Aleksandra Partyk: Jakie regulacje prawne są kluczowe z punktu widzenia prowadzenia e-learningu na uczelniach wyższych?

Agnieszka Bednarczyk-Płachta, Akademia im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego i Kancelaria Radcy Prawnego Tomasza Dalowskiego: Problem e-learningu w szkolnictwie wyższym należy rozważać w dwóch aspektach. Po pierwsze obecnie z uwagi na pandemię i zamknięcie kształcenia stacjonarnego na uczelniach pojawiło się także kształcenie on-line, funkcjonujące niezależnie od prowadzenia zajęć w formie e-learningu. Zajęcia on-line to jednak nie e-learning sensu stricto. Rozwiązanie to wprowadzono na podstawie ustawy z 19 czerwca 2020 r. o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 oraz o uproszczonym postępowaniu o zatwierdzeniu układu w związku z wystąpieniem COVID-19. Wprowadzony nią przepis nie stoi w sprzeczności z regulacjami dotyczącymi e-learningu. Tego rodzaju regulacje prawne funkcjonują obok siebie, nie zachodzi tu żadna kolizja. Istnieje więc możliwość stosowania ich jednocześnie.

 

Zacznijmy od regulacji związanych z kształceniem on-line w czasie pandemii.

Kwestie związane z nauczaniem w czasie pandemii wynikają z przepisów ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (dalej: pswin). Kluczowy jest art. 76a pswin, który został dodany na podstawie ustawy covidowej z 19.06.2020 r., która nie miała nomenklaturalnie i zakresowo wiele wspólnego ze szkolnictwem wyższym, natomiast zmodyfikowała m.in. postanowienia pswin. Z przepisu art. 76a ust. 1 pswin wynika, że uczelnia obowiązana jest weryfikować efekty uczenia się określone w programie studiów, w szczególności przeprowadzać zaliczenia i egzaminy kończące dane zajęcia, w formie on-line. Pozostaje też kwestia przepisów rozporządzenia Ministra Edukacji i Nauki z 25.02.2021 r. w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania niektórych podmiotów systemu szkolnictwa wyższego i nauki w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19. Na podstawie delegacji ustawowej Minister został wyposażony w kompetencje do tego, żeby zamknąć kształcenie stacjonarne. Z delegacji ustawowej i z przepisów rozporządzenia wynika, że można kształcić i egzaminować on-line, a więc bez kontaktu osobistego na wszystkich przedmiotach. Umożliwienie prowadzenia zajęć i egzaminowania on-line nie jest tożsame z e-learningiem.

Czytaj także: Rektorzy: uczelnie w razie potrzeby gotowe na nauczanie hybrydowe>>

 

Jak przedstawiają się przepisy dotyczące prowadzenia e-learningu?

E-learning jest regulowany przepisami ustawy pswin oraz Rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 27 września 2018 r. w sprawie studiów. Z regulacji tych wynika, że prowadzący takie zajęcia muszą być przygotowani do ich realizacji, co uczelnia na bieżąco kontroluje pod kątem jakości i ilości odbywanych w ten sposób zajęć. Bardzo często wygląda to tak, że na uczelniach właściwe działy zajmujące się organizacją kształcenia w e-learningu przeprowadzają certyfikację nauczycieli, prowadząc specjalne kursy i szkolenia. E-learning może zgodnie z przepisami wspierać, uzupełniać lub w niektórych przypadkach de facto zastępować naukę stacjonarną, jednak tylko w zakresie poszczególnych przedmiotów o przypisanej wartości punktów ECTS. Przy stosowaniu e-learningu konieczny jest także odpowiedni dostęp do infrastruktury informatycznej i oprogramowania, który umożliwia interakcję między studentami a nauczycielami akademickimi. Jeśli więc z danego przedmiotu prowadzone mają być laboratoria, to wówczas e-learning na tych zajęciach powinien zostać wyłączony, choć przepisy wprost tego nie regulują.
Biorąc pod uwagę całość zakresu normatywnego pswin, zajęcia praktyczne powinny być tak zorganizowane, aby student miał możliwość nabyć określone w programie studiów umiejętności w praktyce. Gdyby zajęcia praktyczne zorganizować w e-learningu w całości istnieje zagrożenie, że określone efekty uczenia się nie zostaną odciągnięte. Warto podkreślić, że liczba punktów ECTS jaka może być uzyskana w ramach kształcenia z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość, nie może być większa niż 50% liczby punktów ECTS, która jest wymagana dla danych studiów, aby zaliczyć etap kształcenia. Tu pojawia się pewien problem.

  

POLECAMY

Na czym on polega?

W poprzedniej ustawie przyjęto koncepcję, która pierwotnie umożliwiała prowadzenie e-learningu w 40 proc. zajęć, potem w 60 proc. zajęć na danym module (na danym przedmiocie). Na gruncie Konstytucji dla nauki takiej regulacji nie ma, mowa jest bowiem o punktach ECST. Z tego wynikałoby, że możliwym jest, aby przedmioty przeprowadzić w całości w formie e-learningu, a więc bez kontaktu rzeczywistego ze studentem, o ile spełnimy wymóg punktów ECTS. Nie jest to w mojej ocenie najlepsze rozwiązanie z punktu widzenia jakości kształcenia. Na gruncie obowiązujących przepisów nie do końca jednak wiadomo jak praktycznie tą kwestię rozwiązać. Obowiązek ten przerzucony został na uczelnie, w których właściwe grona powinny merytorycznie oceniać, czy dana specyfika kierunku pozwala na prowadzenie określonych zajęć w formie e-learningu czy też nie i czy należy prowadzić je w ten sposób w całości, czy w części. Wydaje się, że nie ma przeszkód, aby niektóre przedmioty były prowadzone w tej formie w całości (np. BHP). Trudno jednak wyobrazić sobie, aby np. przedmiot prawo cywilne był w pełni prowadzony w formule e-learningu. Nie byłby to szczęśliwy pomysł. Przyjęcie takiej koncepcji spowodowałoby, że faktycznie nauczane przyjęłoby charakter eksternistyczny, a studentowi pozostałoby samokształcenie.

 

Teraz jesteśmy w innej sytuacji – z powodu pandemii.

Tak. Zajęcia prowadzone w dobie pandemii nie polegają na tym, że nauczyciele nie mają kontaktu bezpośredniego w czasie rzeczywistym ze studentami. E-learning polega na wsparciu procesu dydaktycznego i w tym zakresie to dobre rozwiązanie. W ramach danego przedmiotu można część godzin ‘przerzucić’ do e-learningu, jednak student powinien mieć faktyczny kontakt z nauczycielem, dzięki czemu jakość kształcenia jest odpowiednia. E-learning powinien w mojej ocenie wyglądać tak, że student ma przeanalizować określony materiał (odbyć kurs e-learningowy z danego przedmiotu) zdalnie jako uzupełnienie lub wsparcie zajęć stacjonarnych.
W zakresie przedmiotów prawniczych mogłyby to polegać na analizie przepisów, orzecznictwa, wzorów pism procesowych, co zastąpiłoby niewielką część godzin zajęć. Student powinien przy tym uczyć się interaktywnie, mógłby np. wypełnić test na podstawie orzecznictwa, dzięki któremu sprawdziłby swoją wiedzę lub rozwiązać kazusy. Ta wspierająca rola e-learningu w takim układzie pełni bardzo dobrą funkcję. Można wykorzystać wyniki kursów e-learningowych by diagnozować braki w wiedzy studentów. Może się okazać, że studenci w lot opanują określone zagadnienia, a jednocześnie po analizie zadań e-learningowych ustalimy, że innej kwestii nie rozumieją. Ten materiał będzie wymagał dodatkowego wyjaśnienia na zajęciach stacjonarnych. E-learning pozwala więc na interaktywne kształcenie studenta. Jeśli student pracuje na zdalnym narzędziu, a wymagane jest przejście jego określonych modułów, to zmuszony jest wykonać określoną pracę intelektualną, a jej wyniki widzimy u każdego studenta, a nie tylko tych aktywnych na zajęciach. E-learning może być wykorzystywany zarówno przy wykładach, jak i przy ćwiczeniach, co pozwoli uczyć skuteczniej.

 

 

Jakie organy decydują o podejmowaniu decyzji co do formy zajęć z danego przedmiotu?

W związku z tym, że uczelnie posiadają autonomię, to w takich sprawach uprawniony do decydowania jest rektor. Pewne decyzje podejmuje też senat oraz właściwe jednostki uczelniane. Nowelizacja przepisów w dobie pandemii sprawiła, że decyzje związane z przejściem na nauczanie zdalne pochodziły od organu nadzorczego względem uczelni: od Ministra. Był on wyposażony ustawowo w kompetencje, aby zawiesić kształcenie w formie stacjonarnej i przerzucić wszystko do zajęć prowadzonych on-line. Działania rektora czy senatu były więc wtórne do decyzji Ministra. Organy uczelni obowiązane były natomiast doprecyzować, np. na jakich platformach będą prowadzone zajęcia. Trzeba pochwalić Ministerstwo i ustawodawcę. Wprowadzono tu właściwe przepisy kompetencyjne. Na gruncie pswin czasami takich przepisów brakuje. Natomiast w okresie, gdy pandemii nie ma, to kluczowe decyzje podejmuje rektor i senat uczelni. Organy te właściwie do swoich ustawowych kompetencji decydują w praktyce czy cały przedmiot powinien być nauczany w e-learningu, czy określona ilość godzin z danego przedmiotu może być realizowana w takiej formie.

W jaki sposób nadzoruje się czy zajęcia prowadzone w formule e-learningu są właściwie realizowane?

To wewnętrzne kwestie uczelni. Mówiłam o certyfikacji nauczycieli w zakresie prowadzenia kursów. Oceniane są również same kursy e-learningowe, czy spełniają one określone wymogi od strony merytorycznej i formalnej. Minister jako organ nadzorujący może również prowadzić nadzór. W jego imieniu działania kontrolne przeprowadza PKA.

 

Czy ocenie obecne regulacje prawne są odpowiednie?

Forma e-learningu zastępująca kontakt rzeczywisty, jak w wielu uczelniach pokazała pandemia, nie jest zadowalająca. Wydaje mi się, że efektywność takiej nauki jest mniejsza niż w trakcie zajęć prowadzonych na uczelni. Należy czerpać ze zdobyczy technologii, ale z głową, a wspomagająca lub uzupełniająca funkcja e-learningu jest do tego świetnym narzędziem, jeżeli nie będzie całkowicie zastępować zajęć w kontakcie rzeczywistym. Moim zdaniem poprzednio obowiązujące rozwiązanie ustawowe dotyczące e-learningu było lepsze.