Beata Igielska: Rozmowy z resortem edukacji i nauki  o zmianach w Karcie Nauczyciela to problem tylko sekcji oświatowej, czy całego związku "Solidarność"?

Wojciech Marek Książek, przewodniczący Sekcji Gdańskiej NSZZ „Solidarność”, nauczyciel i publicysta, w latach 1997–2001, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej: Solidarność ma taką strukturę - to nie związek branżowy – że są sekcje, sekretariaty, ale władzą główną jest Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” i jej przewodniczący Piotr Duda. W 2019 r. porozumienie było firmowane przez cały związek. Potężnym wyzwaniem stała się epidemia, opóźniała procesy negocjacyjne. Kiedy wydawało się, że jest czas, by do tego wrócić, mamy czwartą falę epidemii, która mocno uderza także w funkcjonowanie szkół. Sekcja gdańska stara się mieć racjonalne podejście. Uważamy, że trzeba zrealizować zaległości z 2019 r., ale dziś nade wszystko należy się skupić na podwyżce inflacyjnej, żeby najpóźniej od 1 stycznia 2022 doszło do podwyżki wynagrodzeń w oświacie. Bo mamy paradoks: płaca nauczyciela stażysty w tej chwili wynosi 2949 zł i będzie niższa od prawdopodobnej płacy minimalnej, która ma wynieść 3010 zł. Już takie fakty zniechęcają do wyboru pracy w szkole, gdy, jak ostatnio pokazywaliśmy, jedna z sieci handlowych proponuje płace na start od minimum 4350 zł.

Czytaj także:​ Wojciech Książek: Będziemy walczyć o powiązanie nauczycielskich płac ze średnią krajową>>

 

Już mamy tąpnięcie zatrudnienia.

Nauczyciele są zmęczeni różnymi wyzwaniami, czasami także problemami z naruszaniem dyscypliny szkolnej, przypadkami zbytniej roszczeniowości rodziców uczniów. Pensje relatywnie maleją. Pojawiają się duże wyzwania i lęki związane z problemami epidemicznymi w szkołach. Nauczyciele są cichymi bohaterami czasów epidemii. Mówiło się o służbie zdrowia, a szkoły, a szczególnie przedszkola były prawie cały czas czynne. Były elementem polskiej normalności. W takiej sytuacji nie wolno ludzi dodatkowo stresować np. proponując poważne zwiększenie czasu pracy, czasu do dyspozycji dyrektora. To są nowe problemy w stosunku do porozumienia z 2019 r. Zalecałbym MEiN bardzo dużą ostrożność, mniej wypowiedzi medialnych i to na najróżniejsze tematy, większą koncentrację na spotkaniach z nauczycielami, szczególnie ze szkół publicznych. Jeśli minister mówi o dodatkowych godzinach do dyspozycji dyrektora, niech pojedzie do dużej szkoły, czasami z ponad stuosobowym zatrudnieniem, pracującej na dwie zmiany, klasach bez zapleczy i zobaczy, gdzie te dodatkowe godziny nauczyciel ma realizować. Ludzie boją się, że znowu trzeba będzie wypełniać jakieś zeszyciki zajęć, wpisywać różne dodatkowe godziny. A szkoła, ta poważna, osadzona na wartościach, nie znosi fikcji opartej na mnożeniu tzw. papierologii. W poprzedniej kadencji zlikwidowane zostały tzw. godziny karciane, a tu kolejny zwrot. Sytuacja szkolnictwa jest trudna, do tego dochodzą wyzwania epidemiczne, postępuje wzrost kosztów utrzymania obiektów. Warto czasem zrobić krok do tyłu w stosunku do realnie występujących problemów.

Jaki krok do tyłu?

Mówiłem o dużej ofensywie medialnej ministra Przemysława Czarnka. Media to nie przestrzeń do dialogu, tam raczej wygłasza się swe monologi i to najczęściej dla grup swoich zwolenników. Jak już więc wybierać, to media o różnym profilu, by starać się wyjść z przekazem do osób o różnych poglądach. Trochę jak ja dzisiaj. Wszyscy są częścią społeczeństwa polskiego. Trzeba pamiętać, że nauczyciele są różni, zaś minister edukacji to taki pierwszy nauczyciel. Sam miałem okazję doświadczyć, jak ważny jest namysł i pójście środkiem polskiej drogi. Wtedy nauczyciele mają poczucie, że są wspólnotą, a nie że minister stoi obok rzeczywistości szkolnej. Warto władzom oświatowym przypomnieć, że po łacinie „minister” to sługa – służący. Z tą pamięcią bywa różnie.

Właśnie, nauczyciele mają poczucie, że nie jest to pierwszy nauczyciel, że są zostawieni sami sobie z epidemią. I jeszcze w „nagrodę” dorzuca im za te same pieniądze więcej pracy...

9 listopada br. zebrało się prawie 100 delegatów sekcji gdańskiej. Do zapraszanego ministra edukacji i nauki wystosowaliśmy list, który można przeczytać na naszej stronie internetowej. Tam wskazujemy na potrzebę wzrostu wynagrodzeń, spokojniejszego namysłu nad pewnymi rozwiązaniami, jeśli chodzi o status zawodowy nauczycieli i na to, żeby starać się zachować zasadę dialogu ze wszystkimi partnerami społecznymi, a więc związkami zawodowymi, stowarzyszeniami. I apelujemy o mniej przeciwstawiania w mediach oświaty innym branżom. Negatywnie oceniamy mówienie w rodzaju: „Patrzcie, my chcemy nauczycielom dać dodatkowo 1400 zł, a oni nie chcą tego przyjąć”. Ta narracja nie oddaje stanu faktycznego. Przecież wiemy, że na to mają złożyć się oszczędności wynikające z 4 godzin dodatkowo, zabranie świadczenia na start, świadczenia urlopowego, obniżenie funduszu świadczeń socjalnych. To apel o zrobienie kroku do tyłu, o więcej spotkań z ludźmi oświaty, realnych, nie tylko zdalnie, za pośrednictwem mediów. Także wyjazdów do szkół wiejskich, a sam wywodzę się z kaszubskiej wsi. Żeby minister porozmawiał, przeliczył z nauczycielami, jak te propozycje mogą czasami dramatycznie skutkować dla mniejszych szkół.

Na wsiach już dziś nauczyciele niektórych przedmiotów jak: geografia, fizyka, chemia, biologia czasami łączą etat w kilku szkołach.

Tak, byłoby bolesne dzielenie ludzi na tych, którzy będą zatrudnieni na 18/22 i na tych na 22/22. Część straci pracę, część zachowa prawo zatrudnienia, ale wynagrodzenie będzie zdecydowanie niższe. Da to poczucie niesprawiedliwości. Podobne lęki mają nauczyciele nauczania początkowego, już dzisiaj mający często nie więcej niż 18 z planowanych 20 godzin tygodniowo na te oddziały, bo dochodzą językowcy, informatycy. Przy projekcie wprowadzenia 22 godzin, nie mają szans na więcej niż 18/22. Warto pamiętać, że nauczyciel to nie przysłowiowa ulęgałka. Trzeba ich traktować podmiotowo, co wtedy oddadzą w procesie kształcenia i wychowania młodych ludzi. Czy mądrym przekazie nowych wyzwań, jak chociażby sprawy suwerenności granic, odpowiedzialności za dobro wspólne. Okazywanie szacunku, wsparcia działa w dwie strony. Podobnie rady pedagogiczne należy widzieć jako wspólnotę, wspierać dyrektorów, by mieli instrumenty do kreowania takiej atmosfery. By, mówiąc najkrócej, z chęcią chciało się iść do szkoły, tak uczniom, jak i nauczycielom, pracownikom administracji i obsługi.