Zamiast produkować licealistów bez zawodu, powinniśmy wykształcić fachowców - uznali radni niektórych polskich miast. By ratować podupadające szkolnictwo zawodowe zamierzają ograniczyć liczbę klas w ogólniakach albo wprowadzić wysokie progi punktowe dla kandydatów. Te renomowane zawsze stawiały wysokie wymagania, ale zdarzały się i takie licea, które przyjmowały uczniów, dopóki były miejsca. W efekcie do liceów szli także ci, którzy egzamin gimnazjalny zdali słabo. Kryzys przeżywały szkoły zawodowe i niektóre technika. Teraz - przynajmniej w niektórych miastach - ma się to zmienić.
By reanimować szkolnictwo zawodowe i techniczne, radni postanowili w tym roku zmienić zasady naboru do liceów. Na przykład w Zielonej Górze wszystkie licea otworzą we wrześniu o jedną klasę mniej niż przed rokiem. Tym samym dla około 200 gimnazjalistów zabraknie miejsca. Z kolei w Bydgoszczy licea nadzorowane przez samorząd przyjęły zaproponowany przez miasto minimalny 100-punktowy próg.
- Łatwo było zepsuć szkolnictwo zawodowe, trudniej je naprawić. Przeanalizowaliśmy sytuację i wydaje nam się, że kiedy na rynku brakuje fachowców z określonym zawodem nie ma sensu na siłę zapychać liceów. Ale to wcale nie znaczy, że zamykamy gorszym uczniom szansę na zdanie matury, a w przyszłości studia, przecież po szkole zawodowej mogą kontynuować naukę – argumentuje Jacek Człapiński, dyrektor wydziału oświaty w Łodzi, który chce wprowadzić próg 70 punktów.

Serwis Samorządowy PAP, 27 stycznia 2009 r.