozycjach, które znalazły się w wykazie można dyskutować.

 

Są dziedziny takie jak prawo, które tracą na położeniu nacisku na publikacje po angielsku i w międzynarodowych czasopismach. Jak to wygląda, jeżeli chodzi o Państwa dyscyplinę?

Akurat we wszystkich dyscyplinach można trafić na takie sytuację, że bardzo dobre czasopisma mają zaniżoną punktację w relacji do innych czasopism, czy zagranicznych, czy polskich. Prawo jest z małymi wyjątkami bardzo lokalne, więc faktycznie, można mówić o takim problemie, choć też przecież nie w każdej tematyce – są takie dziedziny jak prawo konkurencji, ochrony danych osobowych, które mają wymiar europejski, więc artykuły mogą być publikowane w dobrych, zagranicznych czasopismach. Gorzej w kwestii np. prawa cywilnego, karnego lub administracyjnego. Trzeba natomiast pamiętać, że prawnicy będą porównywani w ramach własnej dyscypliny, a nie np. do fizyki lub astronomii. Podobnie ta kwestia wygląda w naukach o zarządzaniu i jakości.

 

Czy studenci zarządzania mogą liczyć na jakieś staże u partnerów biznesowych?

Współpracujemy z wieloma firmami – mamy rozwiniętą współpracę z Bankiem Santander, który oferuje staże naszym studentom, ale nie tylko współpracujemy również z takimi firmami jak: Henkel, Procter and Gamble. Mamy też bardzo aktywnie działające biuro karier, które jest zwornikiem między podmiotami zainteresowanymi współpracą z nami i z naszymi studentami.

 

A w kwestii ciekawych specjalizacji, kierunków?

Z tym bywa trudno na Uniwersytecie Warszawskim, nowa ustawa spowodowała, że uruchomienie nowego kierunku studiów pociąga za sobą długotrwałą ścieżkę biurokratycznej akceptacji. Otwarcie nowego kierunku może trwać nawet dwa lata, trochę lepiej jest przy nowych specjalnościach, choć też – muszą być one zaakceptowane przez senat uczelni najpóźniej w lutym tego roku, w którym rozpoczyna się nowy rok akademicki. Nie mamy więc tak dużej elastyczności jak uczelnie prywatne – natomiast zreformowaliśmy trzy lata temu program, jest więc aktualny. Postawiliśmy w nim na pracę w grupie, realizację nowych projektów i pracę zespołową, mniej natomiast skupiając się na tradycyjnych wykładach.

 

Jakie kompetencje powinien posiadać absolwent zarządzania?

Chcemy, żeby studenci umieli pracować w zespole, żeby posiedli wysokie kompetencje, bo to – w odróżnieniu od sporej części wiedzy - zostanie im do końca. Z trzech komponentów: wiedzy, umiejętności, postaw, to wiedza jest najbardziej zmienną. Zmienia się otoczenie, powstają nowe teorie – to, czego uczyliśmy jeszcze parę lat temu, szybko się dezaktualizuje, dlatego stawiamy na rozwój umiejętności i kształtowanie postaw. Chcemy, żeby nasi studenci i studentki byli ludźmi otwartymi na świat, ale i też działającymi w sposób etyczny. Postępowali fair wobec siebie oraz wobec swoich partnerów biznesowych.
 

Co w pracy wydziału zmieniła pandemia?

Przeszliśmy przyspieszony kurs korzystania z nowych technologii, choć teoretycznie mieliśmy takie możliwości i przed lockdownami, to rzadko korzystaliśmy np. z możliwości, jakie dają nam komunikatory internetowe.

 

 

Część z tych rozwiązań zostanie z nami na stałe – obecnie część zajęć na studiach zaocznych realizujemy zdalnie. Chodzi o zajęcia, które odbywają się w piątkowe wieczory, przed wdrożeniem tego rozwiązania część studentów musiała brać wolne, często też dojeżdżać do Warszawy i płacić za hotel. Jest to więc rozwiązanie, które bardzo sobie chwalą. Sprawdziły się też zdalne dyżury i seminaria. Większość zajęć odbywa się jednak na uczelni, choć staramy się ze względu na bezpieczeństwo studentów, by grupy były mniejsze i przychodziły na wydział naprzemiennie, żeby nie mnożyć kontaktów. Myślę, że choć zdalne nauczanie ma sporo zalet, to jednak istotny jest bezpośredni kontakt ze studentami, zwłaszcza że jak wspomniałem – chodzi o rozwijanie w nich kompetencji miękkich, co w warunkach pracy zdalnej i izolacji jest mocno utrudnione.